Miasto wolne od futbolu?

Zakapturzonych, zakrywających twarze dwunastu zawodników oraz pięciu roześmianych członków sztabu szkoleniowego – takie zdjęcie drużyny Stomilu Olsztyn, mające finalnie trafić do „Skarbu Kibica”, opublikował w tym tygodniu na Twitterze fotograf Piotr Kucza. Klimat tego ujęcia – za które finalnie przeprosił prezes Maciej Radkiewicz – bardzo dobrze oddawał straszno-śmieszną sytuację klubu z Warmii, który już za 8 dni ma podjąć w ramach inauguracji pierwszoligowej wiosny GKS Tychy. Nie sposób jednak stwierdzić dziś, czy mecz się odbędzie.

12 zawodników

– 50 na 50 – ocenia osoba znająca kulisy sprawy. – Wszystko wyjaśni się do poniedziałku. Trwają rozmowy z inwestorem. Jeśli będą szły w dobrym kierunku, to wtedy zapadnie decyzja, czy gramy, czy nie. Jeśli pójdą w złym – nawet nie będzie sensu podejmować rękawicy. Klubu nie stać na zorganizowanie meczu, poza tym może też po prostu nie być kim grać. Okienko transferowe kończy się ostatniego dnia lutego. W tej chwili zespół ma 12 zawodników, w tym trzech bramkarzy. Można do nich dokooptować juniorów, ale czy na tym rzecz polega? Fizycznie liczba graczy jest większa, to ponad 20 osób. Czasu zostało jednak bardzo mało, a bez zaplecza finansowego nie można ich transferować czy kontraktować – zaznacza nasz rozmówca.

Stomil plasuje się w tej chwili na 16. miejscu w tabeli zaplecza ekstraklasy. Tej zimy Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN ukarała go odjęciem trzech punktów za zaległości finansowe. Z zespołem rozstało się 13 zawodników, a nie został oficjalnie pozyskany nikt w zamian. Szacuje się, że klubowi brakuje w tej chwili około 4 mln zł.

– Ta kwota zapewniałaby też „górkę” na pewien rozruch – zaznacza nasz informator. Właścicielem Stomilu jest miasto, prowadzące rozmowy z inwestorem. Upadł temat wejścia w spółkę Sabriego Bekdasa, Turka doskonale znanego w naszym futbolowym środowisku choćby z działalności w Pogoni Szczecin, ale zawiązała się grupa osób gotowa pomóc olsztyńskiemu klubowi. – Są pomysły na różne rozwiązania. Jest opcja sprzedaży akcji na platformie Beesfund, dzięki której Wisła Kraków uzbierała niedawno cztery miliony złotych. W porównaniu z Wisłą, nie mamy aż tak olbrzymich kłopotów. Wszystko jest teraz w rękach miasta – mówi nasz rozmówca.

Pomoc pozorna

Kogoś, kto nie żyje tą sprawą na co dzień, może dziwić, w jaki sposób miasto doprowadziło do tak opłakanej sytuacji w swojej spółce. – Trudno to wytłumaczyć. Powodem jest szalona niekompetencja i brak nadzoru nad poprzednim zarządem, na którego czele stał prezes Mariusz Borkowski. Pracownicy nie mieli wtedy wglądu w to, jak działał zarząd, a nadzór właścicielski w postaci miasta nic z tym nie robił. Podpisywano umowy, na które nie było pokrycia, zabezpieczenia. Cała Polska mówi też o tym, że w 2018 roku zrobiono za 6 milionów złotych murawę dla klubu, który niebawem może przestać istnieć – słyszymy.

Pomysł jest taki, by nowy inwestor objął 51 procent udziałów w spółce, a pozostała część należałaby do miasta i miejskich podmiotów. Bierni nie pozostają kibice, prowadząc różne akcje. W tym tygodniu gościli na posiedzeniu Komisji Sportu i Rekreacji, podczas którego jej członkowie jednogłośnie zagłosowali za stanowiskiem wzywającym prezydenta miasta Piotra Grzymowicza (były członek PZPR –przyp. red.) do podjęcia i zintensyfikowania prac na rzecz porozumienia z inwestorem zainteresowanym uratowaniem Stomilu. Wcześniej miasto pozornie wyciągnęło do klubu rękę, ogłaszając konkurs na promocję miasta przez sport. Spółka… nie mogła jednak do niego przystąpić, bo nie spełniała warunku mówiącego o braku zobowiązań względem ZUS i Urzędu Skarbowego.

Mało czasu

– To jakiś horror. Urząd Marszałkowski niedawno zrobił podobny ruch, ale tam nie trzeba było takich dokumentów i klub zyskał 70 tysięcy złotych. W Urzędzie Miasta już się nie dało… Prezydent nie odnajduje się w tej sytuacji. Jest zbyt duża opieszałość. Nikt nie ma czasu, ale prezydent – jak najbardziej. Pamiętamy, jak przed Euro 2012 wymyślił akcję „Olsztyn miastem wolnym od futbolu”. Gdy cała Polska żyła mistrzostwami Europy, u nas podjęto decyzję o braku stref kibica. Ogłaszano, że ktoś, kto nie lubi piłki nożnej, może do nas przyjechać. Ten kretyński pomysł do dziś jest wypominany, a możliwe, że niebawem hasło „Olsztyn miastem wolnym od futbolu” rzeczywiście się ziści – opowiada nasz rozmówca.

Jeśli nie będzie inwestora – nie będzie Stomilu w pierwszej lidze. Potencjalni nowi sponsorzy swe wsparcie, czemu trudno się dziwić, również uzależniają od zmian w akcjonariacie spółki. Olsztyna w trudnych chwilach nie opuścili najbardziej związani z nim zawodnicy, jak Grzegorz Lech, Piotr Skiba czy Janusz Bucholc. – Otrzymywali propozycje z innych klubów, ale cały czas czekają i wierzą, że ze Stomilem będzie dobrze… – słyszymy od osoby znającej kulisy sprawy. Pytanie, czy za 8 dni dojdzie do spotkania Stomil – GKS Tychy, pozostaje otwarte.

 

Na zdjęciu: To zdjęcie grupowe drużyny Stomilu Olsztyn obiegło w tym tygodniu Internet…