Mistrz bliski przegranej

Tauron GTK Gliwice bliski sprawienia ogromnej niespodzianki. By pokonać Śląsk Wrocław w końcówce zabrakło jednak sił. Porażka MKD Dąbrowa Górnicza w Szczecinie.


Gliwiczanie w starciu z mistrzem Polski stawiani byli na straconej pozycji. Tym bardziej, że przystąpili do meczu osłabieni. Brakowało Kamari Murphiego, który wciąż narzeka na kontuzjowane żebra.

Gości to nie zraziło i mecz otworzyli serią 16:0. Rewelacyjnie spisywał się Jure Skifić. Miał 100-procentową skuteczność w ataku. To było zaskoczenie, bo Chorwat ostatnio spisywał się znacznie poniżej oczekiwań. Zdarzały mu się mecze, w których nie trafił żadnego rzutu. Seryjnie punktował też Malachi Richardson.

Gospodarze z czasem otrząsnęli się z szoku. Pomógł im w tym rezerwowy Łukasz Kolenda. Reprezentant Polski zdecydowanie przyspieszył akcje Śląska. Najpierw umiejętnie „wbił się” w pole trzech sekund, a następnie dogrywał piłkę do Donovana Mitchella. Dobrą robotę wykonywał też kolejny rezerwowy Vasa Pusica. Dzięki nim miejscowi zdobywali punkty, ale odrabianie strat szło im jak po grudzie, bo gliwiczanie nie odpuszczali i twardo stawiali opór. Kolejne rzuty trafiał Skifić, udanymi indywidualnymi akcjami popisywali się też Richardson oraz Earl Rowland. Goście utrzymywali dwucyfrową przewagę (45:31).

Po przerwie i reprymendzie od trenera Ertugrula Erdogana, wrocławianie zaczęli grać lepiej. Przede wszystkim wzmocnili obronę, mocno naciskając na Rowlanda. Z czasem taktyka przyniosła rezultat. Coraz bardziej zmęczony Amerykanin stracił skuteczność. Skifić także nie był już tak skuteczny jak na początku spotkania. Przewaga gliwiczan zaczęła topnieć. Po serii 14:0 na początku czwartej kwarty w 33 minucie zmalała do punktu (64:63). To był przełomowy moment. Gospodarze poczuli się pewniej i jeszcze przyspieszyli. Przyjezdni natomiast „gaśli” w oczach. Na niespełna cztery minuty przed końcem po trafieniu Jeramiaha Martina miejscowi po raz pierwszy wyszli na prowadzenie (69:68). Poszli za ciosem. Z łatwością rozbijali defensywę GTK, wygrywając ostatecznie różnicą 11 punktów.
MKS Dąbrowa Górnicza grał w Szczecinie z wiceliderem tabeli Kingiem. I był bardzo bliski sukcesu. Na przeszkodzie stanął były gracz dąbrowian, Andy Mazurczak. Rozgrywający zaprezentował się rewelacyjnie. Zdobyła aż 31 punktów, trafiając 11 z 12 oddanych rzutów z gry. Trafił m.in. wszystkie sześć”trójek”. Ponad to miał pięć zbiórek. Dąbrowianie nie mieli na niego odpowiedzi. Gdy go podwajali, akcje wykańczali inni, gdy zaś go „odpuszczali”, raz za razem ich karcił celnymi rzutami. Oprócz Mazurczaka, kluczowe okazały się też akcje Phila Fayne. Środkowy w strefie podkoszowej panował niepodzielnie. W MKS, po odejściu Martina Krampelji, nie było zawodnika, który podjąłby z nim walkę. Amerykan popisywał się efektownymi wsadami, dobijając niecelne rzuty kolegów i akrobatycznymi wejściami pod kosz.

Mimo to dąbrowianie do końca byli w grze o zwycięstwo, choć w 33 minucie przegrywali już 12 punktami (59:71).

W końcówce „trójki” trafili Gerry Blakes i Trevor Bluiett, akcje z faulem kończył też Joseph Chealey. Przewaga Kinga stopniała do trzech punktów (73:70). Gospodarze zdołali jednak dowieść prowadzenie do końcowej syreny.


Śląsk Wrocław – Tauron GTK Gliwice 84:73 (16:26, 17:21, 21:16, 30:10)

WROCŁAW: Mitchell 9 (1×3), Martin 21, Gołębiowski 5 (1×3), Parachouski, Nizioł – Ramlajk 2, Tomczak, Dziewa 14 (1×3), Pusica 15 (3×3), Karolak, Ł. Kolenda 18 (3×3). Trener Ertugrul ERDOGAN.

GLIWICE: Rowland 14 (1×3), Put 13 (2×3), Richardson 18 (2×3), Skifić 18, Ryżek – Wilk, Busz, Szlachetka 2, Ferguson 8 (1×3). Trener Marosz KOVACZIK.


King Szczecin – MKS Dąbrowa Górnicza 88:81 (24:26, 23:19, 17:10, 24:26)

SZCZECIN: Mazurczak 31 (6×3), Matczak 18 (1×3), Fayne 18, Meier 7 (1×3), Cuthbertson – Hamilton 2, Brown 2, Borowski 8, Kostrzewski 2, Żmudzki. Trener Arkadiusz MIŁOSZEWSKI.

DĄBROWA GÓRNICZA: Blakes 17 (2×3), Bluiett 27 (5×3), Mokros 8 (2×3), Chealey 25, Kucharek 4 – Rajewicz, Radwański, Margiciok. Trener Jacek WINNICKI.


Fot. Tomasz Kudala/PressFocus