Legia Warszawa – Śląsk Wrocław. Mistrz nad kreską

Josue wybijał się nad mizerię, dlatego Legia dzięki jego podaniu do Pawła Wszołka opuściła strefę spadkową. Sukcesywnie zmierzają tam wrocławianie.


Jakkolwiek to brzmi, mecz dwóch drużyn, które reprezentowały nas w tym sezonie na europejskiej scenie, był bardzo ważny dla układu dolnej części tabeli i walki o utrzymanie. Na dobre dołączyła do niej już nie tylko Legia, ale też i Śląsk, który w 7 poprzednich kolejkach zdołał ugrać raptem 2 remisy.

– Spokój jest, ale nie ma punktów – przyznawał [Jacek Magiera], który w roli trenera pierwszy raz pojawił się na Łazienkowskiej jako przeciwnik, mierząc się ze swym dawnym współpracownikiem Aleksandarem Vukoviciem. „Magic” został bardzo ciepło przywitany przez „Żyletę”.

Szromnik z pomocą poprzeczki

To, że grają ze sobą zespoły zamieszane w rywalizację o ekstraklasowy byt, było na murawie widać. Przez 45 minut wrocławianie nie tylko nie dali rady oddać celnego strzału, ale nawet wywalczyć rzutu rożnego. Bliżej objęcia prowadzenia byli mistrzowie Polski. Tuż przed przerwą Josue wypatrzył [Pawła Wszołka], po którego dośrodkowaniu do uderzenia doszedł Tomas Pekhart. Świetną interwencją swój zespół uratował Michał Szromnik, parując futbolówkę na poprzeczkę. To jednak nie zatarło kiepskiego wrażenia, jaka zostawiła po sobie pierwsza połowa.

– Wiedzieliśmy, że to będzie mecz walki. To nasze trzecie spotkanie w tygodniu – zwracał uwagę Wszołek, który wraz z kolegami potrzebował 3 punktów, aby wyprzedzić Wisłę, Łęczną i opuścić strefę spadkową.

Lob Wszołka

Drugą połowę Śląsk zaczął z nieco większym animuszem, ale nie przełożyło się to na nic konkretnego, bo celnego strzału i tak nie oddał. Na ostatnie dwa kwadranse trener Vuković wprowadził Rafaela Lopesa i Legia przeszła na ustawienie z dwoma napastnikami. Nie potrzebowała wiele, by wyjść na prowadzenie. Śląsk nieporadnie rozgrywał piłkę na własnej połowie, aż ją zgubił, Josue posłał idealną piłkę w stronę Wszołka, a ten ze spokojem przelobował Szromnika. W 81 minucie najlepszy na placu Josue, największa nadzieja Łazienkowskiej na utrzymanie, mógł zaliczyć drugą asystę, ale nieznacznie spudłował Lopes. Legia ciuła punkty – w 5 tegorocznych meczach ugrała aż 10 – a w międzyczasie awansowała jeszcze do półfinału Pucharu Polski. Śląsk zaś w takiej dyspozycji, uzyskując 2 punkty w 8 kolejkach, jest mocnym kandydatem do spadku.

Legia Warszawa – Śląsk Wrocław 1:0 (0:0)

1:0 – Wszołek, 69 min (asysta Josue)

LEGIA: Miszta – Johansson, Nawrocki, Wieteska, Mladenović – Celhaka (62. Muci), Slisz – Wszołek, Josue (90+3. Kastrati), Rosołek (62. Lopes) – Pekhart (77. Sokołowski). Trener Aleksandar VUKOVIĆ. Rezerwowi: Strebinger, Hołownia, Kastrati, Skibicki, Rose, Jędrzejczyk.

ŚLĄSK: Szromnik – Janasik, Golla, Verdasca, Stiglec – Olsen (75. Schwarz), Mączyński (80. Piasecki) – Zylla (75. Jastrzembski), Sobota (75. Łyszczarz), Pich (78. Quintana) – Exposito. Trener Jacek MAGIERA. Rezerwowi: Putnocky, Iskra, Gretarsson, Garcia.

Sędziował Tomasz Musiał (Kraków). Asystenci: Sebastian Mucha (Kraków) i Jakub Ślusarski (Kraków). Czas gry – 93 min (45+48). Widzów 8677. Żółte kartki: Celhaka (49. faul), Nawrocki (61. faul)
Piłkarz meczu – JOSUE.


Fot. Adam Starszynski / PressFocus