Mocne otwarcie pod Klimczokiem

Zespół Krzysztofa Bredego pokazał w niedzielę, że nie będzie dostarczycielem punktów w ekstraklasie.

Po 1567 dniach ekstraklasa ponownie zawitała do Bielska-Białej. W wyjściowej jedenastce „górali” nie pojawił się żaden zawodnik, który pamięta występy na najwyższym poziomie rozgrywkowym w barwach tego klubu.

Zresztą jedynym takim zawodnikiem w kadrze jest Bartosz Jaroch, który zaczął mecz na ławce rezerwowych. Inaczej bowiem trener Krzysztof Brede postanowił rozwiązać kwestię młodzieżowca i zdecydował się na bardzo odważne posunięcie. Do gry na prawą obronę desygnował Szymona Mroczkę. 19-letniego debiutanta, który w poprzednim sezonie zagrał jedynie trzy razy w pierwszej lidze. Z czego dwa występy były zupełnie symboliczne.

Pierwszy raz Danielaka

Trzeba przyznać, że graczom beniaminka udzieliła się podniosła atmosfera. Nic w tym dziwnego, bo przez ostatnie cztery sezony „górale” często grywali, nic nikomu nie umniejszając, z rywalami z Niepołomic, Chojnic czy Głogowa.

Tym razem pod Klimczok zawitał zdobywca Pucharu Polski i uczestnik rozgrywek międzynarodowych. Który, w pierwszej fazie spotkania, musiał się przed Podbeskidziem bronić i wszystkiego nie obronił. Zanim jednak bielszczanie zdobyli pierwszego gola w nowym sezonie przed własną publicznością w sukurs „Pasom” przyszedł słupek, po główce Aleksandra Komora.

Ten sam zawodnik, poniekąd, uczestniczył w bramkowej akcji. Otóż Komor, wraz z Kamilem Bilińskim wracali… ze spalonego, kiedy Łukasz Sierpina posłał „świecę” w pole karne, tuż po stałym fragmencie gry.

Na spalonym nie był za to Karol Danielak i kto, jak kto, ale to właśnie najskuteczniejszy piłkarz Podbeskidzia zeszłego sezonu, który uwielbia strzelać przy Rychlińskiego (11 z 13 trafień w ubiegłych rozgrywkach uzyskał w Bielsku-Białej), otworzył wynik spotkania. Gol uznany został po analizie VAR, która trwała stanowczo za długo.

Mocna głowa Komora

Trzeba dodać, że Danielak strzelił swojego premierowego gola w ekstraklasie. Szkoda, że po zdobyciu gola Podbeskidzie zdecydowało się oddać inicjatywę rywalowi, a przede wszystkim, że pozwalało Cracovii na niezliczoną ilość dośrodkowań z bocznych sektorów boiska.

W końcu takie właśnie zagranie, z rzutu wolnego, przyniosło efekt w postaci gola. David Jablonsky wepchnął piłkę do bramki z bliska. Wcześniej gościom również nie brakowało szans, ale przynajmniej dwukrotnie świetnie w bramce „górali” spisał się Martin Polaczek.

Po przerwie słowacki golkiper pracy miał nieco mniej, ale „Pasy” nadal przeważały. I jakie było ich zdziwienie, kiedy to na prowadzeniu, kolejny raz w tym meczu, znalazło się… Podbeskidzie. Tym razem stały fragment gry okazał się skuteczną bronią gospodarzy.

Świetne, soczyste dośrodkowanie w pole karne posłał Sierpina, a Komor przyłożył głowę idealnie. To był tak mocny strzał, że Karol Niemczycki nie zdążył odpowiednio ułożyć rąk i piłka ponad jego głową wpadła pod poprzeczkę krakowskiej bramki.

Nudno nie będzie

Dobrze Podbeskidzie grało po wyjściu na 2:1. Cracovia utrzymywała się częściej przy piłce, ale niezbyt zagrażała „góralom”. Którzy, z kolei, próbowali robić zamęt z przodu. I po jednej z takich akcji nie zdążyli wrócić. Cracovia wykorzystała to błyskawicznie. Sergui Hanca do Mateusza Wdowiaka, a ten przed bramkę do Tomasza Vestenicky’ego, którego nie upilnował Kornel Osyra.

Słowacki obrońca sprytnie strącił piłkę w kierunku dalszego słupka i Polaczek był bez szans, bo nie miał prawa przemieścić się w ułamku sekundy o kilka metrów w lewo.

W 85. minucie bielski stadion oszalał z radości, bo po kontrze i podaniu Dmytro Baszłaja, Kamil Biliński trafił do siatki. Wszyscy byli przekonani, że napastnik Podbeskidzie nie był na spalonym, jednak VAR wykazał coś innego.

Mimo to „góralom” za występ przeciwko zdobywcy Pucharu Polski należą się sowa uznania. Zespół Krzysztofa Bredego, który zdobył pierwszy punkt w sezonie, pokazał, że nie będzie dostarczycielem „oczek” dla innych zespołów. A na dodatek potwierdził, że mecze z jego udziałem na pewno nie będą nudne.

Podbeskidzie Bielsko-Biała – Cracovia 2:2 (1:1)

1:0 – Danielak, 16 min (asysta Sierpina), 1:1 – Jablonsky, 45 min (asysta Loshaj), 2:1 – Komor, 59 min (głową, asysta Sierpina), 2:2 – Vestenicky, 82 min (asysta Wdowiak).

PODBESKIDZIE: Polaczek – Mroczko (73. Laskowski), Osyra, Komor, Gach – Danielak, Figiel (82. Baszłaj), Rzuchowski (67. Kocsis), Nowak (67. Ubbink), Sierpina (74. Jaroch) – Biliński. Trener Krzysztof BREDE. Rezerwowi: Leszczyński, Rundić, Marzec, Frelek.

CRACOVIA: Niemczycki – Rapa, Marquez, Jablonsky, Ferraresso (70. Thiago) – Hanca, Dimun (70. Szymonowicz), Loshaj (58. Vestenicky), Wdowiak (87. Gut) – van Amersfoort – Rivaldinho (58. Alvarez). Trener Michał PROBIERZ. Rezerwowi: Peszković, Helik, Zaucha, Strózik.

Sędziował Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów 4308. Żółte kartki: Mroczko (32. faul), Biliński (54. faul), Ubbink (73. faul).
Piłkarz meczu – Łukasz SIERPINA.



Na zdjęciu: Karol Danielak (z prawej) otworzył wynik meczu i strzelił swojego pierwszego gola w ekstraklasie.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus