MŚ w piłce ręcznej. To nie tak miało być

Jeśli obija się słupki i poprzeczkę, a także nie wykorzystuje rzutów karnych, to trudno marzyć o osiągnięciu korzystnego wyniku.


Wiele sobie obiecywaliśmy po pierwszym meczu naszych pań na mistrzostwach świata w Hiszpanii. Niestety, musiały uznać wyższość Serbek, które od początku do końca były na prowadzeniu. Nie najlepiej funkcjonowała nasza defensywa, a głównie nad tym elementem pracowały Polki. Choć rywalki przyjechały na mundial w przemeblowanym składzie, to były znacznie lepiej zgrane od naszego zespołu.

Agresywna obrona była kluczem do wyprowadzania szybkich ataków zwykle kończonych bramkami. Przeciwniczki kompletnie wyłączyły Monikę Kobylińską. Nasza kapitan miała zdobywać bramki z dystansu, ale nie była w stanie się wstrzelić. Nawet rzut karny sprawił prawej rozgrywającej problem, a trzeba podkreślić, że zmarnowała go w bardzo ważnym momencie, bo gdyby trafiła do siatki, doprowadziłaby do remisu 21:21.

Wcześniej w tym elemencie zawiodła Magda Balsam, która na linii 7 metrów nie zwykła się mylić. Obie reprezentantki zatrzymała Kristina Graovac, która stanęła między słupkami w 43 minucie, broniąc z rzadko spotykaną 83-procentową skutecznością. Gorsza nie chciała być Monika Maliczkiewicz. Pojawiła się w naszej bramce od początku drugiej odsłony i trzymała nasz zespół przy życiu, notując 6 znakomitych interwencji.

Gdyby jej koleżanki z ataku były mniej bojaźliwie, a przede wszystkim skuteczniejsze, wynik byłby korzystniejszy. Na pochwałę zasłużyła za to Aleksandra Rosiak, rzucająca celnie i praktycznie z każdej pozycji. Nic dziwnego, że otrzymała nagrodę MVP spotkania. – Już zapominamy o tym meczu i skupiamy się na kolejnych. Wiemy co musimy poprawić i jestem przekonana, że stać nas na znacznie lepszą grę – powiedziała nasza rozgrywająca, doszukując się – mimo porażki – pozytywów w grze naszej reprezentacji. By myśleć o zwycięstwach, tych pozytywów musi jednak być znacznie więcej.

Drugą szansę na punkty biało-czerwone będą miały już w niedzielę, kiedy zmierzą się z Rosjankami, które po złoty medal MŚ sięgały czterokrotnie, a w lipcu sięgnęły po wicemistrzostwo olimpijskie. Po igrzyskach w Tokio kadra została gruntownie przebudowana, co wcale nie znaczy, że osłabiona. Dwukrotna mistrzyni świata Ludmiła Bodnijewa postawiła na młode zawodniczki, a te jej nie zawodzą. Przed turniejem w Hiszpanii pokonały (29:28) Norwegię, a próbkę umiejętności dały też wczoraj, kiedy – grając na pół gwizdka – nie miały najmniejszych problemów z rozgromieniem Kamerunu. Nasz zespół ma świadomość, że musi się spodziewać trudnej przeprawy.


Serbia – Polska 25:21 (16:13)

SERBIA: Risović, Graovac – J. Agbaba 1, Janjusević 7, Jovanović, Kojić 2, Kovacević 2, Liscević, Lovrić 2, Jovović, Kocić, Petrović 4, Radojević 1, Stamenić, Stoiljković 6/3, M. Agbaba. [Kary:] 8 min. Trener Urosz BREGAR.

POLSKA: Płaczek, Maliczkiewicz, Zima – Balsam 4/1, Kobylińska, Achruk 1, Gęga, Matuszczyk, Nocuń 5, Rosiak 6, Szarawaga, Nosek 4, Górna 1, Zimny, Roszak. [Kary:] 8 min. Trener Arne SENSTAD.

Przebieg meczu: 5 min – 1:0; 10 min – 5:2; 15 min – 9:6; 20 min – 11:7; 25 min – 14:12; 30 min – 16:13; 35 min – 18:13; 40 min – 19:15; 45 min – 20:19; 50 min – 22:20; 55 min – 23:21; 60 min – 25:21.


Na zdjęciu: Agresywna postawa Serbek spowodowała, że Monika Kobylińska, nasza najlepsza „strzelba”, zakończyła mecz bez gola.

Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus