Mucha nie siada. Igrzyska jak polskie wybory, czyli myślenie po japońsku

 

Tymczasem my, tu w Europie zwłaszcza, pukamy się w czoło. Czy oni tam, w kraju kwitnącej wiśni, aby nie powariowali? Wszystkie granice pozamykane, na ulicy mandat za wyjście z domu, w Italii jedzie tylko kordon ciężarówek z trumnami ofiar, a kolumny gazet zapchane nekrologami. Imprezy masowe?

To jakaś aberracja, odwoływane są kolejne zawody, z terminarzy z dużym wyprzedzeniem znikają turnieje, w których sportowcy mieli zdobywać kwalifikację olimpijską; na kłódkę pozamykane boiska, hale i baseny; gdzie trenować, skoro lepiej nie wyściubiać nosa poza własne cztery ściany. Wyłom z zakazów to ryzyko biegu prosto na druty pod wysokim napięciem.

To jest obraz świata zamarłego w dobie zarazy, unicestwionego ze wszystkich form aktywności, tymczasem oni tam w tej Japonii chcą, żeby za 18 tygodni (!) ten cały świat zombie zjechał do nich, by sobie radośnie pobiegać, poskakać, poodbijać i popływać?!

A dlaczego nie? A niewzruszony szef MKOl-u, szermierz-olimpijczyk Thomas Bach, nawołuje: „nie ustawajcie w wysiłkach, pracujcie nad formą!”. Tak, jakby Angela Merkel, ostrzegająca, że 70 procent z nas, ziemskiej populacji, zarazi się wirusem, nie była jego rówieśnikiem (Bach jest starszy ledwie o rok), i to z tego samego kraju, lecz w ogóle okazem innego gatunku…

„Igrzyska? Na jakiej planecie?!” – grzmi jedna z brytyjskich lekkoatletek. Faktycznie, można się zastanawiać, gdzie żyją Japończycy i leśne dziadki z MKOl-u. Sprawiają wrażenie jakby byli zaprogramowani niczym prezydent Duda na majowe wybory – choć dookoła zgliszcza.

Chodzi tylko o – i aż – miliardowe straty, jeżeli igrzyska nie odbędą się terminie? Zapewne tak, ale może nie tylko. Może powinniśmy zmienić perspektywę? Może coś, co dla nas i reszty świata jest oczywiste, nie jest wcale takie dla innej części globu, dla jego charakteru, mentalności, podejścia do życia i spraw ostatecznych także?

Może spróbujmy pomyśleć „po japońsku”, cokolwiek to znaczy? Wyobraźmy sobie (odrobina baśniowości jest tu potrzebna), że Polska jest naprawdę bogatym krajem, ma zorganizować igrzyska i od ponad siedmiu lat wpakowała już w to miliardy złotych, które miała nadzieję za kilka miesięcy odzyskać, być może jeszcze z grubą nawiązką w kolejnych latach? I co – ot, tak po prostu, beczymy niczym baranki: „dobra, nie ma sprawy, przekładamy na za rok, a jak się nie uda, to może za dwa, ale generalnie to zobaczymy, spoko, luz…”? Naprawdę machnęlibyśmy ręką tak łatwo? Hola!

Jest jeszcze jeden aspekt – psychologiczny. Nawet jeżeli koronawirus nie ominął Japonii, to sami Japończycy nauczyli się z nim żyć. Tak jak otrząsnęli się po tsunami i po katastrofie elektrowni w Fukushimie; jak otrzepują się raz za razem po trzęsieniu ziemi co kilka miesięcy; jak przeżyli coś, czego nie doświadczył żaden inny naród na planecie, czyli atomową zagładę… Więc, sorry, oni mieliby się poddać przed jakąś epidemią, która owszem, psuje świat, ale widać, że da się z nią walczyć?

„Pierwsza fala kryzysu była tu wcześniej niż w Europie, ale szkoły wciąż są pozamykane, a firmy pozwalają pracować zdalnie. Dużo imprez też jest odwołanych, ludzie jednak się spotykają, rozmawiają, a w maseczkach chodzili dużo wcześniej. Mają kryzys związany z brakiem papieru toaletowego, ale jak jest woda w sklepie, to każdy kupuje tylko po butelce.

Japończycy stosują się do zaleceń władz, myślą solidarnie, o dobru ogółu i podchodzą do epidemii z żelaznym opanowaniem, dyscypliną i niezachwianą wiarą w system oraz państwo, które wszystko zorganizują i o wszystko zadbają, nawet po największych tragediach” – cytuję mniej więcej z relacji youtubera i mieszkańca Tokio Krzysztofa Gonciarza.

Wnioski z myślą o nas, tu? Wiara w państwo i system – cóż, jest pole do popisu… Niewykluczone jednak, że życie z koronawirusem to nie jest okresowy wybryk natury, ale że z czasem po prostu trzeba będzie nauczyć się z nim żyć.

Więc może w czasach niepewności i lęku spróbujmy dostrzec to pozytywne moralne przesłanie płynące z kraju różowych wysp: „hej, to złe w końcu odejdzie, a w lipcu mamy święto, więc trzeba robić swoje, bo czekamy na was, a igrzyska same się nie zorganizują!”

I obyśmy tego rychło doczekali…