Mundial – nasi rywale. A gdzie Europa?

Wybierając swoich przedmundialowych sparingpartnerów reprezentacja Meksyku zapomniała o… odpowiedniku Polski.


Spotkania towarzyskie, które poprzedzają wielkie imprezy, nie są tylko zwykłymi sparingami, w których selekcjonerzy mogą przetestować zmienników. Przeciwnicy z reguły są dobierani w taki sposób, aby w jak największym stopniu swoją charakterystyką przypominać rywali, z jakimi dana reprezentacja będzie się mierzyć na mistrzostwach. W przypadku imprez kontynentalnych to jeszcze pal licho, ale gdy chodzi o mundial i zespoły z całego globu, takie detale mają znaczenie. Dlatego też w 2018 roku Polska zmierzyła się z Nigerią (odpowiednik Senegalu), Koreą Południową (odpowiednik Japonii), a także Chile (odpowiednik Kolumbii).

Wszystko na Argentynę

Meksykanie najwyraźniej do takich rzeczy wielkiej wagi nie przywiązują. Wczoraj tamtejsze media podały tegorocznych sparingpartnerów, z którymi „El Tri” zagrają w czerwcu i wrześniu. Najpierw odbędą się mecze z Urugwajem i Ekwadorem, a potem z Nigerią i Paragwajem. Gołym okiem widać więc, że Meksyk zagra z trzema zespołami mentalnie podobnymi do Argentyny, przedstawicielami Ameryki Południowej. Nigerii do Arabii trochę brakuje, ale Afrykańczyków „paruje się” właśnie z Saudyjczykami.

Co natomiast z Polską? Jak widać, z nikim podobnym Meksyk się nie zmierzy. Tamtejsze media również zwróciły uwagę na brak rywala z Europy, który pomógłby przyzwyczaić się zawodnikom do stylu prezentowanego przez przedstawicieli UEFA. Być może coś ulegnie jeszcze zmianie, ale na razie się na to nie zapowiada.

Legenda śle rady

Trzeba natomiast dodać, że selekcjoner Gerardo Martino – znany chociażby z prowadzenia reprezentacji Argentyny czy Barcelony – musi pewne rzeczy przed mundialem usprawnić. W kraju krytykowało się go za to, w jakim stylu Meksyk awansował na mistrzostwa – bo nie zawsze jego gra wyglądała tak, jak należy. – Na mecz z Polską musimy być odpowiednio przygotowani, bo z racji tego, że będzie to spotkanie inaugurujące, będzie miał szczególne znaczenie – powiedział niedawno jeden z czołowych meksykańskich reprezentantów, Jesus „Tecatito” Corona, na co dzień reprezentujący hiszpańską Sevillę.

O spokój apelował z kolei były selekcjoner „El Tri”, Bora Milutinović. Jest to postać w kraju polskich rywali szczególnie szanowana, ponieważ w 1986 roku udało mu się dotrzeć na mistrzostwach świata do ćwierćfinału. Meksyk tylko dwa razy w historii dotarł do tego etapu i nigdy nie potrafił postawić kolejnego kroku. Siedem ostatnich mundiali kończył zaraz po wyjściu z grupy. – To nic nowego, bo kiedy nie ma wyników, trenerzy są krytykowani. Trzeba jednak mieć zaufanie do szkoleniowca i iść dalej. Cierpienie w kwalifikacjach jest czymś normalnym. Poza tym USA i Kanada rozwinęły się piłkarsko, więc to normalne – mówił Milutinović cytowany przez Medio Tiempo.

– Meksyk musi przygotować się jak najlepiej, bo dzięki wysiłkowi i inteligencji może osiągnąć więcej niż ćwierćfinał. Nie powinni skupiać się na nim, a na dobrej grze i pamiętać, że zawsze liczy się tylko kolejna akcja – słał Meksykanom rady 77-letni dziś szkoleniowiec. Optymistycznie nastawiony jest także wspomniany Corona. – Grupa będzie konkurencyjna, ale wyraźnie widzę możliwość naszego awansu. Bo jeśli nie, to po co tam jedziemy? – powiedział skrzydłowy Sevilli.


Na zdjęciu: Jesus Corona (z lewej) to jeden z najbardziej znanych meksykańskich piłkarzy.
Fot. PressFocus