Mundial – nasi rywale. Martinez, czyli idol nieoczywisty

W czerwcu reprezentacja Argentyny zmierzy się z Włochami i – być może – z Brazylią. W zaległym meczu eliminacji MŚ.


Najbliższe plany reprezentacji Argentyny są znane, choć jeszcze nie do końca. Wiadomo, że „Albicelestes” zmierzą się w meczu pod nazwą Finalissima 2022 z Włochami na Stadionie Wembley. O co w tym chodzi? Otóż europejska i południowoamerykańska federacja zdecydowały się na rozegranie spotkania pomiędzy aktualnymi mistrzami obu kontynentów. To powrót do nieregularnej tradycji. W ubiegłym stuleciu dwukrotnie mistrzowie Europy i Ameryki Południowej rywalizowali o Puchar Artemio Franchiego, byłego prezydenta UEFA. W 1985 roku Francja wygrała z Urugwajem, a osiem lat później Argentyna pokonała Danię. Następnie kilka razy próbowano wskrzesić ideę rozgrywania takiego spotkania. Nie udało się w 2017 i 2019 roku, ale teraz mecz dojdzie do skutku.

31 meczów bez porażki

Wcześniej nasz grupowy rywal na mundialu w Katarze ma rozegrać mecz z Brazylią. Spotkanie w ramach… eliminacji mistrzostw świata. We wrześniu zeszłego roku na Maracanie oba zespoły rozpoczęły spotkanie, ale po trzech minutach zostało ono przerwane przez brazylijskie służby sanitarne. Powodem, zdaniem gospodarzy, było złamanie protokołu covidowego przez kilku graczy argentyńskich. Goście protestowali, a FIFA długo nie wiedziała, co z tym fantem zrobić. Do światowej federacji los się uśmiechnął, bo jeszcze jesienią ub. roku oba zespoły zapewniły sobie awans na mundial i stało się jasne, że mecz nie będzie o niczym decydował. Następnie FIFA ogłosiła – w lutym br. – że spotkanie ma zostać rozegrane.

Do dziś jednak nie wyznaczono jego terminu. Z jego znalezieniem może być mały problem, bo o ile Argentyna gra w czerwcu jeden mecz, o tyle Brazylijczycy mają już zabukowane spotkania z Gwatemalą i Japonią. Pozostaje zatem czekać na termin, a selekcjoner Czesław Michniewicz na pewno z dużym zainteresowaniem taki mecz Argentyńczyków z Brazylią obejrzy. To właśnie z „Canarinhos” nasz grupowy rywal doznał ostatniej porażki. Miało to miejsce w lipcu 2019 roku, w półfinale Copa America. Następnie Argentyńczycy nie przegrali żadnego z 31 spotkań. Sześciu meczów brakuje „Albicelestes” do wyrównania rekordu ustanowionego w zeszłym roku przez Włochów, którzy nie przegrali 37 z rzędu. Istnieje możliwość, że Italia w czerwcu pozbawi Argentynę tej szansy.

Dobry, to za mało

Za świetną serię Argentyńczyków odpowiedzialny jest Lionel Scaloni, który – co ciekawe – ma włoskie korzenie i paszport tego kraju. Grał m.in. w Lazio i Atalancie. Piłkarzem był dobrym, ale by zaistnieć poważnie w argentyńskim futbolu, to zdecydowanie za mało. W 1997 roku został mistrzem świata do lat 20 z drużyną, której gwiazdami byli Juan Roman Riquelme, Esteban Cambiasso, Pablo Aimar i Walter Samuel. Dwaj ostatni znajdują się obecnie w sztabie szkoleniowym „Albicelestes”.

W dorosłej piłce wszyscy wymienieni osiągnęli zdecydowanie więcej od Scaloniego, który objął reprezentację Argentyny tymczasowo. Z pierwszych 13 spotkań przegrał 4. Z kolejnych 31 – żadnego. Jego bilans to 27 zwycięstw, 13 remisów i 4 porażki, bramki: 77:26. Scaloni dokonał kilku personalnych korekt w stosunku do swojego poprzednika, skompromitowanego Jorge Sampaolego. A przede wszystkim odmienił nastawienie.

Jednym z odkryć Lionela Scaloniego jest bramkarz Emiliano Martinez. Jego kariera przypominała trochę tę Łukasza Fabiańskiego. Zresztą przez kilka lat razem terminowali w Arsenalu, gdzie grali bardzo niewiele. Polak odszedł do Swansea w 2013 roku i zaczął grać regularnie w Premier League. Martinez został i nadal siedział na ławce lub na trybunach. Dopiero w 2020 roku odszedł do Aston Villi i można powiedzieć, że rozpoczął nowe życie.

Kolega Matty’ego Casha

Pierwsze powołanie do reprezentacji Argentyny otrzymał w 2011, a później – przez 10 lat – nikt się nim nie zainteresował. Dopiero Scaloni w 2019 roku zaprosił go na kolejne zgrupowanie. Zadebiutował w drużynie narodowej w czerwcu 2021 roku, w meczu eliminacji mistrzostw świata, i z miejsca stał się podstawowym bramkarzem. Wystąpił w 16 spotkaniach i aż 11 razy zachował czyste konto, wpuszczając zaledwie 5 goli. Argentyna z nim w bramce nie przegrała, a w półfinale Copa America z Kolumbią dokonał sztuki niebywałej.

Obronił trzy rzuty karne i dzięki temu „Albicelestes” znaleźli się w finale. Martinez to najświeższy i najbardziej nieoczywisty idol argentyńskich kibiców w ostatnim czasie. Pojawił się niemal znikąd i jest… bramkarzem. Owszem bożyszczem tłumów był przed laty Ubaldo Matildo Fillol, a Sergio Goycoechea i Sergio Romero – broniąc świetnie karne na mundialach odpowiednio w 1990 i 2014 roku – dali drużynie wiele, ale generalnie w Argentynie bramkarzom zyskać sympatię tłumów zawsze było dużo trudniej, aniżeli graczom z pola, szczególnie tym ofensywnym.

Martinez jest klubowym kolegą Matty’ego Casha i mocno przeżywał losowanie fazy grupowej mundialu. Przyznał, że grupa jest ciężka, choć użył innego, nieco mniej dyplomatycznego słowa. Podkreślił również, że kontaktował się z reprezentantem Polski. – Matty zapytał mnie, czy możemy wyjść z drugiego miejsca, za Polską. Myślę, że Polacy są mocni, ale muszą patrzeć na nas, bo jesteśmy bardzo mocnym zespołem – podkreślił golkikper Aston Villi.



Na zdjęciu: Emiliano Martinez, golkiper reprezentacji Argentyny, przebojem wdarł się do zespołu Lionela Scaloniego.

Fot. PressFocus