Musiolik: Wstyd, że musiałem tyle czekać

 

Jego gol dał ekipie spod Jasnej Góry remis w starciu z Zagłębiem Lubin. Musiolik kilka chwil później mógł ponownie pokonać Forenca i zostać bohaterem Rakowa. Na jego nieszczęście kolejny raz w tym sezonie się pomylił, a ekipa spod Jasnej Góry straciła szansę na trzy punkty które miała „na widelcu”. Nie po raz pierwszy Musiolik w ważnym momencie traci zimną krew. Nie można jednak wykluczyć, że gol z Zagłębiem odblokuje jego możliwości strzeleckie na czym skorzysta Raków.

Cztery lata oczekiwania

– Trochę wstyd, że musiałem na tą bramkę tyle czekać. W końcu się udało, z czego się bardzo cieszę. – powiedział po spotkaniu napastnik Rakowa. Dokładniej czekał na nią cztery lata. W Ekstraklasie zadebiutował w sezonie 2015/16. Miał wtedy 19 lat. Pierwszy swój mecz rozegrał niecały miesiąc po przenosinach z ROW-u Rybnik do Piasta. Był to wyjątkowy sezon dla ekipy z Gliwic – wicemistrzostwo Polski pod wodzą Radoslava Latala. Musiolik nie odegrał jednak znaczącej roli w tym sukcesie.

Po pół roku spędzonym w Piaście, gdzie rozegrał raptem 82 minuty w 5 spotkaniach, wrócił do ROW-u. W barwach ówczesnego drugoligowca zdobywał bramki, choć nie były to liczby zwalające z nóg. To wystarczyło aby latem 2018 roku po Musiolika zgłosił się Raków. W pierwszej lidze grał sporo. Musiolik należy do grona zaufanych zawodników Marka Papszuna, co pokazują statystyki. Do tej pory w barwach Rakowa rozegrał 46 spotkań. Chyba żaden inny napastnik w talii Papszuna nie otrzymywał tak wiele czasu. Czy Musiolik produktywnie wykorzystuje czas na boisku? I tak, i nie.

Nieskuteczny ale pomocny

– W poprzednich meczach pokazywałem, że jestem w dobrej dyspozycji. W kilku sytuacjach zabrakło szczęścia – kontynuował Musiolik. Oceniając tylko skuteczność napastnik Rakowa zawodzi w obecnych rozgrywkach. Wychowanek Piasta Leszczyny wie wykorzystuje odpowiednio czasu na boisku. Gdy jest przy piłce w polu karnym przeciwnika to najczęściej pudłuje lub trafia prosto w bramkarza drużyny przeciwnej.

W meczu z ŁKS-em w pojedynkę mógł uratować punkty drużynie z Częstochowy. Jego nieskuteczność sprawiła, że z Łodzi Raków wrócił na „tarczy”. W meczu z Zagłębiem pod koniec spotkania również miał okazję na drugą bramkę, która dałaby zwycięstwo ekipie spod Jasnej Góry. W piłkę nie trafił w ogóle, a Raków po raz pierwszy w tym sezonie zremisował.

Patrząc z szerszej perspektywy na jego postawę trzeba jednak docenić kilka aspektów jego gry. Doskonale odnajduje się parze z Brownem Forbesem. Uzupełniają się na boisku, stąd obaj mają sporo sytuacji pod bramką rywali. Kostarykański napastnik potrafi je wykorzystać, Musiolik musi się tego nauczyć. Braki w wykończeniu nadrabia wzrostem i siłą. Musiolik jest w stanie rywalizować z większością obrońców w lidze pod tym względem, co również pomaga ekipie spod Jasnej Góry, szczególnie podczas stałych fragmentów gry, gdzie zwraca na siebie uwagę obrońców. Potrafi też zaskoczyć tak jak w spotkaniu z Lechem Poznań, gdzie przeprowadził indywidualną akcję skrzydłem na pełnej szybkości mijając kilku zawodników Kolejorza.

Bezbramkowy argument padł

Bramka strzelona przez Musiolika zabrała argumenty jego krytykom. Sugerowali, że napastnik powinien ustąpić miejsca bardziej doświadczonemu Maciejowi Domańskiemu. Zawodnik rodem z Rzeszowa praktycznie w ogóle nie gra (66 minut w Ekstraklasie i 77 w Pucharze Polski). Mimo to zdobył bramkę w spotkaniu z Chojniczanką.

Wydawało się, że jego dobra postawa w tamtym meczu wpłynie na decyzję trenera Papszuna. Szkoleniowiec Rakowa jednak konsekwentnie stawiał na Musiolika, co po części mu się opłaciło. Napastnik w końcu się przełamał co może zwiastować poprawę jego skuteczności. Na jego niekorzyść działa przerwa reprezentacyjna. Nie wiadomo jak poważny jest uraz Browna Forbesa. W przypadku jego dłuższej nieobecności to właśnie Musiolik będzie musiał wziąć na swoje barki odpowiedzialność za zdobywanie bramek dla Rakowa. Jeżeli nie podoła zadaniu nad ekipą spod Jasnej Góry zaczną zbierać się coraz ciemniejsze chmury.