Myśleć pozytywnie

Trener Miedzi Legnica Grzegorz Mokry przyznał, że remis z Radomiakiem jego piłkarze przyjęli z dużym niedosytem.


Rundę wiosenną piłkarze Miedzi Legnica rozpoczęli od bezbramkowego remisu z Radomiakiem. Jedno zdobyte „oczko” pozwoliło podopiecznym trenera Grzegorza Mokrego awansować w tabeli o jedno miejsce, ale sytuacja beniaminka ekstraklasy w dalszym ciągu jest nie do pozazdroszczenia. Drużyna znad Kaczawy bowiem w dalszym ciągu traci sześć punktów do „bezpiecznej” w tabeli Jagiellonii Białystok. W najbliższą środę, 1 lutego, legniczanie zmierzą się na własnym boisku z broniącym tytułu mistrzowskiego Lechem Poznań. To zaległe spotkanie z 2. kolejki…

Pełna kontrola?

Po podziale punktów w pierwszym pojedynku z Radomiakiem w obozie Miedzi nikt nie rozrywał z żalu szat… – Nie ma sensu tego ukrywać, że pierwszy mecz rundy wiosennej z Radomiakiem przypomniał nam pierwszy mecz tego sezonu, z rundy jesiennej – powiedział bramkarz zielono-niebiesko-czerwonych, Mateusz Abramowicz. – Jesteśmy świadomi, że ważą się nasze losy w lidze, więc liczyliśmy na trzy punkty. Tym niemniej trzeba szanować ten zdobyty punkt, bo Radomiak to nie jest byle jaka drużyna, na pewno w tym sezonie jeszcze pokaże, że jest mocna. I będzie walczyć nie tylko o środek tabeli, o tym jestem przekonany. My? Jestem zadowolony z postawy naszego zespołu, bo kontrolowaliśmy cały czas przebieg wydarzeń na boisku, oprócz 2-3 groźnych sytuacji Radomiaka. Ale generalnie to my mieliśmy groźniejsze sytuacje – słupek Koldo Obiety, dobra okazja Kamila Zapolnika. „Zapol” mówił mi potem, że w ostatniej chwili piłka mu podskoczyła. Szkoda, ale trzeba myśleć pozytywnie, mimo że czeka nas teraz trudne wyzwanie, bo „podwójny” mecz z Lechem Poznań (w środę i niedzielę – przyp. BN). Generalnie jestem dumny z drużyny, bo wszyscy dobrze broniliśmy i oby tak dalej.

Dołożył „cegiełkę”

W końcówce spotkania golkiper Miedzi uratował swój zespół przed utratą gola po strzale Luisa Machado i tym samym przed stratą jednego punktu. – W II połowie dołożyłem swoją cegiełkę do tego remisu, ale od tego jestem – powiedział Mateusz Abramowicz. – Nasz zespół to jest monolit, nad grą w defensywie cały czas mocno pracujemy. To był nasz trzeci mecz na zero z tyłu (wcześniej 3:0 z Górnikiem Zabrze i 1:0 ze Śląskiem Wrocław – przyp. BN), więc są efekty. Ze swojej postawy też jestem zadowolony, ciężko pracowałem w okresie przygotowawczym i cieszę się, że teraz mogłem pomóc drużynie.

To był pojedynek braci Abramowiczów, Mateusz jest bramkarzem Miedzi, Dawid obrońcą Radomiaka. Zabitego nie ma, jest dwóch rannych? – Tym razem mój starszy brat nie miał okazji, by pokazać swój kunszt ofensywny, bo to akurat ma – stwierdził golkiper „Miedzianki”. – Poza tym jest jednym z najlepszych lewych obrońców w Polsce. My po prostu lepiej operowaliśmy piłką, mieliśmy o wiele większe posiadanie piłki (bez przesady, „tylko” 54 do 46 procent – przyp. BN).

Przed „Miedzianką” dwa pojedynki ligowe z Lechem. – Poziom trudności na pewno idzie w górę, to przecież aktualny mistrz Polski – powiedział Mateusz Abramowicz. – Z drugiej strony czego mamy się bać, jest nowy rok, nowe rozdanie. Wiemy, o co walczymy. Drużyna jest mocniejsza, przyszło kilku bardzo dobrych zawodników. W środę na pewno nie odpuścimy Lechowi.

Szczere podziękowania

Chciałbym bardzo podziękować naszym kibicom za doping – powiedział trener Miedzi, Grzegorz Mokry. – Podkreślam to na każdym kroku, ponieważ to jest szczere, prawdziwe. Widzimy, jak przedostatni zespół w tabeli jest mocno wspierany z trybun. Widzę, że ten jeden punkt został przyjęty przez drużynę z rozczarowaniem, ale jeżeli spojrzymy na to zagadnienie szerzej, to w trzech ostatnich spotkaniach zdobyliśmy siedem punktów i nie straciliśmy gola. Drużyna regularnie punktuje, gra z zespołami z ekstraklasy jak równy z równym, a wcześniej tak to nie wyglądało. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że aby się utrzymać w elicie musimy mecze wygrywać, musimy zabrać punkty nawet drużynie, która będzie faworytem.

Musimy liczyć na punkty nawet w środowym meczu z Lechem Poznań. Po prostu chcąc zrealizować wytyczony cel jesteśmy „skazani”, by sprawiać niespodzianki i dobrze o tym wiemy. Chciałem również zwrócić uwagę na dobre strony naszej gry. Z Radomiakiem obroniliśmy mnóstwo stałych fragmentów gry, gdzie warunki środkowych obrońców przeciwnika i ich nowego napastnika, są imponujące. Wrzuty z autu Dawida Abramowicza też drużynę sporo kosztowały. Stworzyliśmy w tym spotkaniu kilka dogodnych sytuacji, niestety, okazało się to za mało, żeby zdobyć bramki. Na tych pozytywach musimy budować nasze morale na kolejne spotkania.


Na zdjęciu: Bramkarz Miedzi Legnica Mateusz Abramowicz mógł być zadowolony ze swojego występu przeciwko Radomiakowi.

Fot. miedzlegnica.eu/B. Hamanowicz