Na stojąco się nie da

Po kompletnie nijakim występie piłkarze Śląska musieli przełknąć gorycz porażki.


Szybko okazało się, że szacunek, z jakim traktował Wartę trener wrocławian Ivan Djurdjević, był w pełni uzasadniony. Choć „Zieloni” podchodzili do tego spotkania ze strefy spadkowej, byli najlepiej – obok Widzewa i Zagłębia – punktującym w delegacji zespołem ekstraklasy. Śląsk boleśnie się o tym przekonał.

Nijacy i powolni

Wszystko zaczęło się dla Śląska pechowo. W 10 minucie Miłosz Szczepański posłał w pole karne gospodarzy wysokie dośrodkowanie, które wydawałoby się pewnie złapał w dłonie strzegący bramki Michał Szromnik. Wydawałoby się – bo golkiper wpadł w Martina Konczkowskiego i wypuścił piłkę, którą do pustej bramki wbił Enis Destan. Dla wypożyczonego z Trabzonsporu 20-letniego Turka był to pierwszy mecz ligowy w wyjściowej jedenastce i zarazem pierwszy gol. Wcześniej wpisał się już na listę strzelców dla Warty, lecz było to spotkanie Pucharu Polski z GKS-em Jastrzębie.

Można było sądzić, że Śląsk rzuci się do odrabiania strat, ale… nic takiego nie miało miejsca. Gospodarze byli ospali, nijacy, powolni i kompletnie nie zagrażali bramce poznaniaków. Przyjezdni zamurowali się na swojej połowie i kapitalnie ustawieni bez większych kłopotów odbijali kolejne niemrawe próby Śląska. Sami co prawda nie kwapili się do podwyższenia wyniku, ale zupełnie się tym nie przejmowali.

Karny anulowany

W drugiej połowie niewiele się zmieniło. Jakimś delikatnym plusem po stronie wrocławian mógł się wydawać sytuacyjny strzał Erika Exposito obroniony przez Adriana Lisa, ale nie wpłynął on na zmianę obrazu gry. Serca gospodarzy rozgorzały po godzinie meczu. Wówczas Matias Nahuel do spółki z Johnem Yeboahem w stylu rugby przepychali się z piłką w poznańskiej „szesnastce”, co skończyło się upadkiem tego drugiego, który sprokurował Jan Grzesik. Sędzia Łukasz Szczech najpierw odgwizdał rzut karny, ale po długiej analizie VAR i podejściu do monitora zmienił decyzję, ponieważ całe zajście było zdecydowanie „za miękkie” – w czym miał pełną rację.

Śląsk wrócił więc do bicia głową w mur, a był to jedyny element, który wychodził mu perfekcyjnie. Trener Dawid Szulczek z biegiem czasu wpuścił na boisko kolejnych graczy mających wzmocnić defensywę Warty, jasno dając do zrozumienia, jaki ma plan na końcówkę spotkania. Może było to zaproszenie wrocławian pod własną bramkę, ale okazało się skuteczne, tym bardziej że… w 94 minucie wynik podwyższył jeszcze Milan Corryn! Śląsk się skompromitował.

Śląsk Wrocław Warta Poznań 0:2 (0:1)

0:1 – Destan, 10 min, 0:2 – Corryn, 90+4 min (głową)

ŚLĄSK: Szromnik – Konczkowski, Verdasca (46. Schwarz), Poprawa, Gretarsson, Garcia – Olsen, Nahuel (66. Jastrzembski), Borys (74. Łyszczarz) – Yeboah (74. Quintana), Exposito. Trener Ivan DJURDJEVIĆ. Rezerwowi: Leszczyński, Bejger, Hyjek, Samiec-Talar, Bergier.

WARTA: Lis – Grzesik, Kupczak, Szymonowicz, Ivanov, Matuszewski (58. Szmyt) – Szczepański 4 (58. Żurawski), Kopczyński, Maenpaa (77, Kościelny), Luis (71. Pleśnierowicz) – Destan (58. Corryn). Trener Dawid SZULCZEK. Rezerwowi: Grobelny, Rakowski, Paszkowski.

Sędziował Łukasz Szczech (Kobyłka). Asystenci: Sebastian Mucha (Kraków), Filip Sierant (Warszawa). Widzów 5126. Czas gry: 97 min (46+51). Żółte kartki: Kupczak (28. faul), Lis (82. gra na czas)
Piłkarz meczu – Robert IVANOV


Na zdjęciu: Ułamek sekundy później Michał Szromnik wypuścił piłkę ze swoich rękawic.
Fot. Paweł Andrachiewicz/Press Focus