Nadzieja pcha do przodu

Igor Sapała nie wie, czy wróci na boisko w tym sezonie. Pracuje jednak mocno, by nie mieć do siebie pretensji, że zrobił za mało.


Środkowy pomocnik Wisły Kraków opuścił boisko w 75 minucie domowego spotkania z Odrą Opole. Wtedy jeszcze nie przewidywał, że czeka go dłuższa przerwa od treningów z zespołem i ligowych występów. – Czas zmiany był wcześniej ustalony z trenerem Radosławem Sobolewskim. Nie byłem jeszcze w tak dobrej formie fizycznej, by na dużej intensywności rozegrać całe spotkanie – tłumaczy Igor Sapała. Piłkarz myślał, że bolesne zderzenie z rywalem jest po prostu stłuczeniem, które dla sportowców są niemal codziennością.

Ból nie ustawał

Przed wyjazdem na mecz do Katowic Wisła informowała, że u piłkarza doszło do kompresyjnego złamania kości strzałkowej nogi. Z kolei tydzień później, przed przyjazdem na Reymonta GKS-u Tychy, przekazała wiadomości o leczeniu po zmiażdżeniu kości. Sapała podkreśla, że diagnozy brzmią groźnie, ale w rzeczywistości nie jest to tak dramatyczna kontuzja, jak mogłoby się wydawać.

– Zderzyliśmy się mocno kolanami i było to na tyle precyzyjne, że ułamał się kawałek kości. Byłem przekonany, że to zwykłe stłuczenie, które piłkarze mają po wielu spotkaniach. Odczuwałem ból, ale w czasie rywalizacji jest wysoka adrenalina, i nadal grałem. Ból nie ustąpił do rana, więc pojechałem na rezonans i spełnił się taki trochę czarny scenariusz. Wykonuję ćwiczenia, które nie obciążają nogi. Jest rowerek, siłownia. Ważne są też zabiegi przyspieszające regenerację i zrastanie się kości. Jestem na dobrej drodze do tego, by jak najszybciej wrócić do gry – mówi 27-latek.

Skąd tak optymistyczne podejście Sapały? Wcześniej trener nie krył, że liczy się z jego nieobecnością do końca sezonu. – Nie dam sobie uciąć ręki, bo nie wiadomo, jak organizm zareaguje – odpowiada zawodnik „Białej gwiazdy”. – Chcę zrobić wszystko, by nie mieć do siebie pretensji, że mogłem dać od siebie coś więcej. Gdybym powiedział sobie, że ten sezon jest już stracony, to motywacja do rehabilitacji byłaby zupełnie inna. Wierzę, że jeszcze pomogę drużynie w walce o ekstraklasę, że ten uraz nie skreśli mnie całkowicie do ostatniej kolejki – tłumaczy.

Gra ma ręce i nogi

Bez Sapały krakowianie pokonali 3:1 GKS Katowice i 2:1 GKS Tychy. W środku pola fenomenalnie prezentuje się pozyskany na zamknięcie okna transferowego . Dobrze radzi sobie także Tachi, który przychodził do klubu jako środkowy obrońca. Kontuzja wychowanka Polonii Warszawa nie jest więc bardzo dużym problemem dla drużyny, a kibice cieszą się z kolejnych wygranych i coraz lepszej pozycji w tabeli.

– Mamy zawodników z dużymi umiejętnościami i bardzo dobrze przygotowanych fizycznie. Nie widzę różnicy w intensywności treningów, gdy porównuję je z tymi w ekstraklasowym Rakowie Częstochowa. Chcieliśmy zacząć rundę wiosenną od serii zwycięstw, by to nas napędziło i na nowo pozwoliło uwierzyć w awans. Kibice wykupują wszystkie dostępne bilety kilka dni przed meczem, bo widzą, że teraz nasza gra ma ręce i nogi – kończy.


Fot. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus