Nadzieja puszczona z dymem

Spotkanie rozpoczęło się znakomicie dla gospodarzy. Nie minęło 10 minut, a objęli prowadzenie. Wszystko zaczęło się od faulu Dominika Nagya na Konradzie Wrzesińskim przy linii bocznej pola karnego. Do piłki podszedł Żarko Udoviczić – który poprzedni mecz przesiedział na ławce rezerwowych – idealnie dośrodkował na głowę Piotra Polczaka, a ten dopełnił formalności.

Koniec serii młokosa

Stoper beniaminka miał w bramkowej sytuacji sporo szczęścia, bo… uderzył nieczysto. Dzięki temu piłka odbiła się najpierw przed zdezorientowanym golkiperem Legii, a następnie wpadła nad jego głową do siatki. Dla warszawian była to pierwsza stracona bramka od 9 listopada. Przegrali wówczas wyjazdową potyczkę z Pogonią Szczecin (1:2). Później w pięciu kolejnych potyczkach – czterech ligowych i jednej pucharowej – stołeczna ekipa zachowała czyste konto. Radosław Majecki, 19-latek pozostający w kręgu zainteresowań Arsenalu Londyn, pozostawał niepokonany przez 472 minuty.

Złotek patrzy w ekran

Obrońcy tytułu chcieli jak najszybciej odrobić straty, ale chwilę potem po bardzo groźnym uderzeniu Carlitosa z dystansu futbolówka poszybowała tuż nad poprzeczką. Niewiele brakło, by goście dopięli swego jeszcze przed upływem kwadransa. Po niefortunnej interwencji Polczak był bliski trafienia samobójczego, ale w ostatniej chwili uratował gospodarzy Dawid Kudła, ekspediując piłkę na rzut rożny.

Przy padającym śniegu gra toczyła się w szybkim tempie, nie było chwili przestoju. Sporo emocji wzbudziła akcja, w której po dośrodkowaniu Szymona Pawłowskiego we własnej „szesnastce” interweniował William Remy. Sosnowiczanie reklamowali zagranie ręką. Sędzia Mariusz Złotek skorzystał z pomocy systemu VAR, ale uznał, że legionista nie złamał boiskowych przepisów.

Sani” tylko szarpał

Po tej sytuacji mistrzowie Polski osiągnęli zdecydowaną przewagę i przez długi czas praktycznie nie schodzili z połowy Zagłębia. Seria rzutów rożnych nie przyniosła im jednak powodzenia. Podopieczni Valdasa Ivanauskasa bronili się mądrze i nie pozwalali sobie na moment dekoncentracji. W 30 minucie statystyka strzałów celnych wynosiła 1:1.

Gdy pierwsza odsłona chyliła się ku końcowi, indywidualną akcją trybuny rozgrzał Vamara Sanogo. Francuz wpadł w pole karne i – będąc niemal oko w oko z golkiperem – uderzył niecelnie „po długim” rogu. Obecność w wyjściowym składzie najlepszego strzelca zespołu bardzo ucieszyła kibiców z Kresowej. Przypomnijmy, że ciemnoskóry snajper mógł zagrać, bowiem Zagłębie zdecydowało się na wykupienie klauzuli zabraniającej zawodnikowi występu przeciwko drużynie, z której jest wypożyczony. Wczoraj „Sani” swego bramkowego dorobku nie powiększył (nadal osiem trafień na koncie), ale napsuł rywalom mnóstwo krwi.

Cios za cios

Po zmianie stron od mocnego uderzenia zaczęła Legia, która do tej części gry przystąpiła duetem napastników. Niespełna dwie minuty po wznowieniu gry piłka znalazła się w siatce Zagłębia. Nominalnych egzekutorów wyręczył jednak stoper – po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Andre Martinsa skutecznie głową przymierzył Remy i mieliśmy remis. Goście z wyrównania nie cieszyli się jednak długo. W kolejnej akcji własnego bramkarza samobójczym strzałem zaskoczył Carlitos. Hiszpan nieszczęśliwie trącił piłkę głową po centrze z rzutu wolnego Udoviczicia i beniaminek ponownie wyszedł na prowadzenie.

Pogłówkowali” i wygrali

Wydawało się, że na Stadionie Ludowym możemy zanotować megasensację. Sosnowiczanie ani przez moment nie stracili zimnej krwi, a goście nie byli w stanie zepchnąć beniaminka pod własną bramkę. I wtedy Legii z odsieczą przyszli… miejscowi kibice.

Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus

Sześć minut trwała przerwa spowodowana racowiskiem przez nich urządzonym. Przyjezdni złapali drugi oddech i – słuchając wskazówek swego szkoleniowca – wykombinowali sposób na odwrócenie losów rywalizacji. Krótko mówiąc – „pogłówkowali”, i to dosłownie. Najpierw Adam Hlouszek głową dobił do siatki piłkę odbitą przed Kudłę po strzale Andre Martinsa z rzutu wolnego, potem Sandro Kulenović – też głową – dał mistrzom trzy punkty.

 

Zagłębie Sosnowiec- Legia Warszawa 2:3 (1:0)

1:0 – Polczak, 8 min (głową, asysta Udoviczić), 1:1 – Remy, 47 min (głową, asysta Andre Martins), 2:1 – Carlitos, 48 min (głową, samobójcza), 2:2 – Hlouszek, 84 min (głową, bez asysty), 2:3 – Kulenović, 88 min (głową, asysta Kucharczyk)

ZAGŁĘBIE: Kudła – Heinloth, Polczak, Cichocki, Mraz – Wrzesiński, Milewski (90+7. Jędrych), Babiarz (69. Vokić), Pawłowski, Udoviczić – Sanogo (80. Banasiak). Trener Valdas IVANAUSKAS.

LEGIA: Majecki – Stolarski (46. Kulenović), Remy, Wieteska, Hlouszek – Kucharczyk, Andre Martins (90+4. Astiz), Cafu, Szymański, Nagy – Carlitos (83. Niezgoda). Trener Ricardo SA PINTO.

Sędziował Mariusz Złotek (Stalowa Wola). Widzów 3554. Żółte kartki: Banasiak (90+3. faul) – Nagy (43. faul), Kulenović (62. faul).
Piłkarz meczu – William REMY.