Nadzieja umiera ostatnia

Zespół JKH jeszcze liczy na poprawę swojego miejsca, ale przed nim trudne zadanie.


Do zakończenie sezonu zasadniczego pozostało dziesięć kolejek i na czołowych miejscach może jeszcze dojść do przetasowań. Hokeiści z Jastrzębia mieli nadzieję na poprawę 5. lokaty i wygrana z Cracovią (4:3 po karnych) dawała nadzieję na lepsze jutro. Jednak dwa dni później wyprawa do Torunia okazała się fiaskiem i po przegranej ich szansa na awans w tabeli zmalała. Trudno bowiem przypuszczać, by zespoły przed nimi nagle obniżyły formę i traciły seriami punktami.

Trudno wytłumaczyć

Po dobrym spotkaniu z „Pasami” strata punktów w Toruniu była dla jastrzębian bolesna, choć trzeba przyznać, że Energa zdecydowanie poprawiła swoją grę i w ostatnim czasie walczy do końca z czołowymi drużynami.

– Nadzieja umiera ostatnia i tego się trzymajmy – mocno podkreśla obrońca JKH, Mateusz Bryk. – Od początku na własne życzenie komplikujemy sobie sprawę i nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje. Z zespołami wyżej notowanymi gramy więcej niż dobrze, choć notujemy różne wyniki, a gdy przychodzą spotkania z nieco słabszymi wówczas gramy, jak to określamy w żargonie, „brudny” hokej. Mieliśmy okazję jeszcze raz zobaczyć na wideo spotkanie w Toruniu i miałem wrażenie, że my to nie my. To była niesamowita metamorfoza między tym co zaprezentowaliśmy u siebie z Cracovią, a tym co pokazaliśmy w w meczu z Energą. Te wahania są dla nas wszystkich irytujące i wcale się nie dziwię, że trener się denerwuje i ma pretensje do nas za takie spotkania.

Patrz w górę

Zespół z Jastrzębia ma 8 punktów straty do GKS-u Tychy oraz 10 do GKS-u Katowice, a Unia i Cracovia są już poza zasięgiem. Z oba GKS-ami przyjdzie się potykać na wyjeździe, niemniej by poprawić miejsce trzeba wygrywać i liczyć na potknięcia rywali.

JKH zaczął sezon w fatalnym stylu od czterech porażek, a potem wydawało się, że osiągnął równowagę, ale – o czym wyżej – wygrane przeplata z porażkami i ten stan trwa do teraz. To pewnikiem wpływa na atmosferę w drużynie i trudno się dziwić. Brak stabilnej formy irytuje wszystkich związanych z drużyną oraz kibiców. Nieoczekiwanych porażek, na dodatek w dziwnych okolicznościach, było zbyt dużo. Na finiszu tej części sezonu najwyższy czas z tym skończyć. W najbliższy weekend, terminarz tak się ułożył, że jastrzębianie dwukrotnie na własnym lodzie podejmują drużynę z Sanokiem.

– I trzeba będzie się mieć na baczności, bo rywal ma niezłych obcokrajowców ze stabilnym bramkarzem – tłumaczy obrońca JKH. – Przede wszystkim musimy się skupić na własnej grze i wcale nie ma tutaj mowy o lekceważeniu rywali czy braku naszej koncentracji. Problem w tym, że gdy przeciwnik skupia się na obronie, to my tracimy rezon i zapominamy o nakreślonych planach. A najgorsze, że nie potrafimy wrócić do tego właściwego rytmu.

Bence Balizs, węgierski bramkarz JKH, w ostatni czasie obniżył formę i w meczach w Tychach oraz w Toruniu został zmieniony przez Michała Kielera. Jednak trener Robert Kalaber nie zdecydował się na odwrócenie kolejności i pewnie tak już zostanie.

Będzie rozmowa?

Nie trzeba siedzieć w szatni jastrzębian, by stwierdzić, że w zespole coś zgrzyta. Bryk, etatowy reprezentant kraju, chyba znalazł się w niełasce trenera i ostatnio nie znalazł w kadrze meczowej. Owszem, miał problemy rodzinne i może nawet obniżył formę w porównaniu z poprzednimi sezonami, ale nadal jest wartościowym defensorem ze sporym doświadczeniem.

– Nie potwierdzam i zaprzeczam – odpowiada zainteresowany. – Staram się wykonywać swoje obowiązki jak najlepiej potrafię. Może rzeczywiście moja rozmowa z trenerem pozwoli wyjaśnić jakieś wątpliwości czy też niejasności.

Byłoby to wskazane, wszak zbliża się najważniejsza część sezonu i zespół musi funkcjonować tak jak powinien. Hokeiści z Jastrzębia wciąż liczą na poprawę lokaty, ale muszą grać stabilnie i, co najważniejsze, wygrywać. Bez tego ani rusz.


Na zdjęciu: Mateusz Bryk (w białej koszulce) w tym sezonie ma 2 gole i 6 asyst, ale ma nadzieję ten dorobek poprawić.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus