Najważniejsze są punkty

Zawiercianie nie zachwycili, ale swoje zrobili. Z Lublina wracają z kompletem punktów.


„Jurajscy rycerze”, mimo że byli faworytami środowego starcia podchodzili do niego z pewnymi obawami. Po pierwsze w poprzednich kolejach grali z krajowymi potentatami, a LUK to zespół z niższej półki, co mogło wpłynąć na ich mobilizację. Po drugie spotkanie rozgrywano w okresie świąteczno-noworocznym, co też mogło się odbić na koncentracji. Po trzeci wreszcie lublinianie choć potencjałem nie dorównują Aluronowi CMC Warcie, pokazali już, że nikogo się nie boją. Potrafili wygrać z PGE Skrą Bełchatów i Asseco Resovią.

– Człowiek przy okazji świąt jest troszkę rozleniwiony, więc trzeba się faktycznie podwójnie zmobilizować, żeby gdzieś nie uciekł taki mecz. Tabela pokazuje, że jest bardzo ciasno w jej górnej części i nie możemy pozwolić sobie na stratę punktów w takim spotkaniu – przekonywał jednak Miłosz Zniszczoł, środkowy zespołu z Zawiercia.

Goście zaczęli źle. Już w pierwszym ataku na blok nadział się Facundo Conte. W kolejnych akcjach też mu szło jak po grudzie. Nie najlepiej spisywali się również Uros Kovacević i Dawid Konarski. Dobre zagrania przeplatali fatalnymi, po których przepraszali kolegów. Gospodarze nie potrafili jednak wykorzystać słabszej dyspozycji przyjezdnych. Nie mieli bowiem odpowiednich argumentów. Do tego sami sobie utrudniali zadanie, popełniając błędy. Mieli kilka akcji w górze ale Bartosz Filipiak czy Jakub Wachnik nie trafiali piłką w pole gry. Zbyt dużo psuli też zagrywek, co wybijało ich z uderzenia.

W połowie seta zawiercianie wywalczyli trzy punkty przewagi i kontrolowali wydarzenia na parkiecie. Zdarzały im się jednak dziwne przestoje. W pierwszym secie wygrywali już 24:20, by przy zagrywce Bartosza Filipiaka stracić trzy punkty z rzędu. Z kłopotów udało się wyjść, bo po zbiciu Kovacevicia piłka odbiła się od bloku i wyszła na aut. By to jednak stwierdzić arbitrzy poprosili o challenge.

Popis nieporadności przyjezdni zaprezentowali w trzecim secie. Wydawało się, że po wygraniu dwóch pójdą za ciosem i zakończą mecz. Tymczasem kompletnie stanęli. Żaden z zawodników nie potrafił wyciągnąć drużyny z marazmu. Roiło się od błędów i niedokładności. Do walki poderwali się dopiero przy stanie 5:13. Wywalczyli pięć pinktów z rzędu i animusz znów z nich opadł. Do końca bezsilnie przyglądali się jak gospodarze zdobywają kolejne „oczka”.

Czwarty set okazał się ostatnim, choć goście znów byli w tarapatach. Przegrywali 1:5, ale zdołali się podnieść. W końcówce ciężar gry wzięli na siebie Conte z Kovaceviciem, pogrążając gospodarzy.

LUK Lublin – Aluron CMC Warta Zawiercie 1:3 (23:25, 22:25, 25,17, 21:25)

LUBLIN: Pająk (7), Włodarczyk (16), J. Nowakowski (9), Filipiak (15), Wachnik (11), Stajer (10), Watten (libero) oraz Gregorowicz (libero), Sobala, Jóźwik. Trener Dariusz DASZKIEWICZ.

ZAWIERCIE: Tavares Rodrigues, Conte (21), Niemiec (1), Konarski (13), Kovacević (19), Zniszczoł (5), Żurek (libero) oraz Malinowski (1), Cavanna, Orczyk (3). Trener Igor KOLAKOVIĆ.

Sędziowali: Mariusz Gadzina (Strzyżów) i Bartłomiej Adamczyk (Kielce). Widzów 2096.

Przebieg meczu

I: 9:10, 12:15, 18:20, 23:25.
II: 7:10, 12;15, 16:20, 22:25.
III: 10:3, 15:10, 20:13, 25:17.
IV: 10:8, 15:13, 19:20, 21:25.

Bohater – Facundo CONTE.