Największe wpadki PlusLigi. Niepokorny Słowak

Z okazji 20-lecia PlusLigi przypomnieliśmy już wszystkie „profesjonalne” sezony walki o mistrzostwo Polski, największe zagraniczne gwiazdy i szkoleniowców, którzy odcisnęli piętno na krajowych rozgrywkach. Pora na przedstawienie ligowych wpadek, których w w minionych dwóch dekadach nie brakowało.


Siatkarz niepokorny – wpisując te słowa w wyszukiwarkę internetową ukaże się pewnie wiele ciekawych odniesień. Zawodników z takim charakterem nie brakowało też w PlusLidze w trakcie 20 lat jej istnienia. Jako jednego z pierwszych do tego grona z pewnością można zaliczyć Petera Divisa.

Słowacki przyjmujący dał się poznać nad Wisłą jako kapitalny siatkarz Jastrzębskiego Węgla, jako ekscentryczny gracz Polskiej Energii Sosnowiec uciekający przed kontrolą antydopingową, czy jako trener, który miał swój współudział w sukcesach GKS-u Katowice. Jego życiorys mógłby posłużyć za scenariusz do dobrego filmu a może i niezwykłej książki.

Klubową karierę rozpoczynał w rodzinnej Żylinie, ale już jako 18-latek podpisał pierwszy zagraniczny kontrakt w Ziraacie Bankasi Ankara. Wówczas jego kariera nabrała rozpędu i niebawem został wypatrzony przez francuskie zespołu.

Najpierw dwa lata grał w AS Cannes, a następne dwa lata w Tours VB, z którym wygrał Ligę Mistrzów. Jego trenerem był wówczas słynny Władimir Alekno. – Zabijał mnie swoim wzrokiem. Czułem przed nim duży respekt. Dzisiaj się z tego śmiejemy, ale wtedy daleko było mi od radości – mówił Divis w jednym z wywiadów.

W czasie pobytu we Francji współpracował również Philippe Blainem. Do dzisiaj bardzo ceni współpracę z tym wyjątkowym szkoleniowcem.

Dobre sezony we Francji spowodowały, że Divisa dostrzegli działacze KS Ivett Jastrzębie Borynia i postanowili ściągnąć go na Śląsk przed sezonem 2002-03. Ten ruch okazał się strzałem w dziesiątkę, bowiem Divis stał się gwiazdą naszej ligi.

Niemal w każdym meczu był najlepiej punktującym siatkarzem i doprowadził swój zespół do brązowego medalu mistrzostw Polski. Działaczom z Jastrzębia nie udało się jednak zatrzymać Słowaka, a lepszą ofertę złożył mu klub z Sosnowca.


Czytaj też: Miało być pięknie i bogato


Rosnąca w siłę KP Polska Energia była sensacją sezonu 2003-04 i sięgnęła po Puchar Polski. To był początek 2004 r. Nagły zwrot sytuacji nastąpił kilkanaście tygodni później. 27 marca podczas meczu w Częstochowie doszło do jednej z najdziwniejszych sytuacji w historii polskiej siatkówki.

To był piąty, decydujący mecz półfinału pomiędzy Polską Energią a AZS-em. Mecz zakończył się wygraną częstochowian 3:1, ale jeszcze ciekawsze rzeczy rozegrały się po meczu. Divis miał zostać poddany kontroli przez komisję antydopingową, ale… na badanie nie dotarł. Kontrolerzy czekali przed wejściem do szatni sosnowiczan, ale się nie doczekali.

Hipotez o tajemniczym zniknięciu Słowaka było kilka. Jedni mówili o tym, że uciekł przez okno, a inni o tym, że pomogła mu jedna z cheerleaderek wydostać się na zewnątrz. I słuch o tym siatkarzu zaginął. Nie zjawił się on już więcej w Sosnowcu i bez pożegnania opuścił Polskę.

Peter Divis odnalazł się kilka miesięcy później, gdy podpisał kontrakt z włoskim Gioia Del Colle. Następnie grał jeszcze w Jarosławiczu Jarosław, by wrócić do Włoch i reprezentować barwy drużyn z Pineto i Vibo Valentii. Pod koniec kariery grał jeszcze w czeskim Volejbal Brno i i austriackim zespole Posojilnica AICH/DOB.

Po wieloletniej tułaczce po Europie Divis postanowił wrócić do Polski. Osiedlił się w Katowicach, skąd pochodzi jego żona. Przez rok grał w BBTS-ie Bielsko-Biała, a następnie w II-ligowym Spodku Katowice.

Następnie przeszedł do TKKF Czarnych Katowice, gdzie najpierw pełnił rolę grającego trenera, a potem asystenta Grzegorza Słabego, z którym awansował do PlusLigi.

Jego przygoda z GKS-em Katowice w PlusLidze nie trwała jednak zbyt długo. Pełnił rolę kierownika zespołu, ale szybko został z tej funkcji zwolniony. Niepokorność Słowaka znów zrobiła zamęt.

Michał Kalinowski

Na zdjęciu: Bujny i niezwykle bogaty ma siatkarski życiorys Peter Divis.

Fot. Rafał Rusek/Pressfocus