Nasze Aleje Jerozolimskie

„Biało-czerwoni” na zakończenie eliminacji spotkają się z drużynami, z którymi zagrali dwa zupełnie odmienne mecze. Z Izraelem odnieśli najwyższe zwycięstwo po najlepszej grze, ze Słowenią doznali jedynej porażki po najgorszym występie.

Końcówka eliminacji Euro 2020 jest dla polskiej reprezentacji jak przejazd szeroką stołeczną ulicą, nawiązującą nazwą do miasta, w którym zagra z Izraelem. Jest nawet łatwiej, bo w grupie nie grożą nam „korki” jak w Alejach Jerozolimskich i jazda do finałów mistrzostw Europy jest bezkolizyjna. Awans mamy zapewniony, pierwsze miejsce w grupie jeszcze nie, ale zwycięstwo z Izraelem nam je „zaklepie”.

Po raz pierwszy reprezentacja Izraela zagra w tych eliminacjach na Teddy Stadium w Jerozolimie. Wcześniej dwukrotnie wystąpiła w Hajfie i dwa razy w Beer Szewa. Szanse na awans ma bardzo teoretyczne. Izraelczycy mają okazję do rewanżu za 0:4 z Polską i… właściwie na nic więcej. Tracą 5 punktów do premiowanego miejsca i mają niekorzystny bilans spotkań z Austrią, której potrzeba już tylko jednego punktu. Zapewne zdobędzie go w sobotę z Macedonią Północną w Wiedniu, eliminacje zakończy z najsłabszą Łotwą. Izraelscy kibice już przywykli do tego, że reprezentację stać na udany początek, a potem powietrze uchodzi z niej jak z przebitej dętki. Po trzech kolejkach miała na koncie 7 punktów, a po klęsce w Warszawie wszystko się posypało. W pięciu meczach zaledwie 4 punkty, wszystkie zdobyte u siebie. Beznadziejny bilans. Izrael nie ma zapasowej możliwości, jaką są baraże w Lidze Narodów. Grał w Dywizji C i zajął w grupie drugie miejsce za Szkocją.

Można mieć w kadrze najskuteczniejszego piłkarza eliminacji, ściągniętego aż z ligi chińskiej, i przy tym zajmować przedostatnie miejsce w grupie. Profit z 11 goli Erana Zahaviego jest praktycznie żaden. Polska jest jedynym zespołem, któremu Zahavi w eliminacjach gola nie strzelił. Jak wyznał, to dla niego wyzwanie w rewanżu i jest w wysokiej dyspozycji. Zdobył bramki w każdym z ostatnich 8 meczów w reprezentacji i klubie, ale… tylko trzy zostały wygrane. Z 29 trafieniami jest niezagrożonym liderem klasyfikacji strzelców ligi chińskiej, jednak tak jak reprezentacja, tak i klub wielkiego pożytku z tego nie ma. Na trzy kolejki przed końcem rozgrywek Super Ligi Guangzhou R&F jest dopiero na 11. miejscu w tabeli ze stratą aż 32 punktów do lidera Guangzhou Evergrande.

Na zdjęciu: Eran Zahavi w Warszawie próbował wszelkich sposobów, ale polskiej obrony nie sforsował.