Nerwowo. Ach ta końcówka…

Gdzie wygrać, jak nie w „Kotle Czarownic”! Po prawie 9 latach biało-czerwoni wrócili na Stadion Śląski i znów po wspaniałych, wielkich emocjach zwyciężyli!

Nie udało się wygrać towarzyskich potyczek w Warszawie, Gdańsku czy Wrocławiu, udało się za to wczoraj w Chorzowie. Wypełnione trybuny, świetna atmosfera i gorący doping na Stadionie Śląskim, pomogły „Orłom” Adama Nawałki w odniesieniu zwycięstwa we wczorajszym spotkaniu.
Biało-czerwoni wyszli na boisko z Tarasem Romanczukiem w wyjściowym zestawieniu, dla którego był to debiut w reprezentacji Polski po tym, jak kilka tygodni temu otrzymał polskie obywatelstwo. Pomocnik Jagiellonii zagrał w środku pola razem z Krzysztofem Mączyńskim i Piotrem Zielińskim.

Eksperymenty selekcjonera

Trener Nawałka zdecydował się, podobnie jak to było we wcześniejszych meczach towarzyskich z Urugwajem, Meksykiem i w piątek z Nigerią, zagrać trójka środkowych obrońców. Tym razem tyły zabezpieczało trio: Łukasz Piszczek – Kamil Glik – Michał Pazdan.

Pozytywna atmosfera trybun Śląskiego udzieliła się naszym zawodnikom, którzy od pierwszej minuty przejęli inicjatywę. W 7 minucie dobrą indywidualną akcję przeprowadził Maciej Rybus, ale skończyło się tylko na rzucie rożnym. Cztery minuty później świetnym prostopadłym podaniem popisał się Zieliński.

Robert Lewandowski znalazł się w sytuacji sam na sam z Kim Seung-gyu, ale źle przyjął piłkę i bramkarz Koreańczyków zażegnał niebezpieczeństwo. Zaraz potem goście przeprowadzili skuteczną kontrą, po której uderzał Lee Jae-sung, ale Wojciech Szczęsny był na miejscu.

Koreańczycy schowani za podwójną gardą na swojej połowie czyhali na kontrę i na możliwość wykorzystania swojego najlepszego zawodnika Son Heung-mina z Tottenhamu. W 23 minucie powinno było być 1:0 dla Polski. Z prawej strony świetnie dośrodkował Kamil Grosicki. „Lewy” doskonale wyszedł do główki, ale kapitalną interwencją popisał się Kim. Bramkarz Koreańczyków instynktownie ręką odbił futbolówkę.

Dwa trafienia do szatni

Potem nie popisał się Piszczek. Stracił piłkę, a na naszą bramkę popędził Son. Trafił dobrze, ale i tym razem polskim bramkarz interweniował bez zarzutu. Zaraz potem było już 1:0 dla naszej reprezentacji! Tym razem Grosicki dobrze wrzucił z lewej strony. Lewandowski ubiegł obrońców oraz bramkarza rywala i głową zdobył swojego 52 gola w biało-czerwonych barwach.

W 39 minucie była kolejna popisowa akcja naszych „Orłów”. Po wymianie piłek między Lewandowskim a Zielińskim w sytuacji sam na sam znalazł się Grosicki, ale „Grosik” zawiódł trafiając w bramkarza. Mogło się to źle skończyć, bo po dośrodkowaniu Sona zakotłowało się pod naszą bramką. Na szczęście bez konsekwencji. W chwilę później Szczęsny wyłuskał piłkę spod nóg rozpędzonego Hwang Hee-chana. Na przerwę nasi piłkarze schodzili z dwubramkową przewagą! Tym razem w sytuacji sam na sam Grosicki nie zawiódł i pewnie posłał piłkę do siatki. Asystę przy tym trafieniu zaliczył Krzysztof Mączyński.

Pilnowali wyniku i… wygrali

Drugą połowę biało-czerwoni zaczęli z kilkoma zmianami. W szatni zostali Szczęsny, Lewandowski i Piszczek, a szansę dostali tacy gracze, jak Łukasz Skorupski, Thiago Cionek oraz Łukasz Teodorczyk, a opaskę kapitana przejął Glik.

Po przerwie Koreańczycy starali się odrobić straty i zdobyć kontaktowego gola. W 55 minucie groźnie z okolic szesnastki uderzał aktywny Son. Na szczęście piłka przeleciała nad poprzeczką. Zaraz potem celnie trafił Hwang. Polacy grali defensywnie i pilnowali korzystnego rezultatu, rzadko kontratakując. Między 85 a 87 minutą Korea dopięła swego. Lee Chang-min pokonał Skorupskiego płaskim strzałem zza pola karnego i zrobiło się gorąco. Zawrzało po kilkudziesięciu sekundach, gdy rywale rozklepali naszą defensywę i formalności dopełnił Hwang Hee-chan. Od czego jest jednak Stadion Śląski i jego magia? W doliczonym czasie gry zza „szesnastki” fantastycznie przymierzył Piotr Zieliński. I było święto!

 

Polska – Korea Południowa 3:2 (2:0)

1:0 – Lewandowski, 32 min (głową, asysta Grosicki), 2:0 – Grosicki, 45 min (asysta Mączyński), 2:1 – Chang-min, 85 min, 2:2 – Hee-chan, 87 min, 3:2 – Zieliński, 90 min

POLSKA: Szczęsny (46. Skorupski) – Jędrzejczyk, Piszczek (46. Cionek), Glik (67. Kędziora), Pazdan, Rybus (84. Kurzawa) – Zieliński, Romanczuk (61. Milik), Mączyński, Grosicki – Lewandowski (46. Teodorczyk). Trener Adam NAWAŁKA.

KOREA: Seung-gyu – Yong (46. Chul-soon), Min-jae (38. Hee-chan), Hyun-soo, Jeong-ho – Joo-ho, Chang-hoon, Sung-yong (80. Chang-min), Woo-young, Jae-sung (63. Shin-wook) – Heung-min. [Trener] Shin TAE-YONG.
Sędziował Tore Hansen (Norwegia). Widzów 53 129.
Żółte kartki: Rybus (62. faul) – Chul-soon (76. faul).