Nie boją się Górnika, ale twardo stąpają po ziemi

W Ostrowcu Świętokrzyskim zdają sobie sprawę, że nie są faworytem meczu z Górnikiem. – Tanio skóry jednak nie sprzedamy – mówią nam w KSZO.


W normalnych warunkach stadion w Ostrowcu Świętokrzyskim, który ma pojemność 8500 tysiąca miejsc, zapełniłby się tysiącami kibiców. Niestety, dzisiejsze spotkanie odbędzie się bez udziału publiczności.

Byłoby kilka tysięcy

Dla KSZO starcie z Górnikiem ma jednak duże znaczenie. To przecież możliwość zagrania z renomowanym przeciwnikiem. – Nie na co dzień przychodzi się nam mierzyć z takim rywalem. W normalnych warunkach na stadionie byłoby pewnie kilka tysięcy kibiców. Tak jednak nie będzie. Nie znaczy to jednak, że naszym zawodnikom zabraknie motywacji. Wiemy z kim gramy – podkreśla [Maciej Kozicki], były prezes KSZO, a obecnie członek zarządu klubu z Ostrowca Świętokrzyskiego.

Choć popularne „KSZOki” grają obecnie na ledwie trzecim poziomie rozgrywkowym, to żadnego przeciwnika nie należy lekceważyć. Zresztą zabrzanie za kadencji Marcina Brosza mają swoje doświadczenia z grą w Pucharze Polski z trzecioligowcami. W sezonie 2018/19 grali z Legionovią na wyjeździe i łatwo nie było, a skończyło się na skromnym zwycięstwie 1:0 po trafieniu niezawodnego Igora Angulo. To wtedy w oko odpowiedzialnemu za transfery w Górniku Arturowi Płatkowi wpadł Piotr Krawczyk, który niedługo potem trafił na Roosevelta. To też dodatkowa motywacja dla zawodników z Ostrowca Świętokrzyskiego do pokazania się z jak najlepszej strony w starciu z drużyną z ekstraklasy.

Uwaga na Trochima

Wymogiem gry były testy na obecność koronawirusa w trzecioligowym zespole. – Jesteśmy po nich i możemy grać, bo wszyscy są zdrowi – podkreśla Kozicki. Wcześniej były sporo obawy co do gier testowanych regularnie ekstraklasowiczów z rywalami z niższego szczebla. – U nas nie ma takich pieniędzy, żeby robić takie badania, ale wszystko jest w porządku – zapewnia działacz KSZO.

Klub z Ostrowca Świętokrzyskiego, który w najwyższej klasie rozgrywkowej na przełomie wieków spędził trzy sezony, obecnie jest na 10 miejscu w tabeli grupy IV trzeciej ligi. Na swoim koncie w 15 meczach ma 20 punktów. W kratkę idzie mu w spotkaniach u siebie, gdzie na siedem ligowych gier KSZO zanotowało trzy wygrane i cztery porażki.

Najlepszym strzelcem zespołu jest nie kto inny, jak dobrze znany z ligowych boisk Wojciech Trochim. Ten był piłkarz GKS Tychy, Podbeskidzia czy Sandecji na swoim koncie ma 6 bramek, tyle samo co Szymon Stanisławski. Na 31-letniego piłkarza „górnicy” będą musieli uważać, bo już raz trafił do ich siatki.

Było to wiosną 2018 roku, kiedy to zdobył gola w meczu w Zabrzu, w zremisowanym przez Sandecję spotkaniu 2:2 (poważnej kontuzji nabawił się wtedy Łukasz Wolsztyński). Na początku II połowy zaskoczył wtedy Wojciecha Pawłowskiego. Teraz Trochim gra w KSZO, który w I rundzie pucharowej rywalizacji sensacyjnie wyeliminował Wisłę Kraków. „Biała gwiazda” poległa w Ostrowcu Świętokrzyskim 1:2, a zwycięskiego gola zdobył w samej końcówce skuteczny w tym sezonie Stanisławski

Będą walczyć!

Jak będzie dzisiaj z Górnikiem? – Twardo stąpamy po ziemi i wiemy kto jest faworytem tego spotkania. Z pokorom podchodzimy do rywala, z którym przyjdzie się nam zmierzyć, ale na pewno nie odpuścimy, a od pierwszego gwizdka sędziego będziemy walczyć. Wyeliminowaliśmy już Wisłę Kraków i chciałoby się, żeby podobnie było z Górnikiem Zabrze, ale zdajemy sobie sprawę, jak ciężka czeka nas przeprawa. Walczymy jednak o swoje – zapewnia długoletni działacz KSZO Maciej Kozicki.


Pamiętny mecz

Jedno ze swoich najważniejszych spotkań w historii gier w ekstraklasie, w sumie 3 sezony, KSZO rozegrało właśnie z Górnikiem. Było to trzeci mecz drużyny z Ostrowca Świętokrzyskiego w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Spotkanie rozegrane 20 sierpnia 1997 roku obejrzało na tamtejszym stadionie aż 11 tys. kibiców, którzy obejrzeli niesamowite spotkanie, w którym padło aż 9 goli. Zabrzanie prowadzili po trafieniu Piotra Gruszki, który rozgrywał wtedy jedno ze swoich najlepszych spotkań, trafiając z „KSZOkami” dwa razy.

Potem jednak 2:1 prowadzili niesieni dopingiem gospodarze, dla których bramki zdobywali Mirosław Budka, trzy razy pokonał wtedy Dariusza Klyttę, a także Dariusz Brytan. Sytuację ratowali napastnicy Górnika Arkadiusz Kampka i Andrzej Orzeszek. Trafił też jeszcze Robert Wilk. Skończyło się na 5:4 dla Górnika, a cztery ostatnie gole padły w ostatnich dziesięciu minutach!

– To dla nas pamiętny mecz. Jeden z naszych pierwszych w ekstraklasie, gdzie sporo się działo i było mnóstwo emocji – wspomina były prezes KSZO Maciej Kozicki.


Fot. facebook/kszo1929/cozadzien.pl