Nie jesteśmy najsłabszym finalistą mistrzostw

Krzysztof BROMMER: Jak w Korei Południowej podchodzi się do wtorkowego meczu z Polską i jakie opinie panują o reprezentacji biało-czerwonych?

Lee JUNGCHAN: – We wrześniu poprzedniego roku Korea Południowa została trzecim zespołem strefy azjatyckiej, który zapewnił sobie awans do finałów mistrzostwa świata. Od tamtego momentu nie graliśmy z tak silnym zespołem, jak właśnie Polska. Dla nas to będzie ważny i trudny sprawdzian, bo gramy go na wyjeździe. Chcemy zobaczyć, jak wypadniemy na tle waszej reprezentacji, która ma ugruntowaną pozycję w Europie. Nasi obrońcy z pewnością chcieliby się zmierzyć z kimś takim, jak Robert Lewandowski. Macie silny zespół, z kilkoma utalentowanymi zawodnikami. Taka jest opinia w naszym kraju. Osobiście jestem ciekaw, kto wypadnie lepiej: Lewandowski czy Son?

Sztab reprezentacji Polski uważa, że grając z Koreą Południową zespół będzie wiedzieć, czego może się spodziewać po Japonii. Naprawdę wasze reprezentacje są tak bardzo podobne?

Lee JUNGCHAN: – Nie. Jest wiele różnic, ale kilka cech wspólnych da się znaleźć. Mentalność azjatyckich drużyn i przygotowanie psychiczne są podobne. Zarówno Korea Południowa, jak i Japonia stanowią zgrane zespoły. Indywidualności są, ale liczy się przede wszystkim drużyna. Na pewno da się zauważyć także zaangażowanie i poświęcenie, to na pewno cecha charakterystyczna tych reprezentacji. Walki w meczu z Polską na pewno nie zabraknie. Sam styl gry i taktyka jednak jest inna. Japonia woli wymieniać wiele podań, utrzymywać się przy piłce.

A co może nam powiedzieć o obecnej reprezentacji Korei Południowej, bo większość polskich kibiców zna właśnie wspomnianego Son Heung-mina z angielskiego Tottenhamu i… tyle.

Lee JUNGCHAN: – Wiele osób w Korei Południowej uważa, że jesteśmy najsłabszym finalistą tegorocznych mistrzostw świata. Ja jednak nie zgadzam się z taką opinią. Uważam, że to przesadzona ocena i zbyt mocna. Jeżeli zespół dobrze przygotuje się do mundialu w Rosji i będzie stanowił zgraną drużynę, to może sprawić niespodziankę, jaką będzie wyjście z grupy. Nie jesteśmy klasową reprezentacją, tu nie ma co się oszukiwać, wiele będzie zależało od czerwcowej dyspozycji poszczególnych piłkarzy.

Polscy kibice mają w pamięci waszą reprezentację z 2002 roku, która na dzień dobry sprawiła lanie Polakom. Obecna generacja południowokoreańskich piłkarzy jest zdecydowanie gorsza?

Lee JUNGCHAN: – Trzeba pamiętać, że wtedy wraz z Japonią byliśmy gospodarzem mistrzostw świata. Ranga tego turnieju sprawiła, że długo i dobrze się na niego przygotowywaliśmy. Każdy kibic liczył na sukces i on nadszedł. Każdy Koreańczyk nigdy tego piłkarzom nie zapomni. Pamiętam waszego bardzo dobrego bramkarza, Jerzego Dudka. Obawialiśmy się, że będzie trudną przeszkodą. Zwycięstwo z Polską mocno natchnęło naszą reprezentację w kolejnych spotkaniach.

W Polsce panują skrajne i mieszane opinie dotyczące wylosowanych przeciwników. Korea Południowa z kolei zagra z Niemcami, Szwecją i Meksykiem. Jakie panują nastroje w pana kraju?

Lee JUNGCHAN: – Nie powiem nic nadzwyczajnego, ale kluczowy oczywiście będzie pierwszy mecz na turnieju. Korea gra ze Szwecją, która wydaje się być najsłabszym rywalem z wylosowanego zestawu. Jeśli zdobędziemy trzy punkty, to otworzy się spora szansa na wyjście z grupy. W innym przypadku będzie bardzo, ale to bardzo trudno.

Podczas treningu w Chorzowie pojawiło się kilkudziesięciu kibiców Korei Południowej. To normalne, że jeżdżą za drużyną tak daleko?

Lee JUNGCHAN: – Co kilka miesięcy mamy coś takiego, jak „FIFA week” i wtedy kadra jest dostępna dla fanów i przedstawicieli mediów. Nasza federacja wyznacza jeden trening, który jest otwarty dla wszystkich chętnych. Tak się stało, że tym razem zajęcia w Polsce były okazją do przyjrzenia się z bliska reprezentacji Korei Południowej.