Niemcy wystartowali z Bundesligą

Piotr Tubacki

Większość ludzie bez żadnych wątpliwości twierdzi, że w nowym sezonie mistrzem po raz siódmy z rzędu zostanie Bayern Monachium. Trudno polemizować z tymi opiniami, dlatego że Bawarczycy są po prostu niekwestionowanym liderem, jeśli chodzi o niemiecką piłkę, której poziom z każdym kolejnym rokiem spada. Jednak przed startem tego sezonu zaczęło pojawiać się tak wiele wątpliwości, jak nigdy, a wpływ na to miało kilka czynników.

Czas na zamach stanu?

Po pierwsze Bayern objął trener, który nie był ani pierwszym, ani drugim wyborem szefostwa. Niko Kovac zrobił świetny wynik w Eintrachcie Frankfurt, jednak jest to szkoleniowiec niemający zbyt dużego doświadczenia i nieznający nawet smaku europejskich pucharów. W dodatku jego poprzednia drużyna nie słynęła z pięknej, ofensywnej gry. Druga sprawa jest taka, że monachijczycy przespali okienko transferowe. Kapryśny prezydent klubu Uli Hoeness nie chciał wydawać pieniędzy na transfery, bo twierdził, że kadra zespołu jest wystarczająco mocna i zapowiadał nawet jej zawężenie. I to jest kolejny problem Bayernu, który może odbić się czkawką na wiosnę, kiedy świeżość, rotacja i głównie szeroka ławka będą najbardziej potrzebne. W dodatku piłkarze FCB są coraz starsi, na skrzydłach nadal biegają 34-letni Arjen Robben i 35-letni Franck Ribery, a wielu zawodników w zespole jest znanych ze swojej podatności na kontuzje. Wczoraj Bawarczycy dopiero rozpoczęli ligowe zmagania, więc na razie jest jeszcze za wcześnie na to, aby oceniać słuszność tych zarzutów.

Kandydatów na mistrza brak

Lecz kto miałby się podjąć próbę zamachu stanu? Najwięcej głosów przemawia, co logiczne, za Borussią Dortmund, która w przeciwieństwie do Bayernu ma za sobą imponujące – jak na warunki niemieckie – okienko transferowe. Przyszło kilku piłkarzy wyróżniających się w Bundeslidze i nie tylko, a pieczę nad całością objął znany w Niemczech trener Lucien Favre, który ostatnio wykonywał kawał dobrej roboty we francuskiej Nicei. Szwajcar zna się na swoim fachu, ale nie wiadomo, czy udało mu się ułożyć Borussię tak, jak się od niego oczekuję. Zresztą nawet jeśli, to i tak trudno przewidzieć, czy BVB byłaby zdolna do rzucenia rękawicy monachijczykom. Na tę chwilę ich podstawowym problemem jest brak klasycznego napastnika, ale w tej kwestii dortmundzkie władze mogą jeszcze coś zdziałać.
Niektórzy spodziewają się, że sensacją sezonu może być Bayer Leverkusen. Julian Nagelsmann, trener Hoffenheim, stwierdził nawet, że „Die Werkself” sięgną po mistrzostwo, co z logicznego punktu widzenia wydaje się irracjonalne. Ale czy futbol nie płatał nam w przeszłości takich figli? Bayer latem stracił jedynie bramkarza Bernda Leno, który został solidnie zastąpiony Lukasem Hradeckym z Eintrachtu (obecnie kontuzjowany), a poza tym Leverkusen tylko się wzmocniło. Zostały wszystkie gwiazdy, został trener, pod którego wodzą „Aptekarze” grali w zeszłym sezonie naprawdę dobry futbol. Brak konsekwencji spowodował jednak, że nie załapali się na Ligę Mistrzów, więc w tym roku miejsce w pierwszej czwórce będzie ich priorytetem.

Grupa pościgowa

Wydaje się, że właśnie te trzy kluby prezentują się najmocniej w Bundeslidze, choć oczywiście nie można zapominać o pozostałych. Schalke, RB Lipsk czy Hoffenheim to także czołowe zespoły ligi niemieckiej, jednak wszystkie straciły tego lata swoich kluczowych zawodników, nie zastępując ich piłkarzami podobnej jakości. Leon Goretzka, Max Meyer, Naby Keita czy Serge Gnabry grali w tych ekipach pierwsze skrzypce. Ich byłe kluby dokonały co prawda ciekawych zakupów, nie można im tego odmówić, jednak ściągnęły zawodników wyróżniających się tylko w Bundeslidze, mających jeszcze coś do udowodnienia, często bez doświadczenia w europejskich pucharach. A nie można zapominać, że Schalke wraz z (debiutującym) Hoffenheim zagrają w Lidze Mistrzów, zaś Lipsk najprawdopodobniej w Lidze Europy.

Szukając niespodzianki

Właściwie co sezon zdarza się w każdej lidze drużyna, która jak na złość ekspertom rozgrywa sezon ponad swoje możliwości. W Bundeslidze zadatki na takie niespodzianki mają na pewno Werder Brema i Stuttgart, które latem dokonały bardzo ciekawych zakupów, nie szczędząc przy tym grosza. Wielkimi znakami zapytania są Borussia Moenchengladbach, Wolfsburg i Eintracht Frankfurt, które w takim samym stopniu mogą ruszyć na puchary, jak i na 2. Bundesligę. Kto wie, może po cichu zaatakuje pozornie przeciętna Hertha Berlin, która w przeszłości czyniła podobne rzeczy.

Bardzo trudne zadanie czeka też beniaminków z Norymbergii i Duesseldorfu, których kadry są najuboższe, a kasy świecą największymi pustkami. Trudny sezon czeka też najprawdopodobniej Freiburg i Augsburg, a trudno sklasyfikować możliwości Mainz i Hanoweru. Wszystko zweryfikuje boisko, dlatego nieco więcej będzie można powiedzieć po pierwszej kolejce.

 

BUNDESLIGA – PROGRAM 1. KOLEJKI

Piątek, 24 sierpnia
Bayern Monachium – Hoffenheim 3:1 (1:0)

Sobota, 25 sierpnia
Fortuna Duesseldorf – Augsburg, 15:30
Wolfsburg – Schalke, 15:30
Freiburg – Eintracht Frankfurt, 15:30
Werder Brema – Hanower, 15:30
Hertha Berlin – Norymberga, 15:30
Borussia M’gladbach – Bayer Leverkusen, 18:30

Niedziela, 26 sierpnia
Mainz – Stuttgart, 15:30
Borussia Dortmund – RB Lipsk, 18:00