Nowak: Bo ja nikogo nie słuchałem

Po rekonstrukcji więzadła krzyżowego w kolanie czekał pan na powrót do gry pół roku. To jak na razie najtrudniejszy okres kariery?

Tomasz NOWAK: – Chyba tak. Nie byłem nauczony tak wiele meczów oglądać z trybun. Jak grasz, to stres odczuwasz tylko przed meczem. Po pierwszym gwizdku skupiasz się już wyłącznie na grze. Na widowni jest inaczej – nerwy są ogromne przez cały czas.

Gdyby ktoś poprosił pana o wydanie poradnika dla rekonwalescentów głodnych gry, co by się w nim znalazło?

Tomasz NOWAK: – Oj, boję się, że nie byłbym dobrym przykładem rekonwalescenta. Od początku wszystko robiłem bardzo szybko, żeby wrócić na boisko. Mówiono mi, że trzeba cierpliwie, spokojnie, ostrożnie. Ale ja nikogo nie słuchałem. Krótko po zabiegu odstawiłem ortezę i kule. Starałem się, żeby kolano pracowało samo normalnie. Nie było to do końca odpowiedzialne, ale dzięki temu jestem gotowy do gry wcześniej, niż pierwotnie zakładano.

W sobotę wieczorem arcyważny bój z Wisłą Płock. Tomasz Nowak ponownie założy kapitańską opaskę i pierwszy raz w tym roku zagra w ekstraklasie od pierwszej minuty…

Tomasz NOWAK: – Nie wiem jeszcze, czy rzeczywiście tak będzie, ale bardzo bym tego chciał. Jestem w pełnej gotowości, od trzech tygodni trenuję na pełnych obrotach. Sztab szkoleniowy wie, że może mi zaufać. Wiadomo, że mamy teraz problemy kadrowe – kontuzje, kartki. Cieszę się, że zdążyłem się wyleczyć w takim momencie, żeby drużynie jeszcze pomóc.

Po kartkowej absencji na rundę finałową wróci Szymon Pawłowski. Nie będzie pana frustrował fakt utraty funkcji kapitana?

Tomasz NOWAK: – Nie zastanawiałem się nad tym. Nawet jak byłem kontuzjowany, to i tak czułem się odpowiedzialny za tę drużynę. Mamy jednak teraz ważniejsze sprawy na głowie niż kapitańska opaska. Co kolejkę może ją zakładać ktoś inny, bylebyśmy tylko wygrywali. W szatni każdy wie, że w zespole nie ma równych i równiejszych. Oczywiście młodsi zawodnicy noszą sprzęt, jak wszędzie, ale każdy może się wypowiedzieć na takich samych zasadach.

Skoro padło słowo o odpowiedzialności – da się pan namówić na egzekwowanie rzutu karnego w najbliższej kolejce? W ostatnim czasie trener Valdas Ivanauskas przypłaca takie sytuacje stanem przedzawałowym…

Tomasz NOWAK: – Czy dam się namówić? Jak najbardziej tak. Jestem gotowy. Rzut karny mieliśmy w ostatniej kolejce, w Białymstoku. Nie byłem jednak wyznaczony, bo zacząłem mecz na ławce rezerwowych i nie było wiadomo, czy wejdę na boisko. Podszedł Szymek Pawłowski, a potem Vamara Sanogo. Po każdym treningu zostaję na murawie i ćwiczę karne. Nie będę miał problemu, żeby w sobotę wziąć na siebie taki rodzaj odpowiedzialności.

Obrazek z Kielc wymazany z pamięci? Jesienią nie wykorzystał pan tam „jedenastki”…

Tomasz NOWAK: – To też element futbolu. W każdy weekend ktoś gdzieś marnuje rzut karny. Raz na jakiś czas po prostu trzeba pochwalić bramkarzy, że potrafią stanąć na wysokości zadania przy strzale z jedenastu metrów.

W tej rundzie praktycznie co mecz chwalony jest beniaminek z Sosnowca, nawet jeśli przegrywa. Prezes Marcin Jaroszewski twierdzi, że w tej lidze nie ma drużyny, która byłaby poza zasięgiem Zagłębia…

Tomasz NOWAK: – Zgadzam się z taką tezą. Myślę, że zbudowaliśmy taką ekipę, która dzisiaj jest w stanie wygrać z każdym zespołem polskiej ekstraklasy. Z każdym przecież gramy jak równy z równym, a częściej jesteśmy nawet stroną dominującą. Liga jest tak zwariowana, że drużyna z dołu tabeli ogrywa kogoś z czuba, a tydzień później wysoko ulega komuś teoretycznie równorzędnemu. My chcemy i musimy wygrać wszystko.

Tylko wciąż nie wiemy jednego. Jest spisek sędziowski czy go nie ma?

Tomasz NOWAK: – Totalnie jestem oderwany od takiej optyki. Ale wiem, że kibice i dziennikarze głośno się nad tym zastanawiają. Wolę się skupić na tym, jak tracić mniej bramek. Albo jeszcze lepiej – jak zdobywać ich więcej. Nie miałbym nic przeciwko, żebyśmy każdy mecz kończyli wynikiem 4:3, jak ten z Wisłą Kraków. A spisek? Nawet jeśli jest, z nim też musimy wygrać…

Na zdjęciu: Kapitańska opaska w sobotnim wieczór najprawdopodobniej znów powędruje na ramię Tomasza Nowaka…