Nowe rozdanie Stebleckiego

Sebastian Steblecki powinien dobrze czuć się w Tychach. To przecież miasto tyleż piłkarskie, co też (a może – przede wszystkim) hokejowe, co dla wychowanka Cracovii i syna znakomitego przed laty hokeisty Romana nie jest bez znaczenia.

Liga Mistrzów na własne oczy

– Wychowując się, często przesiadywałem w szatni hokejowej. Bywałem na meczach, treningach. To moja dodatkowa pasja. Sam też próbowałem swoich sił w tej dyscyplinie, trochę kijem się pobawiłem. Lubię oglądać mecze. W Krakowie często chodziłem na ligę czy Champions League, która teraz zawita do Tychów. Teraz więc, jeśli tylko nie będzie kolidowało mi to z innymi obowiązkami, z miłą chęcią będę wybierał się na GKS – przyznaje 26-letni pomocnik, który dla trenera Ryszarda Tarasiewicza jest o tyle cennym wzmocnieniem, że może zagrać zarówno na boku pomocy, jak i w środku pola.

Aklimatyzując się w drużynie z ul. Edukacji 7, było mu tym łatwiej, że w szatni nie brakuje znanych mu twarzy. – Z Marcinem Biernatem wspólnie rozpoczynaliśmy przygodę z piłką w grupach trampkarskich czy młodzieżowych Cracovii. Znamy się bardzo długo. Grałem też z Edgarem Bernhardtem. Najpierw wspólnie awansowaliśmy z Cracovią do ekstraklasy – mówi Steblecki, któremu w pamięć zapadła też osoba… Mateusza Grzybka. – W kwietniu, gdy grałem z GKS-em jako zawodnik Chojniczanki, kończyłem mecz z nogą we krwi, bo Mateusz niefortunnie skoczył mi na nogę i… zrobił mi dziurę. Już następnego dnia rano byłem w szpitalu na szyciu. Nie mogłem nawet buta włożyć. Przy okazji pokażę mu kiedyś bliznę, jaką mi zostawił – uśmiecha się nowy pomocnik drużyny z Tychów.

Część projektu

Jego ostatnie lata to sinusoida. Spędził półtora roku w Eredivisie, w SC Cambuur-Leeuwarden. Po powrocie z Holandii spadł z Górnikiem Zabrze z ekstraklasy, potem kolejne półtora roku grał w macierzystej Cracovii, by ostatecznie zejść niżej, do I-ligowej Chojniczanki, której barw bronił minionej wiosny. Nie zagrzał tam jednak miejsca. – Gdybym był konkretniejszy i dał swoją grą drużynie trochę więcej, to może by mnie tu teraz nie było, a przygotowywalibyśmy się w Chojnicach do meczów w ekstraklasie… Był postawiony przed nami konkretny cel, którego nie zrealizowaliśmy. Brakło nam dwóch punktów, to nie było nic przyjemnego. Nie ma już jednak co do tego wracać, skoro teraz przede mną nowe rozdanie – podkreśla Steblecki, który podpisał z GKS-em roczny kontrakt. Uczynił to dwa tygodnie temu, ale mimo to sezon (przegrany mecz w Opolu) rozpoczął w wyjściowym składzie. – Nie było tak, że przyjechałem do Tychów i na pierwszy trening wyszedłem wstając prosto z kanapy. Cieszę się, że jestem w Tychach i wylądowałem w tak dużym klubie, mającym ambicje i aspiracje. Chcę być częścią tego projektu, drużyny o dużym potencjale, co udowodniła w poprzedniej rundzie – zaznacza 26-latek.