Szok w Tychach

Przed tygodniem tyszanie przełamali się w domowym starciu ze spadkowiczem z Niecieczy, dlatego plan na kolejne dwa występy przed własną publicznością– ze Stomilem i Garbarnią – mógł być tylko jeden. – Chcemy zdobyć komplet punktów – zapowiadał Kamil Zapolnik, napastnik GKS-u, zaznaczając jednocześnie, że w piątkowy wieczór jego i kolegów nie czeka łatwe zadanie. – Olsztynianie będą w tym sezonie przedstawicielem solidnego środka tabeli – ostrzegał Zapolnik.

Cierpliwość nagrodzona

Trener Kamil Kiereś, pod którego wodzą w 2016 roku tyszanie awansowali do I ligi, po raz drugi poprowadził Stomil na starych dla siebie tyskich śmieciach. O ile jednak w marcu skończyło się dla niego porażką 0:1, o tyle wczoraj było znacznie milej. Szkoleniowiec mówił jakiś czas temu, że jego drużyna nie może zwracać uwagi na serię wyjazdów – z powodu remontu płyty boiska będzie ich w sumie aż 10 – a musi grać tak, jakby występowała u siebie.

W piątkowy wieczór od pierwszego gwizdka było to widać. Goście z Warmii grali mądrze, dojrzale, spokojnie, nie dopuszczając do większego zagrożenia we własnym polu karnym. Jedyne, na co było stać tyszan przed przerwą, to kilka niecelnych prób z dystansu – Sebastiana Stebleckiego, Łukasza Grzeszczyka i Edgara Bernhardta – oraz centrę Zapolnika, której nie zdołał zamknąć stojący na 4. metrze Grzeszczyk.

Olsztynianie cierpliwie zaś czekali na swoją szansę. Doczekali się w 39 minucie. Płasko z lewej flanki dośrodkował Remigiusz Szywacz, czyli były obrońca… GKS-u, pożegnany zimą bez żalu. Nikt nie zdołał wyekspediować piłki, ta przeszła też obok Konrada Jałochy, dlatego Wołodymir Tanczyk tylko skierował ją do „pustaka”. Mimo to, goście mogli schodzić do szatni z delikatnym poczuciem… niedosytu. Mieli jeszcze dwie świetne szanse. Po kontrze i podaniu Grzegorza Lecha, Tanczyk uprzedził tyskiego bramkarza, ale ten ostatecznie zdołał interweniować, zaś niemal równo z gwizdkiem na przerwę – po rzucie rożnym – przestrzelił młodzieżowiec Michał Góral.

Kuriozum

Kibice pierwszy raz stracili cierpliwość już kilkanaście sekund po rozpoczęciu drugiej połowy, gdy gwizdami i ironicznymi brawami skwitowali podanie Marcina Biernata do bramkarza. Stomil bardzo szybko mógł podwyższyć prowadzenie, szansę na drugą asystę miał Szywacz. Tym razem lewy obrońca prostopadłym dograniem obsłużył Górala, ten stanął „oko w oko” z Jałochą – fakt faktem, że kąt był ostry – ale przegrał ten pojedynek. GKS bił głową w mur i jeśli w ogóle „pachniało” wyrównaniem, to tylko po stałych fragmentach.

Gol padł w 67 minucie, ale znów dla gości. Kuriozalny! Jałocha nie zrozumiał się z Keonem Danielem i… nie złapał na 15 metrze niegroźnej z pozoru piłki, którą przejął Grzegorz Lech i ze spokojem ulokował w siatce. Dwie bramki, dwie zdobyte do „pustaka”… Takich prezentów olsztynianie z pewnością się nie spodziewali. Już chwilę później zdziwienie zamieniło się w konsternację. Najpierw Jałochę – po świetnym dograniu Lecha – mógł pokonać Tanczyk. Ukrainiec nie uczynił tego, ale przejął odbitą piłkę, wypracował sobie pozycję w polu karnym, spokojnie zagrał wzdłuż bramki, a tam formalności dopełnił Góral.

Tyszanie – jak wieszczyliśmy nawet na okładce piątkowego „Sportu” – mieli zacząć marsz w górę tabeli, ale zostali wypunktowani przez niżej notowanego przeciwnika. Jest o czym myśleć, a szansa na rehabilitację – już w środę, gdy na Edukacji zawita Garbarnia.

 

GKS Tychy – Stomil Olsztyn 0:3 ((0:1)

0:1 – Tanczyk, 39 min, 0:2 – Lech, 67 min, 0:3 – Góral, 71 min

GKS: Jałocha – Grzybek, Biernat, Tanżyna, Abramowicz – Daniel, J. Piątek – Steblecki (59. Mańka), Grzeszczyk, Bernhardt (82. Giel) – Zapolnik. Trener Ryszard TARASIEWICZ.
STOMIL: Leszczyński – Kubań, Sołowiej, Wełnicki, Szywacz – Tanczyk (84. Bucholc), Trojak, Lech (80. Kun), Stromecki, Piotr Głowacki – Góral (90. Śledź). Trener Kamil KIEREŚ.
Sędziował Piotr Urban (Warszawa). Widzów 5527. Żółta kartka: Grzybek.
Piłkarz meczu – Grzegorz LECH.