O półfinał z Lyneelem

Siedem punktów zabrakło drużynie Jastrzębskiego Węgla, aby zakończyć rozgrywki fazy zasadniczej PlusLigi na drugim miejscu, a co za tym idzie – zapewnić sobie grę od razu w półfinale. Trzecie miejsce po rozegraniu 26 kolejek nie jest wprawdzie złe, ale tak ukształtowała się sytuacja w tym sezonie, że zajęcie takiej pozycji oznacza potyczkę z PGE Skrą Bełchatów – obrońcą mistrzowskiego tytułu i świeżo upieczonym półfinalistą Ligi Mistrzów, który wyeliminował jednego z rosyjskich gigantów, Zenit Sankt Petersburg.

Czy można było takiego rozwiązania uniknąć? Z pewnością, bo przecież „Pomarańczowi” tracili punkty w meczach z MKS-em Będzin, Cuprum Lubin, Chemikiem Bydgoszcz czy Indykpolem AZS-em Olsztyn. A żaden z tych zespołów nie awansował do fazy play off.

Drużyny po przejściach

Skra tymczasem o promocję musiała walczyć niemal do samego końca. Zespół Roberto Piazzy przeżywał w tym sezonie trudne chwile. W znacznej mierze z powodu plagi kontuzji, jaka dopadła drużynę. Warto posłużyć się przykładem z meczu z… Jastrzębskim Węglem. 6 lutego w hali Energia sztab szkoleniowy Skry wpisał do protokołu meczowego tylko 11 zawodników. Zabrakło Milada Ebadipoura i Artura Szalpuka, a Mariusz Wlazły pojawiał się na parkiecie jedynie okazjonalnie. To i tak nie był najgorszy moment, bo w „szczytowym” okresie nawet sześciu zawodników Skry było niezdolnych do gry. Dlatego w fazie zasadniczej bełchatowianie doznali aż 10 porażek. Trudno sobie przypomnieć podobny sezon w wykonaniu 9-krotnych mistrzów Polski.

Jastrzębski Węgiel też miał swoje problemy kadrowe, szczególnie pod koniec sezonu regularnego. Wówczas, w krótkim odstępie czasu, z gry wypadli Lukas Kampa, Nikodem Wolański i Julien Lynnel. Dwaj pierwsi z urazami poradzili sobie szybciej, niż przewidywano, chociaż rezerwowy rozgrywający wciąż gra z opatrunkiem na kciuku. Najgorzej wyglądała sytuacja francuskiego przyjmującego, który naderwał mięsień przywodziciela. W ostatnich meczach fazy zasadniczej „Julek”, jak nazywają go jastrzębscy kibice, nie zagrał. Ale dziś wyjdzie na parkiet w pierwszej szóstce, bo odzyskał pełnię sprawności.

Od dwóch lat nie przegrali

– Nasza rywalizacja ze Skrą jest najprawdopodobniej najmocniejszym ćwierćfinałowym zestawieniem w Plus Lidze w ostatnich latach – zauważył Julien Lyneel i trudno się z nim nie zgodzić. – Gramy z mistrzem Polski i półfinalistą Ligi Mistrzów. Kontuzjowani zawodnicy wrócili i grają coraz lepiej. Przed nami trudne zadanie – dodał przyjmujący jastrzębskiego zespołu, który podkreślił jednak, że nie należy za bardzo skupiać się na rywalu, tylko na sobie. – Rozgrywamy dobry sezon. Do play offu podchodzimy z wiarą we własne możliwości. Wiemy, że jesteśmy w stanie grać na najwyższym poziomie. Chcemy znaleźć się w półfinale – podkreślił 29-letni Francuz.

Atutem, który bez wątpienia przemawia za Jastrzębskim Węglem, jest fakt, że od dwóch sezonów Skra nie potrafi znaleźć sposobu na „Pomarańczowych” w bezpośredniej konfrontacji. W ubiegłych rozgrywkach sezonu zasadniczego jastrzębianie byli jedynym zespołem, który dwa razy pokonał bełchatowian i jedynym, który wygrał mecz w ich hali. W obecnych rozgrywkach Jastrzębski Węgiel, zarówno u siebie, jak i na wyjeździe, wygrywał ze Skrą za trzy punkty. Ostatni raz ekipa z Bełchatowa pokonała „Pomarańczowych” 27 lutego 2017 roku, kiedy to przed własną publicznością wygrała 3:2.

 

Na zdjęciu: Julien Lyneel wyleczył kontuzję i w pełni sił przystąpi do rywalizacji o półfinał PlusLigi.