Oddech ulgi w Sosnowcu

Zagłębie Sosnowiec przypomniało sobie, jak smakuje zwycięstwo. W klubie liczą, że wygrana nad Lechią to pierwszy krok do odbicia się od dna w ligowej tabeli.


Zagłębie Sosnowiec wraca do gry?

Zwycięstwo nad zespołem z Gdańska oglądało ponad siedem tysięcy widzów. To niezły wynik jak na polskie realia zważywszy na to, że sosnowiczanie zaliczyli ligowy falstart. Ci, którzy w niedzielne popołudnie przybyli na ArcelorMittal Park na pewno nie żałowali swojej decyzji. Tak skutecznie grającego Zagłębia nie oglądali już dawno. – Chciałbym z całego serca podziękować kibicom, którzy w takiej trudnej dla nas chwili zjawili się tak licznie na stadionie i dopingowali nas cały czas, a najgoręcej w tych trudnych momentach. Zdajemy sobie sprawę z tego, że to początek naszej, ale myślę, że będzie ona owocna. Zagłębie teraz jest w piekle, ale chcemy dojść do nieba – mówił po meczu Artur Derbin, szkoleniowiec Zagłębia. Kibice sosnowiczan zgotowali mu owację jeszcze przed końcowym gwizdkiem, głośno skandując jego nazwisko.

Po remisie 0:0 w Opolu trener Derbin przed starciem z Lechią nie dokonał korekt w składzie i w ustawieniu. Stąd znów widzieliśmy trójkę środkowych obrońców, choć nie jest to styl, który preferuje szkoleniowiec.

– Przychodząc do Sosnowca, chciałem grać czwórką defensorów, ale okazało się, że nie mam do dyspozycji bocznych obrońców, dlatego musiałem budować strukturę zespołu na grę trójką. Kolejny raz postawiłem na to ustawienie i to wypaliło. Zresztą w Opolu także się na nich nie zawiodłem. Czy zagramy na czterech obrońców? Nie wiem. Teraz doszły urazy, już w trakcie pierwszej połowy kontuzji doznał Vedran Dalić, zresztą w drugiej połowie z tego samego powodu zszedł Dominik Jończy, dlatego musimy poczekać na to, co się wydarzy – zaznacza trener Zagłębia, któremu w krótkim czasie udało się podnieść zespół z kolan.

– Moim pierwszym zadaniem było podniesienie morale drużyny. Oni uwierzyli w to, co mam im do przekazania. Na to wszystko potrzeba czasu, fajnie, że na ten moment wszystko nam się spina i mam nadzieję, że tak samo będzie także z biegiem czasu – podkreśla Artur Derbin.


Czytaj także:


Szkoleniowiec sosnowiczan ma pomysł na swój zespół i chce go wdrażać w życie w kolejnych meczach. – Będziemy chcieli przebywać jak najczęściej na połowie rywala, chcielibyśmy odbierać piłkę wysoko, to ma być w naszym DNA. W Opolu zagraliśmy na zero z tyłu, dzisiaj się nie udało, ale skupiliśmy się głównie na ofensywie. Wiele akcji mogło się podobać, wykreowaliśmy wiele sytuacji. Chcemy wygrywać – stwierdza opiekun Zagłębia, który nie zamierza jednak składać żadnych deklaracji co do celów zespołu na najbliższe tygodnie.

– Chcemy się wydostać z tego „piekła”. Razem ze sztabem i zarządem usprawniamy naszą pracę i to wszystko przyniesie w końcu efekty. Potrzeba w takich momentach też trochę szczęścia, a my je w meczu z Lechią mieliśmy. Przy stanie 1:0 goście z wolnego strzelają w słupek, my wyprowadzamy atak, po którym Meik Karwot strzela bramkę marzenie, wcześniej otrzymując asystę po złym przyjęciu Nikodema Zielonki, a potem przy stanie 3:2 rywale, pod naszą presją, ale szybko dostają dwie czerwone kartki. Oczywiście szczęściu trzeba pomóc i my mu pomogliśmy. Teraz mamy trochę przerwy, w tym czasie sparing z Cracovią, okazja do przećwiczenia pewnych schematów – mówi trener sosnowiczan.


Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus