Odlot Żurawa nie pomógł Zagłębiu

Beniaminek z Łęcznej tyleż rzutem na taśmę, co zasłużenie zaksięgował trzecią z rzędu wygraną, zapraszając lubinian do walki o utrzymanie.


Gdyby w styczniu ktoś powiedział, że 2021 rok w ekstraklasie zakończy się 3 zwycięstwami z rzędu Górnika Łęczna, można by tylko popukać się w czoło. Fakty są jednak takie, że po sensacyjnym awansie uzyskanym w roli beniaminka i trudnych dwóch miesiącach uczenia się elity, drużyna z Lubelszczyzny dorosła do jej wymagań.

Dziś miło patrzeć, jak każda sekunda jej poczynań natchniona jest wiarą w możliwość uniknięcia spadku. W niedzielę ta wiara przełożyła się na 3-punktową zdobycz – uzyskaną tyleż rzutem na taśmę, co zasłużenie. Gospodarze przez ponad godzinę gonili wynik, decyzją trenera Kamila Kieresia zmienili ustawienie, budowali ataki pozycyjne, raz za razem szukali dośrodkowań czy strzałów.

– Graliśmy do samego końca, z minuty na minutę rozkręcaliśmy się, na święta udajemy się w świetnych nastrojach. Za nami bardzo udany miesiąc. Patrząc na miejsce, w jakim jeszcze niedawno byliśmy: zrobiliśmy coś wielkiego, co pozwala nam realnie rywalizować o utrzymanie – podkreślał szkoleniowiec łęcznian po meczu, którego jednym z kluczowych momentów była 72 minuta.

Goście świętowali już bramkę na 2:0, ale ostatecznie została anulowana, bo Mateusz Bartolewski, którego strzał do siatki dobił Karol Podliński, znajdował się na spalonym. Lubinianie nie podwyższyli zatem prowadzenia objętego w 13 minucie po kapitalnym uderzeniu Jakuba Żubrowskiego z rzutu wolnego. Prócz tego pięknego gola, nie zrobili wiele, by wywieźć punkty z Łęcznej, a nawet jeśli dochodzili do sytuacji, bez zarzutu swoją robotę w bramce Górnika wykonywał Maciej Gostomski.

Zwolnienie trenera Dariusza Żurawa, które stało się faktem po środowej porażce w Warszawie, nie dało „miedziowym” impulsu. W dodatku sami pomogli łęcznianom odwrócić losy meczu. Wyrównanie padło po rzucie karnym, sprokurowanym przez bezsensowne zagranie ręką Kacpra Lepczyńskiego, a wynik ustalił Bartosz Śpiączka, który zgubił krycie po dośrodkowaniu Damiana Gąski z rzutu rożnego. Dla snajpera łęcznian było to już 9. trafienie w sezonie.


Górnik Łęczna – Zagłębie Lubin 2:1 (0:1)

0:1 – Żubrowski, 13 min (wolny), 1:1 – Banaszak, 83 min (karny), 2:1 – Śpiączka, 90 min (głową, asysta Gąska).

GÓRNIK: Gostomski – Szcześniak, Rymaniak, Leandro – Goliński (46. Banaszak), Serrano (61. Drewniak), Gol, Lokilo, Gąska (90+4. Kalinkowski, Krykun (69. Pajnowski) – Śpiączka. Trener Kamil KIEREŚ. Rezerwowi: Woźniak, Król, Midzierski, Tkacz, Tymosiak.

ZAGŁĘBIE: Hładun – Chodyna, Lepczyński, Pantić, Kruk, Bartolewski – Szysz (69. Łakomy), Żubrowski, Poręba, Żivec (77. Wójcicki) – Zajic (63. Podliński). Trener Paweł KARMELITA. Rezerwowi: Weirauch, Dudziński, Kłudka, Pakulski, Pieńko, Żiguljov.

Sędziował Sebastian Krasny (Kraków). Widzów 2204. Żółte kartki: Leandro (22. faul), Gol (76. faul), Rymaniak (85. niesp. zach.) – Kruk (3. faul), Żivec (84. niesp. zach., na ławce), Pantić (90+4. faul).

Piłkarz meczu – Bartosz ŚPIĄCZKA.


Fot. Tomasz Folta/PressFocus