Remis w kazachskim piekle

Ordabasy – Legia Warszawa. Zespół Kosty Runjaicia nie zagrał nadzwyczajnie w Szymkencie, ale zdołał odrobić straty i rezultat 2:2 nie jest wynikiem złym.


Gdy rozpoczynał się mecz w Szymkencie, mieście na południu Kazachstanu, przy granicy z Uzbekistanem, które oddalone jest o ponad 4000 km od Warszawy, temperatura sięgała 35 stopni Celsjusza. Wprawdzie ze względu na różnicę czasu było już po zmroku, ale i tak oddychał się ciężko. Legia zaczęła jednak spotkanie całkiem żwawo, a Patryk Kun mógł dać prowadzenie wicemistrzowie Polski już w 7. minucie. Uderzał nieźle, pod poprzeczkę, ale Bechan Szajzada, golkiper Ordabasów, był bardzo czujny. Czego nie można było, niestety, powiedzieć o Kacprze Tobiaszu, bo to błąd golkipera „wojskowych”, w znacznej mierze, zdecydował o tym, że gospodarze niedługo po sytuacji dla polskiej drużyny, objęli prowadzenie.

Nie popisał się w tej sytuacji też Radovan Pankov, który po podaniu z głębi pola dał się zbyt łatwo ograć Wsiewołodowi Sadowskiemu. Białorusin dostrzegł jednocześnie niezdecydowanie bramkarza, który ni to chciał wyjść daleko, ni to wracać się do bramki, i postanowił go przelobować. Udanie, dodajmy, i kazachski zespół objął prowadzenie. Do końca pierwszej połowy Legia miała przynajmniej dwie sytuacje, by doprowadzić do wyrównania. Najpierw Marc Gual, po udanym dryblingu, huknął na bramkę, ale kolejny raz świetnie spisał się Szajzada. Już w doliczonym czasie premierowej pod bramką rywala pogubił się Artur Jędrzejczyk.

Po przerwie Legia była bardzo bliska strzelenia gola, ale… samobójczego. Bartosz Slisz przeciął dośrodkowanie z lewej flanki i niewiele zabrakło, by pokonał własnego bramkarza. Chwile później Tobiasz musiał jednak po raz drugi wyciągać piłkę z siatki. Z rzutu rożnego dośrodkował Aschat Tagybiergien, a zupełnie niepilnowany w polu karnym był Mbodj, który głową podwyższył na 2:0.


Czytaj także


Wynik zatem był dla warszawskiego zespołu fatalny, a na dodatek Ordabasy miały sytuację na zdobycie trzeciego gola. Kosta Runjaić, opiekun „wojskowych” musiał jakoś drużyną wstrząsnąć i przeprowadził podwójną zmianę, a jednym z nowych piłkarzy był Makana Baku, który wyraźnie rozruszał grę i już po pierwszej jego akcji Legia strzeliła wreszcie bramkę.

Były napastnik niemieckiej młodzieżówki uruchomił Guala, który wpadł w polu karne i niczym na tacy wyłożył piłkę Tomaszowi Pekhartowi. Czech pokazał już w ligowym meczu z ŁKS-em, że jest w dobrej formie strzeleckiej i nie miał żadnych problemów, by z bliska umieścić piłkę w siatce. Gol kontaktowy dobrze Legii zrobił. W miarę upływu czasu piłkarze Kosty Runjaicia zdobywali inicjatywę i dążyli do wyrównania. Paweł Wszołek, gdy zdecydował się na strzał, pomylił się nieznacznie, posyłając piłkę obok słupka. Ale gdy były reprezentant Polski postanowił podawać, Legia wyrównała.

Warto dodać jeszcze, że zmiany to było coś, co w tym meczu szkoleniowcowi Legii się udało. Wszołek bowiem wyłożył piłkę – po świetnym zagraniu Rafała Augustyniaka z głębi – Blażowi Kramerowi, który na placu gry pojawił się 4 minuty wcześniej, zastępując Pekharta. Słoweniec nie mógł spudłować z 5 metrów do pustej bramki i wicemistrz Polski odrobił straty. W ostatniej minucie doliczonego czasu Kramer miał jeszcze na nodze piłkę na 3:2, ale jego strzał zatrzymał bramkarz Ordabasów. Legia na pewno nie zagrała w Kazachstanie wybitnego meczu, ale fakt, że zdołała odrobić straty jest w kontekście rewanżu przy Łazienkowskiej dobrą informacją.


Ordabasy – Legia Warszawa 2:2 (1:0)

1:0 – Sadowski, 13 min, 2:0 – Mbodj, 48 min, 2:1 – Pekhart, 63 min, 2:2 – Kramer, 86 min.

ORDABASY: Szajzada – Mbodj (72. Matić), Małyj, Jerłanow – Auro, Tagybiergien, Makarenko, Sujumbajew (88. Astanow) – Isłamchan (72. Narziłfdajew), Sadowski (46. Tungyszbajew), Umarow (72. Abdixogilow). Trener Aliaksandr SIADNIOU.

LEGIA: Tobiasz – Pankov, Augustyniak, Jędrzejczyk – Wszołek, Slisz, Celhaka (62. Elitim), Kun (62. Baku) – Josue (82. Rosołek), Pekhart (82. Kramer), Gual (73. Muci). Trener Kosta RUNJAIĆ.

Sędziował Helgi Mikael Jonasson (Islandia). Żółte kartki: Mbodj, Jerłanow, Narziłdajew, Tagybiergien – Pankov, Jędrzejczyk.


Fot. Wojciech Dobrzyński/Pressfocus