Legia jest zdecydowanym faworytem

– Raczej nie będę oryginalny, dla mnie głównym pretendentem do mistrzostwa Polski jest w najbliższym sezonie Legia Warszawa. Dlaczego? Bo roszady w kadrze są niewielkie i bardzo konkretne – mówi Paweł Sibik


Rozmowa z trenerem Pawłem Sibikiem, byłym reprezentantem Polski, uczestnikiem mistrzostw świata w 2002 roku w Korei Płd. i Japonii.

Raków Częstochowa w nadchodzącym sezonie będzie liczył się w walce o mistrzowski tytuł?

Paweł SIBIK: – Życzę bardzo dobrze Dawidowi Szwardze i trzymam za niego kciuki. Znam go od dziecka, bo grałem w Odrze Wodzisław Śląski z jego ojcem, Mirkiem. Przyznaję szczerze, że byłem zaskoczony, gdy dotarła do mnie informacja, że jest w Rakowie asystentem trenera Marka Papszuna. Wtedy nic o tym nie wiedziałem. Teraz został rzucony na głęboką wodę i jestem ciekawy, jak sobie poradzi.

Mocniejsi od mistrza

Moim zdaniem dla zespołu prowadzonego przez Dawida Szwargę miejsce na podium będzie sukcesem, ale nie przewiduję dla drużyny spod Jasnej Góry miejsca na jego najwyższym stopniu. Zgodzi się pan ze mną?

Paweł SIBIK: – Też mi się wydaje, że w nadchodzących rozgrywkach ligowych Legia Warszawa i Lech Poznań będą mocniejsze od aktualnego mistrza Polski. Ale nie tylko one mogą namieszać w tabeli. Nie można zapominać o Pogoni Szczecin, która w ostatnich kilku sezonach meldowała się regularnie w TOP 4. Nie można wykluczyć, że znajdzie się jeszcze jakiś „czarny koń”, któryś z beniaminków również może pokrzyżować szyki ligowym potentatom.

– Poza tym niewiele klubów w polskiej lidze w przeszłości potrafiło zdobyć mistrzowską koronę dwa razy z rzędu. Raków Częstochowa w trzech ostatnich latach meldował się w ścisłej czołówce – dwukrotnie sięgnął po tytuł wicemistrza Polski, a w poprzednim sezonie osiągnął największy sukces w swojej historii, wygrywając rywalizację w PKO BP Ekstraklasie. Trudno będzie mu to powtórzyć, bo główny architekt tego sukcesu, czyli Marek Papszun odszedł z klubu. Pożyjemy – zobaczymy.

Trenerowi Szwardze sytuację skomplikowała poważna kontuzja lidera drużyny, Ivana Lopeza. Moim zdaniem jego absencja redukuje wartość częstochowian o co najmniej 30 procent, niezależnie od tego kto jeszcze dołączy do drużyny. Taka teza jest zbyt śmiała i pozbawiona sensu?

Paweł SIBIK: – Niekoniecznie. Trudno przecież przecenić wkład Hiszpana we wcześniejsze osiągnięcia Rakowa i nie tak łatwo będzie go zastąpić. „Bezkolizyjnie” mogliby go zastąpić tylko piłkarze pokroju Cristiano Ronaldo, czy Roberta Lewandowskiego. Inni będą potrzebowali czasu, by się zaaklimatyzować w nowym zespole, zorientować się, jakie są „uroki” polskiej ekstraklasy itp. To się nie dzieje z dnia na dzień.

Legia faworytem

Jaki zespół – w pańskim rankingu – jest głównym kandydatem do sięgnięcia po mistrzowską koronę w nadchodzących rozgrywkach?

Paweł SIBIK: – Raczej nie będę oryginalny, dla mnie głównym pretendentem do mistrzostwa Polski jest w najbliższym sezonie Legia Warszawa. Dlaczego? Bo roszady w kadrze są niewielkie i bardzo konkretne. Wicemistrzowie Polski zatrzymali lidera, czyli Portugalczyka Josue, „obudowali” go wartościowymi graczami, takimi jak Patryk Kun, czy Kolumbijczyk z hiszpańskim paszportem Juergen Elitim.

– No i dołączył do niej grający wcześniej w Jagiellonii Białystok hiszpański napastnik Marc Gual. Jestem przekonany, że ten zawodnik dopiero w Legii pokaże pełnię swoich umiejętności i możliwości, bo niewątpliwie ma „smykałkę” do strzelania goli. I nie mam wątpliwości, że poradzi sobie z presją, jaka będzie na nim ciążyła.

Drugi stopień podium rezerwuje pan dla?

Paweł SIBIK: – Lecha Poznań. Wiem, że latem stracił kilku bardzo wartościowych piłkarzy, takich jak chociażby Michał Skóraś, Pedro Rebocho, czy Lubomir Szatka, ale ich odejście było po prostu siłą wyższą. Natomiast transfer Skórasia był dla „Kolejorza” poważnym zastrzykiem finansowym. O poważnych planach i wysokich aspiracjach poznaniaków świadczy również fakt, że oparli się pokusie sprzedaży do Besiktasu Stambuł Kristoffera Velde, chociaż na stole leżało osiem milionów euro.

– Do końca okienka transferowego lechici na pewno znajdą na rynku klasowych, wartościowych piłkarzy, którzy wzmocnią ich kadrę. Praktyka transferów młodych, utalentowanych wychowanków daje im wymierne korzyści finansowe od kilku lat. Gdyby w ostatnich latach zatrzymali wszystkich swoich wartościowych piłkarzy, którzy mieli ważne kontrakty, byliby regularnie mistrzami Polski.

– Trener John van den Brom musi tylko zgrać nowych zawodników z resztą ekipy. Te „oszczędne” transfery są bardzo przemyślanymi ruchami klubu z Bułgarskiej. Droga do sukcesu to nie zakupy hurtowe, na przykład dziesięciu zawodników, jak robiła to chociażby Miedź Legnica, tylko skupienie się na jakości, nie ilości.

Bez dominacji będzie ciekawiej

Czołowe kluby ekstraklasy tego lata dokonują „treściwych” zakupów. Pogoń Szczecin na przykład pozyskała napastnika Efthymiosa Koulourisa, byłego króla strzelców ligi greckiej, który ma na koncie 18 meczów w reprezentacji swojego kraju. Takie transakcje robią wrażenie?

Sibik wskazuje
Fot. Maciej Przygoda/PressFocus

Paweł SIBIK: – Na pewno. Pokazują, że nie ściąga się do drużyny zawodników przypadkowych, tylko takich, których możliwości są na określonym, wysokim pułapie. Ci piłkarze nie pękną w konfrontacji z zespołami zagranicznymi, bo są z nimi „oswojeni”. W Grecji gra mnóstwo obcokrajowców, to nie są piłkarskie „ogórki”. Dodadzą kolorytu polskiej lidze, a ponadto będą inne zespoły i innych piłkarzy zmuszać do podnoszenia umiejętności. W przeciwnym wypadku na boisku mogą stać się pośmiewiskiem. A nam chodzi przecież o to, żeby PKO BP Ekstraklasa była ciekawa i na coraz wyższym poziomie.

W sezonie 2023/2024 spodziewa się pan dominacji jednej drużyny, jak w poprzednim sezonie, czy też losy mistrzowskiego tytułu będą ważyły się do ostatniej kolejki?

Paweł SIBIK: – Wolałbym nie snuć prognoz, bo można się sparzyć. Dlatego wstrzymam się z kreśleniem konkretnego scenariusza. Byłbym jednak bardzo zadowolony, gdyby żadnemu z zespołów nie udało się zdominować reszty stawki. Wtedy rozgrywki będą ciekawsze, bardziej emocjonujące, a przecież o to w tym wszystkim chodzi. W takich sytuacjach kibice chętniej zasiadają na trybunach lub przed ekranami telewizorów. Nie obraziłbym się, gdyby losy mistrzowskiego tytułu rozstrzygnęły się dopiero w ostatniej kolejce. Bez względu na to, jaka drużyna będzie beneficjentem.

Walka o utrzymanie?

Niewielu kibiców wie, a tylko nieliczni pamiętają, że podczas swojej przygody piłkarskiej był pan również piłkarzem Ruchu Chorzów. Teraz „Niebiescy” wrócili na łono ekstraklasy. Jaką rolę dla nich pan rezerwuje? Będą walczyli o utrzymanie, czy bez problemów będą „pykać” sobie w środku tabeli?

Paweł SIBIK: – Oczywiście bardzo się cieszę, że Ruch wrócił do elity. Trzymam za „Niebieskich” kciuki, bo kilka osób znam bardzo dobrze. Znam na przykład osobiście obecnego prezesa klubu z Cichej, Seweryna Siemianowskiego, przeciwko któremu grałem w lidze, a gdy ja byłem w Ruchu, on piastował – o ile pamięć mnie nie myli – funkcję koordynatora SMS-u.

– Sztab szkoleniowy chorzowian to moi koledzy jeszcze z czasów gry w Odrze Wodzisław Śląski. Nie tylko Jarosław Skrobacz i Janek Woś, ale również Wojtek Grzyb. Jakby kibice Ruchu mieli słabą pamięć, to przypomnę, że „Grzybek” spędził w Odrze 3,5 roku, gdy grała w ekstraklasie. Przez Odrę przewinęło się kilku innych dobrych piłkarzy, którzy potem „poszli w trenerkę”. Łukasz Sosin jest w tej chwili asystentem trenera Marcina Brosza w reprezentacji Polski U-19, Marek Saganowski prowadzi Wisłę Płock, a jego prawą ręką w randze asystenta Ariel Jakubowski, w przeszłości również związany z Odrą i Ruchem. Ale wróćmy do Ruchu – to nie będzie dla chorzowian łatwy sezon, bo wszystkie mecze rozegrają na wyjeździe.

– Wiem, czym się to je, bo prowadząc Lechię Dzierżoniów przez dwa ostatnie lata grałem na wyjeździe, na boisku w Pieszycach. Obojętnie, czy Ruch będzie grał w Gliwicach, czy na Stadionie Śląskim, nie jest to jego prawdziwy dom. Owszem, kibice dopisują i starają się robić wszystko, by piłkarze mieli namiastkę własnego stadionu, ale to nie to samo.


Czytaj także w kategorii PIŁKA NOŻNA


– Poza tym „Niebiescy” na tle innych drużyn ekstraklasy nie są finansowymi krezusami i to może być poważny aspekt w ich rywalizacji w elicie. Uważam, że będą raczej walczyli o utrzymanie, ścisła czołówka jest – moim zdaniem – poza ich zasięgiem. Wierzę jednak, że zdołają przedłużyć swój pobyt w PKO BP Ekstraklasie na sezon 2024/2025.


Na zdjęciu: Największym sukcesem Legii w letnim okienku transferowym było zatrzymanie Portugalczyka Josue.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.