Petković ma klasę i doświadczenie

Rozmowa z Ryszardem Komornickim, 20-krotym reprezentantem Polski, czterokrotnym mistrzem Polski w barwach Górnika w latach 80., obecnie trenerem w szwajcarskim FC Wohlen.


Vladimir Petković może zostać selekcjonerem reprezentacji Polski. To dobrze czy źle?

Ryszard KOMORNICKI: – (Śmiech) Dla niego źle. Ja znam go o tyle, że raz że spotykałem się z nim na kursach trenerskich, a z kolei jako szkoleniowiec , to nienawidziłem przeciwko niemu grać.

Dlaczego?

Ryszard KOMORNICKI: – Był wtedy trenerem w Young Boys, a ja w Aarau. Na osiem bezpośrednich spotkań, to raz czy dwa razy zremisowaliśmy, a resztę gier poprzegrywaliśmy, w tym wysoko szczególnie, kiedy przychodziło grać w Bernie. Nie darzyłem go za to sympatią (śmiech).

A na boisku graliście między sobą? Petković jest kilka lat młodszy od pana. Na początku lat 90. Występowaliście w szwajcarskich klubach.

Ryszard KOMORNICKI: – Na boisku to bym go pewni z pięć razy wkręcił. Ale nie, nie graliśmy przeciwko sobie. Jako trener to on mnie wkręcał. Wygrywali, wygrywali wysoko i strasznie mnie to wkurzało. Potrafiliśmy zwyciężyć z teoretycznie lepszymi drużynami niż Young Boys Petkovicia, jak Basel czy 1.FC Zurich, a przegrywaliśmy z nimi.

Dlaczego z zespołem trenera Petkovica grało się tak trudno?

Ryszard KOMORNICKI: – Bo grali agresywnie, pressingiem, szybko, a do tego ofensywnie. Trudno było się bronić. Trener Petković, jak go tak obserwowałem i obserwuję, to ma taki denerwujący spokój. Potrafi się dogadać z zawodnikami i dobrać ich do swojego stylu, do tego jak chce grać. A czy to dobrze, że może być selekcjonerem? Ja mówię tak: czy trenerem naszej kadry będzie Petković czy ktoś inny, to dobrze żeby szerzej spojrzał na problemy polskiej piłki czyli w tym wypadku szkolenie. Ja zawsze powtarzam jedno, że czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał. My zawsze czy często zabieramy się do wszystkiego, ale nie od tej strony co trzeba. Reprezentacja, to jest produkt końcowy. Tam już nie ma co poprawiać. Co taki trener-selekcjoner może uczyć Lewandowskiego czy Glika? Prowadzenia piłki czy jak się mają zachowywać? Oni się tego już nauczyli, grają w porządnych klubach. Czy wy nie widzicie tego, że mamy w Polsce problem za szkleniem? Ta nasza myśl szkoleniowa, ten nasz model gry, to co to jest? To co graliśmy na mistrzostwach świata? My jesteśmy nastawieni strasznie defensywnie. Jak byłem jeszcze niedawno dyrektorem w GKS Tychy, to widziałem jak to wygląda, że 12-letnie dzieciaki ćwiczyły już granie pressingiem, wszystko w obronie. Nie uczy się chłopaków żeby strzelali bramki, tylko żeby bronili. To choroba polskiej piłki. Za mało indywidualności, za mało indywidualnej pracy.

A jak to w Szwajcarii wygląda?

Ryszard KOMORNICKI: – W latach 90. selekcjonerem reprezentacji Szwajcarii został Roy Hodgson [angielski szkoleniowiec prowadził Helwetów w latach 1992-95 – przyp. red.]. Pierwsze co zrobił, to zajął się też szkoleniem trenerów. Opracowali filozofię gry w federacji i można powiedzieć, że od tego momentu szwajcarska piłka – oczywiście też przez odpowiednie inwestycje – poszła do przodu. U nas mam takie wrażenie, że wydaje nam się, że ktoś do nas przyjdzie i za przysłowiowym pstryknięciem wszystko się zmieni.

A wracając do Petkovicia, w tej chwili kandydata numer 1 do objęcia funkcji selekcjonera reprezentacji Polski, to co można jeszcze powiedzieć?

Ryszard KOMORNICKI: – Petković ma klasę, ma też odpowiednie doświadczenie. Czarek Kucharski gdzieś tam podał liczbę 78 meczów, w których prowadził szwajcarską kadrę. To wystarcza, żeby poprowadzić kadrę zbliżoną potencjałem do tego, co jest w Szwajcarii. A czy uważasz, że my mam teraz najlepsze pokolenie piłkarzy w historii?

Najlepsze, to było w latach 70. i 80. kiedy zdobywaliśmy medale na mistrzostwach świata czy igrzyskach olimpijskich.

Ryszard KOMORNICKI: – Wtedy były jakieś osobowości w naszej piłce i jakieś wartości. Mieliśmy wtedy dużo więcej zawodników pokroju Lewandowskiego. Lata 80. to niektórzy trochę zapominają jak było, a jak był wprowadzony stan wojenny, to my nawet nie mogliśmy w Tychach trenować. Nie było takich warunków do pracy jak teraz. Ale byli dobrzy wychowawcy, którzy potrafili wychować zawodników. Trenować każdy potrafi, natomiast żeby chłopaka wyszkolić, to trzeba się nim zająć. To nie jest tak, że ktoś ma jakieś chore pomysły. Widziałem i wiem jak to u nas wygląda, jakie chore pomysły mają trenerzy. Wychowawca musi mieć niezbędne wyszkolenie, bo jak przekaże młodemu coś, skoro sam nie grał? My byliśmy pasjonatami, graliśmy i dzień i w nocy. Teraz pobiega, potrenuje pressing i mama zawiezie do domu. Mamy Akademie Lecha, Legii czy inne, a ja się pytam kiedy i kogo oni wychowali? Jak widzę takiego piłkarza jak Puchacz, to szczycić się nim, to nie wiem co powiedzieć. To przeciętny zawodnik, który biega, ale nie który zrobi różnicę. Ja się pytam, gdzie są tacy właśnie gracze i dlaczego my nie mamy ich w polskiej lidze? Każdy mówi, że są młodzi i wyjeżdżają, ale dlaczego tak się dzieje?

Z całym tym balastem problemów, taki Petkovć dałby czy da radę?

Ryszard KOMORNICKI: – Trzeba by mu na pewno zaufać. Jak słyszę, że ma mieć dwóch asystentów Polaków, to nie wiem czy to dobra droga. Jak ktoś przychodzi do pracy, to zawsze dobrze mieć przy sobie kogoś zaufanego. Jaki trener wysokiej klasy idzie gdzieś, a tam od razy dają mu swoich asystentów? Już się zaczyna… U nas jest prosta droga 10 metrów, to jest za łatwa i robi się 50 metrów. To nasza mentalność. Zaczyna się kombinowanie. Trenowanie w Polsce, choć w wojsku nie byłem, ale oglądałem o tym filmy, to wygląda jak w armii. Trener komunikuje jakby był generałem i rozkazuje. Gdyby ktoś tak się w Bayernie zachowywał, to nie ma cię za dwa tygodnie. Czasy się zmieniają. Wszystko jak mówię zaczyna się od młodzieży i jak widzę, jak to tam wygląda, to szkoda mi tych synków. Nie mogę ścierpieć, jak się na nich drą i krzyczą. A co do trenera reprezentacji nie jest łatwo wybrać. Mamy potencjał, ale nie jest to łatwo wszystko dobrze poukładać. My nie mamy żadnego stylu gry. Jak trener Michniewicz mówił, że mamy grać defensywnie, to graliśmy ofensywnie. Jak z kolei opowiadał, że mamy grać ofensywnie, to graliśmy defensywnie.

Dlaczego tak jest?

Ryszard KOMORNICKI: – Weźmy takiego zawodnika jak Bielik w środku pola. Gdzie tam jest jakaś inwencja, technika, pomysł, ostatnie podanie czy strzał na bramkę? Nie ma tego. Nie ma się więc co dziwić, że na mistrzostwach graliśmy tak, a nie inaczej. Michniewicz dobrał zawodników pod swoją koncepcję i tyle.

No dobrze, ale mimo, że może Szwajcaria ma jakiś swój styl czy model gry, awansowała też do 1/8 mistrzostwa świata, ale przyszedł mecz z Portugalią i przegrali 1:6. Jak to zostało odebrane?

Ryszard KOMORNICKI: – Tutaj to jest to wszystko bardziej stonowane. Jak jest jakiś wynik, to nie ma jakiejś wielkie euforii. Są bardziej powściągliwi i to też odnosi się do krytyki. Taka jest tutaj w Szwajcarii mentalność. Z Portugalią problemem był wcześniejszy mecz Szwajcarów, jeszcze w grupie z Serbami. Tam drużyna się spięła i wypompowała mentalnie. Z Portugalczykami oczywiście chcieli, ale jeżeli nie było tak dobrej organizacji gry w obronie jak wcześniej, to tak to wyglądało. Dali się zaskoczyć, a potem i mentalnie i fizycznie nie dali rady. Jedyny zarzut, to że nie powinni byli przegrać tak wysoko. Nikt tutaj nie płakał, nie robił żałoby narodowej.

A pozycja selekcjonera Murata Yakina jest stabilna?

Ryszard KOMORNICKI: – Jest zawsze jakaś grupa ludzi, która nigdy nie będzie zadowolona, chociaż tutaj nie ma takich wahań, jak w Polsce. Gdzieś tam te porażki w sporcie są przecież wkalkulowane. Jasne byli zawiedzeni, ale nie było jakiejś zmasowanej krytyki. Szukali raczej pozytywów. Nawet brukowe gazety, jak „Blick”, który szuka sensacji, były w miarę powściągliwe. Są solidarni jeśli chodzi o kadrę. Yakin? Nic nie będzie się działo. Na pewno nie było głosów, żeby go wywalić, choć wnioski z wszystkiego zostaną wyciągnięte.

Polska na mundialu w Katarze też awansowała do drugiej rundy. Jak na to patrzeć? Jest to jakiś wymierny rezultat czy nie? Przypomnę, że ostatnim razem ta sztuka udała nam się w 1986 roku w Meksyku, gdzie też pan przecież grał.

Ryszard KOMORNICKI: – Są dobre rzeczy, które na przykład Szwajcarzy w takiej swojej analizie i opisie tego co się stało w Katarze, potrafią znaleźć. Co do nas, to powiem tak, nie oszukujmy się, jak jesteś w najlepszej 16 mistrzostw świata, to jednak trzeba docenić ten wysiłek. Nikt nie zremisował z Meksykiem czy nie wygrał z Arabią Saudyjską nic nie robiąc. Trzeba docenić wysiłek zawodników. Na pewno nie pomogły te sprawy poza boiskowe. Nie wiem czemu to wychodzi, czemu to jest wyciąganie? Potem zostaje niesmak, niezadowolenie. Niepotrzebnie sami sobie robimy złą opinię.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus

Wiadomo było że ważne było wyjście z grupy i za to trzeba chłopaków pochwalić, natomiast tutaj trener jest odpowiedzialny z jednej strony za awans, ale też za to co dzieje się wokół tego prowadzonego przez niego zespołu. Weźmy sprawę premii. Ja pamiętam, jak było z nami na MŚ. Była jakaś pula za mecze, za awans, ale nie było potem dyskusji, że chcę jeszcze jakieś Porsche czy coś innego. Każdy się starał robić swoje, grać w piłkę i tyle. W przypadku trenera Michniewicza, to znając go, zawsze coś tam w jego przypadku było. Tu też oczywiście odpowiedzialność spada na PZPN i prezesa Kuleszę za wszystko. Nie może być tak, że jak ja jestem twoim szefem, to ty rozmawiasz ze mną za plecami z jakąś firmą czy sponsorem, pomijając najważniejszą osobę. To o czymś świadczy. Z Francją jasne, można było przegrać, ale grajmy z przekonaniem, że nawet z takim rywalem można wygrać. W tym spotkaniu, to za przeproszeniem Piotrowi Zielińskiemu nakopałbym do rzyci. On ofensywny pomocnik cofa się pod stoperów zamiast operować wokół Lewandowskiego. To ja się pytam co on tam robi?! To też świadczy, że w tej reprezentacji z tym trenerem, to jakoś nie bardzo funkcjonowało. To musi być jakoś opracowane, a tu masz wrażenie, że jak Polacy się nie bronią, to nie potrafią grać. Nie jestem rozczarowany, bo wszyscy wiedzą, jak Michniewicz wcześniej grał z prowadzonymi przez siebie drużynami. Jak na młodzieżowych mistrzostwach Europy graliśmy z Hiszpanami, to oni z naszego pola karnego nie wychodzili. No ale co, PZPN wybiera takiego trenera, a potem chce nie wiadomo czego.

Z pana rekomendacji poleciłby pan Vladimira Petkovicia do prowadzenia reprezentacji Polski?

Ryszard KOMORNICKI: – Z Petkoviciem ani kawy, ani gorzołki nie piłem, choć od lat mieszkam w Szwajcarii. Ma umiejętności, ma klasę, zna kilka języków. Gdzieś tam słyszę, że nie zna polskiego. Na pewno z wszystkimi się dogada. Dodatkowo jest Słowianinem, te języki są podobne, więc szybko się pewnie nauczy. To nie jest minus. Spojrzałby w szerszym kontekście na wszystko w naszym futbolu. Z piłkarzami na pewno się dogada.

Z Lewandowskim też?

Ryszard KOMORNICKI: – To wiadomo jest klasa da siebie jako piłkarz, jako napastnik. Powinien jednak zwrócić uwagę na swoje wypowiedzi, które niepotrzebnie dają pożywkę dla innych. W Szwajcarii żaden zawodnik czy trener nie wypowiada takich bzdur jak on. Nie ma takich dwuznacznych wypowiedzi czy pauz. Nawet Lewandowski powinien zostawić takie taktyczne rzeczy trenerowi. Owszem, porozmawiać można, ale w szatni czy w cztery oczy, a nie komunikować wszystko mediom. Nie musi być wszystko tak, jakby Lewandowski chciał. Jest zawodnikiem i tyle. Na pewno musi jednak mieć wsparcie z przodu. Niech pomaga swoim doświadczeniem na boisku, niech pomaga kolegom, a nie komunikuje wszystko poprzez media. Tutaj widzę taką jego pozytywną rolę, żeby pomóc, a nie narzekać. Jeżeli Petković z nim by się dogadał, to byłoby dobrze. Ten gość ma to co potrzeba, żeby z Polską dobrze pracować i osiągnąć jakiś wymierny sukces.

Co u pana w tej chwili słychać?

Ryszard KOMORNICKI: – Czekam na telefon od prezesa Kuleszy (śmiech). Pracuję w tej chwili w FC Wohlen. Jeszcze kilka lat temu klub grał na zapleczu szwajcarskiej Super Ligi. Teraz to czwarta liga. To fajny klub. Jest tu już szkoleniowcem po raz trzeci. To klub z tradycjami, ambicjami. Jestem tutaj trenerem, menedżerem, odpowiadam za wiele rzeczy. Zawodnicy przychodzą na treningi o 18.30. Trenujemy cztery razy w tygodniu plus oczywiście mecze. Objąłem ich w poprzednim sezonie i graliśmy w barażach o awans. Latem odeszło jednak siedemnastu zawodników. Teraz jesteśmy w środku tabeli, choć w rozgrywkach o Puchar Szwajcarii awansowaliśmy do 1/8, żeby po dogrywce przegrać z Servette Genewa, z drugą drużyną Super ligi, choć do przerwy prowadziliśmy 1:0 i przestrzeliliśmy jeszcze karnego. Do przerwy w ogóle mogło być 3:0 dla nas, bo nie wykorzystaliśmy sytuacji, którą trudniej było zmarnować niż jej nie wykorzystać. Cieszę się, że w wieku 63 lat pracuję, bo młodzi nacierają. Teraz jeden z zawodników ode mnie z zespołu, Francuz, skrzydłowy, odszedł do trzeciej ligi, a uważam, że w Polsce zrobiłby karierę. Zdobył 11 bramek. Ma niesamowite odejście [chodzi o Nathana Tayey – przyp. red]. To co wyprawiał z obrońcami z Servette, to było niesamowite. Kiedy odszedł z klubu, to wysłał mi podziękowania po… polsku, że tyle się przez ten okres pracy ze mną nauczył.

To może mógł trafić choćby do Górnika?

Ryszard KOMORNICKI: – Nie mam tam w tej chwili kontaktu z ludźmi z klubu z Zabrza. Chłopak ma papiery, żeby grać tutaj w Szwajcarii w Super Lidze. Co mnie najbardziej denerwuje, to z zawodnikami jest tak, że oni myślą, że jak dobrze grał pięć lat temu, to dobrze gra i teraz, a u mnie za dobrze nigdy nie jest. W pucharze z Servette bramkę strzelił mi 17-latek. Zawodnicy muszą się jednak cały czas rozwijać i iść do przodu, a nie wspominać co było. Jeszcze nawiążę do Polski. Problem w polskiej piłce to te układy, kolesiostwo. Ktoś może mnie lubić czy nie, ale jak niedawno było stulecie polskiej czy śląskiej piłki, to nawet zaproszenia nie otrzymałem, bo ktoś się na mnie obraził. Ja mam swoje zdanie, mnie nikt buzi nie zatka. W piłce na boisku widać, kto co robi. Ja będę mówił co myślę, bo na piłce się trochę znam.


Na zdjęciu: Trener Vladimir Petković reprezentację Szwajcarii prowadził w latach 2014-21. Ostatnio pracował w Bordeaux.

Fot. PressFocus