PHL. To były jakościowe derby

Andrej Sidorenko tylko połowicznie był zadowolony po powrocie do naszej ekstraligi.


Derby pomiędzy GKS-ami z Katowic i Tychów były niezwykle emocjonujące, bo oba zespoły wzniosły się na wyżyny umiejętności. Oglądaliśmy więc wiele świetnych akcji oraz efektowne gole. Gospodarze przerwali serię niefortunnych porażek, zaś Andrej Sidorenko, nowy szkoleniowiec tyszan, zaliczył niezbyt szczęśliwy debiut, choć z postawy swojej drużyny mógł być zadowolony.

Nadal nie wiadomo, jak długo potrwa pauza lidera i kapitana katowiczan, Grzegorz Pasiuta. Jego miejsce na środku 1. formacji zajął Fin Mathias Lehtonen. Tym samym trener Jacek Płachta dokonał drobnych roszad w pozostałych atakach. W protokole jako trener gości widniał Adam Bagiński, gdyż nie wszystkie formalności dotyczące licencji Sidorenki zostały załatwione. Był jednak w boksie i żywiołowo reagował na poczynania zawodników.

Obecność nowego trenera sprawiła, że tyszanie od początku grali z zaangażowaniem. Niemniej optyczną przewagę posiadali miejscowi i pod bramką Tomasa Fuczika kilka razy solidnie się zakotłowało. Czech bronił jednak z wyczuciem i miał trochę szczęścia, bo raz interweniował bez kija, ale zdołał przykryć krążek.

Między zawodnikami iskrzyło, ale obyło się bez bójek. W końcu goście wyprowadzili błyskawiczną kontrę. Aktywni hokeiści zza oceanu przeprowadzili wzorcowy atak. Aleks Szczechura idealnie podał do Michaela Cichego i ten nie miał problemów z pokonaniem Johna Murraya. Aktywniejsi byli gospodarze (14-6 w strzałach), ala to tyszanie zjeżdżali do szatni zadowoleni z prowadzenia.

Po zmianie stron wysokie tempo zostało utrzymane i gospodarze szybko doprowadzili do remisu. Patryk Krężołek otrzymał podanie od Miro-Pekki Saarelainena i pokonał czeskiego golkipera. Ten sam duet – tylko w odwrotnej kolejności – doprowadził do wyrównania w 36 min; widać, że obaj katowiccy napastnicy znaleźli nić porozumienia.

Tyszanie mieli trudne zadanie, bowiem często siadali na ławie kar. W 34:36 min z boksu kar wyskoczył Radosław Galant i niesygnalizowanym strzałem pokonał Murraya. Po 40 sek. gospodarze zdołali wyrównać. Niemniej oglądaliśmy derby z odpowiednim znakiem jakości.

Gospodarze przez 40 minut mieli 4 przewagi i nie potrafili zdobyć gola. A tymczasem tyszanie potrzebowali zaledwie 35 sek. (na ławie kar Dawid Musioł) i Szczechura znów zapewnił im prowadzenie. Nie utrzymało się zbyt długo. Olaf Bizacki stracił krążek i Anthon Eriksson pokonał Fuczika. A potem rozgorzała walka na całego.

Na kilka sekund przed końcem Szymon Marzec po błędzie Carla Hudsona miał okazję zdobyć zwycięskiego gola, ale Murray odbił krążek. W tej sytuacji o wszystkim miała zadecydować dogrywka, a w niej Patryk Wronka – przy współudziale kolegów – popisał się efektownym strzałem i krążek wylądował w pod poprzeczką.

Kibice w „Satelicie” długo fetowali tę wygraną, bo przecież katowiczanie mieli 4 porażki z rzędu. Tyszanie zaprezentowali się z dobrej strony, ale musieli się zadowolić tylko punktem.


GKS KATOWICE – GKS TYCHY 4:3 (0:1, 2:1, 1:1, 1:0) po dogrywce

0:1 – Cichy – Szczechura – Mroczkowski (17:25), 1:1 – Krężołek – Saarelainen – Monto (21:34), 1:2 – Galant – Mroczkowski – Cichy (34:56), 2:2 – Saarelainen – Krężołek – Wanacki (35:36), 2:3 – Szczechura (43:15, w przewadze), 3:3 – Eriksson (52:24), 4;3 – Wronka – Fraszko – Kruczek (60:44).

Sędziowali: Patryk Kasprzyk i Tomasz Radzik – Sławomir Szachniewicz i Wojciech Moszczyński. Widzów 1075.

KATOWICE: Murray; Rompkowski – Jakimienko, Kruczek – Wajda, Hudson – Wanacki, Musioł (2) – Valtola; Wronka – Lehtonen – Fraszko, Eriksson – Michalski – Bepierszcz, Saarelainen – Monto – Krężołek, Prokurat – Smal – Mularczyk. Trener Jacek PŁACHTA.

TYCHY: Fuczik; Seed – Bizacki, Żełdakow (2) – Kotlorz, Pociecha – Biro, Smirnow (2); Mroczkowski – Cichy – Szczechura (2), Sierguszkin – Fieofanow – Dupuy, Gościński – Galant (2) – Jeziorski, Marzec – Starzyński – Wróbel. Trener Andrej SIDORENKO.

Kary: Katowice – 2 min, Tychy – 8 min.

Liczba

37

SEKUND gospodarze grali w I tercji w podwójnej przewadze (w boksie kar Szczechura i Smirnow), ale nie zdołali tego wykorzystać.


Na zdjęciu: Patryk Wronka po efektownym golu zapewnił katowiczanom zwycięstwo w dogrywce.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus


W drugim meczu

Nadzwyczaj łatwo

To było jedno z najbardziej przygnębiających spotkań dla kibiców zespołu z Nowego Targu.

Obie ekipy nie wygrały od bardzo dawna i było pewne, że któraś z nich się przełamie. Przełamało się Zagłębie, ale warto podkreślić, że sztuka ta przyszła hokeistom z Sosnowca nadzwyczaj łatwo. O wszystko już w pierwszej tercji zadbali Rosjanie, czyli Baszyrow, Nikiforow i Wasiljew, którzy w premierowej odsłonie spotkania współpracowali modelowo. Zdobyli trzy gole i tak naprawdę nie było co zbierać. Nowotarżanie nie mieli w tym spotkaniu nawet jednego momentu, by przejąć inicjatywę. Przegrali z kretesem i wiadomo, że z taką postawą nie wydostaną się z ostatniego miejsca w tabeli PHL.
(KuK).

TAURON PODHALE NOWY TARG – ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC 0:6 (0:3, 0:1, 0:2)

0:1 – Baszyrow – Nikiforow – Wasiljew (0:31), 0:2 – Nikiforow – Baszyrow – Wasiljew (6:42), 0:3 – Baszyrow – Waasiljew – Nikiforow (12:39), 0:4 – Nikiforow – Wasiljew (30:48), 0:5 – Sikora – Lundvald – Jaśkiewicz (54:55), 0:6 – Dubinin- Blanik (56:08).

Sędziowali Michał Baca i Sebastian Kłaczyński oraz Mateusz Bucki i Jacek Szutta. Widzów 250.
PODHALE: Bizub; Mrugała (4) – Tomasik (2), P. Wsół – Jelszański, Kamieniecki (2) – Szurowski, Malasiński; Czwancziko – Neupauer – Bondaruk, Kolusz – Bryniczka (2) – Wielkiewicz, Soity – Słowakiewicz – Worwa, Soroka l- B. Wsół – Bochnak. Trener Andriej GUSOW.
ZAGŁĘBIE: Fiłonienko; Syrojeżkin – Naróg, Jaśkiewicz – Choperia, Krawczyk (2) – Luszniak, Nahunko – Gniewek; Baszyrow (2) – Wasiljew (2) – Nikiforow (2), Przygodzki (4) – Rzeszutko – Piotrowicz, Lundvald – Kozłowski – Sikora, Bernacki – Dubinin – Blanik. [Trener] Grzegorz KLICH.
Kary: Podhale – 10 min, Zagłębie – 12 min.