Piast Gliwice. Materiał do analizy

Czeka nas długa i męcząca droga do domu. W dodatku pokonamy ją w fatalnych nastrojach – podsumował trener Jacek Zieliński występ Arki w Opolu i odpadnięcie z rozgrywek o Puchar Polski. Piast poradził sobie w Skierniewicach lepiej, bo wygrał 5:1, ale potrzebna była dogrywka, a czwartkowy mecz kończył się już przy zapadającym zmroku.

– Bałem się, że zaraz zrobi się kompletnie ciemno – mówił po spotkaniu trener Waldemar Fornalik, który na pewno ma swoje wnioski po tym, co pokazali zarówno piłkarze, którzy rzadziej grają w tym sezonie, jak i ci „podstawowi”. – Każdy mecz jest dobrym materiałem do analizy i tak też jest w przypadku spotkania z Unią – stwierdził szkoleniowiec.

Doświadczeni i Portugalczyk na plus

Jakie mogą to być wnioski? Na przykład takie, że selekcja w drużynie jest dobra, bo zmiennicy w pucharowym meczu, czyli ci, którzy w lidze grają najczęściej, przesądzili o awansie mistrzów Polski i pokazali swoją jakość. Sebastian Milewski, Toma Hateley czy Piotr Parzyszek wnieśli sporo ożywienia i było widać ich zgranie.

– Mamy w drużynie wielu nowych i potrzeba czasu, żeby i oni pokazywali automatyzmy – powtarza sztab szkoleniowy. Być może krok w stronę gry w Ekstraklasie wykonał Tiago Alves. Portugalski pomocnik zaczął pucharowy mecz od pierwszej minuty i zdobył debiutancką bramkę. Ostatnio w lidze nie było go nawet na ławce, ale to powinno się zmienić. Tym bardziej że były gracz Olimpii Grudziądz jest zawodnikiem uniwersalnym. – Mogę grać na skrzydle, jako napastnik czy na tzw. dziesiątce. Zagram tam, gdzie będzie widział mnie trener. Jestem gotowy, by pomóc zespołowi – mówi Tiago Alves.

Głód i złość kapitana

Inny wniosek dotyczy Gerarda Badii. Kapitan Piasta w ostatnich meczach pokazuje, że jego fomra idzie w górę. W spotkaniu z Rakowem dał pozytywny impuls, to m.in. jego determinacja i zaangażowanie pomogły odwrócić losy meczu z częstochowskim beniaminkiem. Także w pucharowym spotkaniu z Unią Katalończyk aż „kipiał” energią. Gdy pojawił się na boisku, akcje ofensywne nabrały na dynamice. Badia pewnie wykorzystał rzut karny i strzelił gola z akcji. – Nie ważne czy dostaję 5, czy 50 minut szans na grę. Zawsze chcę dać coś ekstra drużynie – mówi nam „Badi”, który nie ukrywał swojej sportowej złości, gdy w ostatnich tygodniach grywał mało. To się zmieniło, m.in. poprzez dobrą postawę na treningach. Gliwiczan czeka w sobotę daleką podróż do Gdyni, a sam niedzielny mecz rozpocznie się o nietypowej porze, bo o 12.30. Mistrzowie Polski mają nadzieję, że opóźniony niedzielny obiad zjedzą w dobrych humor i z kolejnymi trzema punktami na koncie.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem