Piast Gliwice. Piłkarz nie do zdarcia

Mikkel Kirkeskov – piłkarz nie do zdarcia. Nie ma w Piaście drugiego takiego zawodnika, który w dwóch sezonach opuścił tylko dwa mecze ligowe i to z powodu nadmiaru żółtych kartek.


Pozycję duńskiego lewego obrońcy w Piaście trafnie zdefiniował dyrektor sportowy Bogdan Wilk, gdy pytaliśmy go, o brak gry Jakuba Holubka. – Kuba ma jeden problem i nazywa się on… Mikkel Kirkeskov. Ale przegrywać rywalizację z Mikkelem to nie wstyd – mówił nam dyrektor sportowy gliwiczan.

Lider InStata

Duńczyk to nie tylko pewniak w składzie Waldemara Fornalika, ale to też gwarant jakości i wydajności. Niezależnie, czy drużyna rozgrywa cztery mecze w kilkanaście dni, czy gra na kilku frontach, dla Kirkeskova nie ma to znaczenia. On jest zawsze zwarty i gotowy.

– Jeśli chodzi o mnie, to mogę grać w każdym spotkaniu, co kilka dni. Nie stanowi to dla mnie problemu. Powiem więcej, tak dochodzę do lepszej formie – powtarza lewy obrońca mistrzów Polski.

Mikkel w poprzednim sezonie rozegrał 36 z 37 meczów w lidze. W obecnych rozgrywkach też ma tylko jedną nieobecność i to usprawiedliwioną, mówiąc językiem szkolnym. Kartkową w meczu sezonu zasadniczego z Lechią (0:1).

Powrót do gry po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa nie przeszkodził Duńczykowi prezentować równej i co ważne wysokiej formy. W każdym z dotychczasowych meczów po wznowieniu rozgrywek Kirkeskov prezentował się więcej niż dobrze. Jednak w grupie mistrzowskiej analizy wskazują na jeszcze lepszą grę Mikkela.

Pomimo tego, że Piast zanotował dwie porażki i remis, Kirkeskov jest jednym z liderów mistrzów Polski jeśli chodzi o wskaźnik InStat Index. W meczu z Lechem i Lechią był pod tym względem najlepszym z gliwiczan, a w spotkaniu z Legią był w czołówce.

W ofensywie Duńczyk jest bardzo aktywny, ale jego dośrodkowania nie przynoszą liczb, bo koledzy ich nie wykorzystują. Ostatnio jednak coraz bardziej widoczna jest jego perfekcyjna gra w obronie. W meczu z Legią przekonali się o tym warszawscy piłkarze, a zwłaszcza skrzydłowi. Kikreskov stanowi zaporę nie do przejścia.

Liczy się tu i teraz

To wszystko mocno kontrastuje z pierwszym wrażeniem, jakie zrobił na wszystkich Duńczyk po zimowym transferze do Piasta w 2018 roku. Wiosna w jego wykonaniu była bardzo kiepska. Najpierw długo czekał na szansę, a gdy ją w końcu otrzymał przytrafiały mu się błędy i był jednym z najsłabszych ogniw w zespole.

Wydawało się nawet, że po sezonie gliwiczanie mogą nie zdecydować się zatrzymać Mikkela na dłużej. Ale sztab szkoleniowy widział więcej. Kirkeskov został i… już nigdy nie zagrał tak słabo, jak wcześniej. Odmieniony gracz szybko stał się jednym z najlepszych lewych defensorów w całej lidze.


Czytaj jeszcze: Dla Piasta to jak cztery finały


Przecież mocno o niego zabiegała poprzedniego lata warszawska Legia. Kikreskov tak, jak w poprzednim sezonie, tak i w obecnym często trafia do jedenastek kolejki wybieranych przez redakcje, telewizje, czy ekstraklasę. Dziś trudno sobie wyobrazić Piasta bez Duńczyka, ale… być może będzie trzeba.

Jego kontrakt obowiązuje do końca tego roku. Jeśli piłkarz będzie prezentował taką formę, to ciekawe oferty z silniejszej ligi i bogatszego klubu na pewno się pojawią. Jak sam zawodnik podchodzi do tego tematu?

– Uważam, że nie ma ciśnienia, ani potrzeby zbytniego pośpiechu. Jeśli w klubie zdecydują, że nadal mnie chcą, to oczywiście usiądziemy do stołu i porozmawiamy. Nie mam z tym problemu. Nie jestem typem człowieka, który za bardzo wybiega w przyszłość – mówił nam Mikkel Kirkeskov.


Na zdjęciu: Zmęczenie i obniżka formy – nieznane pojęcia dla Mikkela Kirkeskova.

Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus