Piast Gliwice. Różne dole młodzieżowców

Milewski pozyskany przed sezonem ze spadkowicza, czyli Zagłębia Sosnowiec, od początku wydawał się naturalnym następcą Patryka Dziczka, choć nie wiadomo było, jak długo będzie on musiał czekać na swoją szansę.

Transfer zielonym światłem

Na początku sezonu Dziczek grał regularnie, aż w końcu zgłosiło się po niego Lazio Rzym, a pierwszym wyborem sztabu był właśnie Milewski. Młody środkowy pomocnik co prawda może pochwalić się innymi cechami, co wspomniany „Dziku”, ale trzeba powiedzieć, że po trudnym początku w gliwickim klubie, jego dyspozycja i postawa z meczu na mecz wyglądała coraz lepiej. Efekt jest taki, że Milewski ma na swoim koncie już pięć rozegranych spotkań i ostatnio w Ekstraklasie prezentuje się więcej niż przyzwoicie, gdyż należał do wyróżniających się zawodników. Naturalną konsekwencją regularnej gry i dobrej formy było powołanie do reprezentacji młodzieżowej prowadzonej przez Czesława Michniewicza.

– Grając w pierwszej lidze, na pewno nie byłbym tak widoczny i nawet gdybym był w świetnej formie, to tego powołania mogłoby nie być. Tak jak powiedziałem, jest to również zależne od tego, jak prezentuje się cała drużyna. Klub jest bardzo ważny i pomocny w tym, aby piłkarz trafił do kadry – mówi Sebastian Milewski.

Rehabilitacja po hiszpańsku

Trudne początki napastnika

W trochę innym położeniu jest inny młodzieżowiec – Dominik Steczyk. Napastnik wypożyczony z niemieckiej Norymbergi był do niedawna etatowym zmiennikiem Piotra Parzyszka. Był, bo teraz konkurencja w ataku wzrosła po zakontraktowaniu przez Piasta Patryka Tuszyńskiego. Tak czy owak, Steczyk dostał już kilka swoich szans i… jak na razie ich nie wykorzystał. Np. w meczu ze Śląskiem zmarnował dwie dogodne okazje. W ostatnim spotkaniu z Lechią także mógł przyczynić się do uratowania remisu przez gliwiczan. Steczyk wciąż pozostaje bez debiutanckiego gola. – To jest młody napastnik, który jest młodzieżowcem. Ja jestem zdania, że ten przepis nie pomaga młodym ludziom. Są to wymuszane zmiany, które są wymagane. Nie zawsze ci młodzi wytrzymują presję. Poczekałbym z oceną Dominika zarówno po tym meczu, jak i ocenę ogólną. Jest to z całą pewnością utalentowany chłopak – powiedział po meczu z gdańszczanami Waldemar Fornalik.

Były selekcjoner od początku nie zmianie zdania o przepisie wymagającym wystawiania w meczu przynajmniej jednego młodzieżowca. – Konsekwentnie będę uważał, że nic nie powinno być robione na siłę, to musi być naturalny proces. Wielokrotnie pokazywaliśmy, że nie boimy się stawiać na młodzież, ale robione to było w sposób naturalny – mówił przed sezonem szkoleniowiec mistrzów Polski.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem