Piast Gliwice. Smaczków nie brakuje

Niedzielny mecze Lecha z Piastem będzie miał wiele podtekstów. „Kolejorzowi” najbardziej zależy a przełamaniu się w lidze, a Damian Kądzior będzie chciał pokazać Lechowi ile stracił nie doprowadzając transferu do końca.


W sezonie 2018/19 Piast pokonując w ostatniej kolejce u siebie Lecha przypieczętował historyczne mistrzostwo Polski. W poprzednim sezonie Lech wygrał przy Okrzei 2:1 w 32. kolejce, strzelając gola w samej końcówce. Jak później przyznawali poznaniacy był to kluczowy moment walki o mistrzostwo Polski.

Koniec okna oznacza spokój i komfort

W tamtym meczu do wyrównania doprowadził Damian Kądzior, którego saga transferowa z Piasta do Leca trwała całe lato. Pierwsze sygnały pojawiły się w czerwcu, a dopiero w ostatni czwartek poirytowani gliwiczanie postanowili odrzucić zaloty przedstawicieli „Kolejorza” i podpisali nowy kontrakt z Kądziorem.

– Życie pokazuje, że zawodnicy podejmują decyzje o pozostaniu, bo Piast to dobre miejsce do realizacji swoich planów. Na pewno jesteśmy zadowoleni z takich decyzji. Gdy okno transferowe jest otwarte, to… różne rzeczy się dzieją. Przerabiamy to co rok od momentu zdobycia mistrzostwa. Pojawiają się oferty, a piłkarze mają rozterki. Z jednej strony chcieliby grać dalej u nas, ale z drugiej oferty są frapujące. Gdy zamyka się okno następuje stabilizacja i spokój, wtedy mogę mówić o większym komforcie pracy – nie ukrywa trener Waldemar Fornalik.

Spodziewają się… wszystkiego

Misja Lech w Gliwicach trwa już od początku tygodnia, a jednym z zadań domowych drużyny było oglądanie występu „Kolejorza” w eliminacjach Ligi Konferencji Europy.

– Mieliśmy odprawę taktyczną i padła kwestia, że warto oglądać mecz Lecha z Dudelange. Nie chcę publicznie mówić o naszych wnioskach, ale Lech ma bardzo szeroką kadrę, dlatego do końca wiemy, jakim składem wyjdą w niedzielę – przyznaje szkoleniowiec Piasta, który zdaje sobie sprawę, że gliwiczanom w ostatnich sezonach przy Bułgarskiej łatwo się nie grało. I teraz też łatwiej nie będzie.

– Po takiej drużynie jak Lech można spodziewać się wszystkiego. Przede wszystkim wszystkiego… dobrego. Na pewno awans do fazy grupowej Ligi Konferencji powinien zadziałać na plus. Spodziewamy się, jak zawsze na Lechu, meczu niełatwego i zdeterminowanej drużyny pod drugiej stronie – dodaje trener Fornalik.

Najgorsze za nimi?

W odróżnieniu jednak od Lecha, gliwiczanie w lidze to, co najgorsze mają już za sobą. Wygrali dwa mecze z rzędu, dwukrotnie zachowali czyste konto i w spotkaniu ze Stalą Mielec przegonili wszystkie demony nieskuteczności. Cała ofensywa z Kamilem Wilczkiem, Damianem Kądziorem i Michałem Chrapkiem wyglądała więcej niż dobrze. Dlatego pewność siebie gliwiczan w ostatnim tygodniu znacząco wzrosła.

– Mamy swój plan i pomysł. Stać nas na punkty w Poznaniu. W ostatnich dwóch meczach pokazaliśmy, że idziemy w dobrym kierunku. Dlaczego dopiero teraz? Nie bagatelizowałbym sytuacji, że po niezłym pierwszym meczu, choć przegranym (1:2 z Jagiellonią przyp. red.), odwołano nam mecz z Rakowem. Zamiast tego graliśmy sparing, ale to zupełni co innego, no i musieliśmy czekać na kolejne ligowe spotkanie. Poza tym w meczach bardzo istotne jest to, żeby strzelić gola jako pierwszy, wtedy to ułatwia wiele kwestii. Gra się inaczej. Zmieniliśmy też ustawienie i w dwóch meczach to zadziałało – wyjaśnia Waldemar Fornalik.


Fot. Tomasz Kudala / PressFocus