Piast Gliwice. To wciąż boli…

Podróż z Gdyni do Gliwic była długa i przygnębiająca. Końcówka sezonu miała być dla Piasta kolejnym rozdziałem, a po odpadnięciu z Pucharu Polski skrzydła gliwiczan mogą zostać podcięte.


Niedawno przytaczaliśmy statystyki i wyliczenia matematyczne z których wynikało, że Piast ma ogromne szanse na kolejny występ w europejskich pucharach. Gra na dwóch frontach, dobra forma i wyniki, to wszystko przemawiało na korzyść zespołu trenera Waldemara Fornalika. Piłka jest jednak brutalna i jedna porażka, jedno załamanie może mieć kolosalne znaczenie w kontekście końcowych rozstrzygnięć.

Mobilizacja czy dołek?

Droga do europejskich pucharów przez Puchar Polski została zamknięta, a wcale nie jest takie pewne, że czwarte miejsce w lidze oznaczać będzie grę w międzynarodowych rozgrywkach. W dodatku dobrą formę prezentuje m.in. Lechia Gdańsk, która również walczy o podium.

– Wierzę, że to nas zmobilizuje dodatkowo, żeby w lidze walczyć o podium, bo w przypadku finału Arka – Cracovia, to czwarte miejsce może nie dawać europejskich pucharów – przyznał na antenie Polsatu Sport Jakub Czerwiński. Obrońca Piasta, który wraz z Gerardem Badią najczęściej dzieli opaskę kapitana, po środowym meczu w Gliwicach wyglądał na przybitego i nie trudno się dziwić.

Zawiedli wszyscy

W Gliwicach wszyscy mieli ogromne apetyty na Puchar Polski. Klubowi w historii te rozgrywki zazwyczaj nie przynosiły wielu radości, były wyzwaniem. Teraz nadarzyła się niepowtarzalna okazja na triumf i kolejny sukces w ostatnich latach.

Dla gliwiczan najgorsze jest jednak to, że z Pucharu Polski odpadli na własne życzenie, bo nawet nie grając świetnego meczu, mogli spokojnie pokonać pierwszoligową Arkę. Niemoc była wręcz gigantyczna, Jakub Świerczok przyzwyczaił do innego wykańczania akcji, a kilku jego kolegów nie popisało się w wyśmienitych okazjach. A do tego tak doświadczeni gracze, jak Bartosz Rymaniak i Michał Chrapek zawiedli w decydującej serii rzutów karnych. Pretensje możemy mieć tylko do siebie. To nasza wina, że doprowadziliśmy do serii rzutów karnych.


Czytaj jeszcze: Karne rozczarowanie

Nie awansowaliśmy przez naszą nieskuteczność, bo wypracowaliśmy kilka naprawdę dobrych okazji, które powinniśmy zamienić na bramki. Mimo że nie graliśmy dobrze to jednak co najmniej jedną bramkę powinniśmy zdobyć. Odpadamy… boli i będzie bolało, bo inaczej to sobie wyobrażaliśmy. Musimy się pozbierać po prostu. Oby to nie wpłynęło negatywnie na nas – podkreśla „Czerwo”.

Jest jeszcze o co grać

Trener Waldemar Fornalik również miał nietęgą minę, bo on jeszcze nigdy w roli trenera nie sięgnął po Puchar Polski. Przed nim i jego sztabem teraz najtrudniejsze i najważniejsze zadanie – pozbieranie drużyny. Nie chodzi tylko o derby z Górnikiem, choć to będzie papierek lakmusowy pokazujący, jak gliwiczanie poradzili sobie z pucharową traumą. Większy dołek psychiczny może kosztować byle jakie zakończenie sezonu, a przecież każde miejsce w tabeli, to konkretne premie od Ekstraklasy.

– Jesteśmy rozczarowani wynikiem. Bardzo żałujemy, że nie zagramy w finale. Mogę mieć pretensję o grę w pierwszej połowie, natomiast w drugiej kontrola była po naszej stronie i mieliśmy naprawdę bardzo dobre sytuacje, ale cóż… piłka po raz kolejny pokazała, że jest nieprzewidywalna – przyznał po meczu Waldemar Fornalik.


Fot. arka.gdynia.pl/Tomasz Duc