Piast Gliwice. Wiosenne nadzieje Gerarda

To będzie ósma runda wiosenna w Piaście Gerarda Badii. Katalończyk życzy sobie przede wszystkim zdrowia, które ostatnio mocno psuło mu humor i fakt, że kolejny sezon spędza przy Okrzei. A jak długo będzie grał w Gliwicach? Jeszcze nie wiadomo.


Badia – serce, płuca, emocje i część historii Piasta. Taka jest prawda, kibice z Okrzei nie wyobrażają sobie zespołu bez Katalończyka. Ale czas biegnie nieubłaganie i co sezon fani zadają sobie powyższe pytanie. Prawda jest taka, że powrót Gerarda do ojczyzny jest coraz bliższy. Tego chce rodzina, ale ten moment piłkarz wciąż odkłada.

Rok za rokiem

Z tego powodu latem po raz kolejny przedłużył kontrakt. I choć zawiera on zapis umożliwiający pozostanie na kolejny rok, to dziś nic nie jest pewne. Z pewnością kłopoty zdrowotne, pechowe kontuzje, które przytrafiają się pomocnikowi nie pomagają. Jesienią Badia więcej uronił łez smutku i bólu, niż radości.

W ostatnich trzech sezonach nie był w stanie dobić do liczby trzydziestu rozegranych meczów ligowych. W tym sezonie także się to nie uda, bo licznik jesienią zatrzymał się na ośmiu ekstraklasowych spotkaniach.

Obóz w zdrowiu

Jednak Badia, gdy tylko grał, to pomagał zespołowi. Teraz ma być podobnie. Jeśli zdrowie dopisze, kapitan znów poprowadzi Piasta. Zimowe przygotowania były kluczowe, by 31-latek wylał solidne fundamenty przed wymagającą wiosną.

– Jestem bardzo zadowolony ze zgrupowania w Turcji, bo naprawdę dużo pracowaliśmy i zrobiliśmy progres. Najważniejsze jest to, że wróciliśmy do Polski bez kontuzji i jesteśmy dobrze przygotowani – mówi [Gerard Badia], który wiosnę nie tylko w swoim wydaniu, ale przede wszystkim w wydaniu zespołu widzi w pozytywnych i jasnych barwach.

Wyjątek na skrzydle

– Wszyscy jesteśmy gotowi, zobaczymy jaki będzie skład. Najważniejsze jest to, że każdy zawodnik jest przygotowany do gry. Musimy zacząć ten sezon dobrym wynikiem – mówi „Badi”, który był zadowolony ze sparingów w Turcji, zwłaszcza przekonywującego zwycięstwa z serbskim Proleterem.

– Czasami tak jest, że widzisz swoją przewagę nad przeciwnikiem. To był naprawdę dobry mecz, mogliśmy grać dużo piłką. Skończyliśmy tę rywalizację wszyscy zdrowi, a w tym okresie przygotowań to jest najważniejsze. Bardzo dużo pracowaliśmy na tym zgrupowaniu, dlatego podczas tego spotkania mogliśmy się trochę pobawić piłką, a warunki na boisku temu sprzyjały – opowiadał piłkarz, który jesienią zaliczył trzy asysty w meczach ligowych.


Czytaj jeszcze: Kto obok Czerwińskiego?

Wiosną ma duże szanse powiększyć ten dorobek. A to dlatego, że jest jednym z niewielu „rasowych” skrzydłowych. Sztab szkoleniowy gliwiczan od dłuższego czasu nie boi się stawiać na boku na graczy o innej charakterystyce. Po lewym skrzydle biegał już Sebastian Milewski. Ostatnio na obu flankach grywali młodzieżowiec Dominik Steczyk czy Michał Chrapek. Pośród tych nazwisk, Badia na skrzydle może czuć się jak ryba w wodzie. Kluczowa kwestia jest tylko jedna – zdrowie!


Na zdjęciu: Gerard Badia pewnie zastanawia się jaka to będzie runda i co wydarzy się po sezonie…

Fot. Tomasz Folta/Pressfocus