Piątek: Nie wyobrażam sobie „Lewego” na ławce

Reprezentacja Polski ma obowiązek awansować do finałów Euro 2020 z pierwszego miejsca w grupie?
Krzysztof PIĄTEK: – Najważniejszy jest awans. Nie ma znaczenia, czy nastąpi z pierwszego, czy drugiego miejsca. Do Wiednia na mecz z Austrią lecimy po trzy punkty. Jesteśmy pewni siebie, bo po prostu mamy dobrą reprezentację.

Z jakimi osobistymi nadziejami przyjechał pan na zgrupowanie? Z marzeniami, czy przekonaniem o miejscu w pierwszym składzie?
Krzysztof PIĄTEK: – Znajduję się w wysokiej formie, gram w klubie, jestem gotowy na duże wyzwania. Tylko od trenera zależy, czy zechce z tego skorzystać i mnie wystawi. Każdą decyzję selekcjonera oczywiście uszanuję, ale czuję się na siłach, żeby wystąpić od pierwszej minuty.

Trzech polskich napastników jest w wysokiej formie. Widziałby pan cały tercet na boisku?
Krzysztof PIĄTEK: – W piłce wszystko jest realne. Równie dobrze mógłby to być zatem strzał w dziesiątkę, jak i źle wpłynąć na drużynę. A zespół jest w tym wszystkim najważniejszy, trener musi dbać o nasz wspólny interes.

Tomasz Hajto stwierdził przed zgrupowaniem, że napastnik, który usiądzie na ławce rezerwowych będzie obrażony. Tak będzie rzeczywiście?
Krzysztof PIĄTEK: – Nie. Co prawda jakaś sportowa złość na pewno by się pojawiła, bo nikt nie przyjeżdża na zgrupowanie po to, żeby siedzieć na ławce, ale trzeba pamiętać, że wszyscy powołani napastnicy na co dzień nie grają w słabych klubach. Robert Lewandowski to światowy top napastników, a Arek Milik także znajduje się w świetnej dyspozycji. Doczekaliśmy takich czasów, że napastnicy stanowią o marce polskiego futbolu. Prawda jest taka, że jeśli nasza reprezentacja wygra mecz, to będzie oznaczało, że trener dokonał właściwych wyborów. Zresztą nie wyobrażam sobie nawet, żeby to Robert miał usiąść na ławce. A selekcjoner może tak wszystko poukładać w dwóch spotkaniach o punkty, że każdy z nas dostanie szansę. I wtedy na pewno nikt nie będzie obrażony.

W kontekście rywalizacji o miejsce w pierwszym składzie kadry, wkurza się pan czasami widząc, że Lewandowski lub Milik znów strzelali gole w klubach?
Krzysztof PIĄTEK: – Nie. Gdybym w taki sposób do tego podchodził, to pewnie szybko wpadłbym w depresję. Robert strzela przecież co tydzień… Ich trafienia napędzają mnie do jeszcze cięższej pracy.

Jak wyglądają wasze, czyli napastników, relacje? Zdarzyło się panu napisać sms-a po golu Lewandowskiego: „Robert, super robota. Ja jutro też strzelę!”
Krzysztof PIĄTEK: – Kiedy pobił rekord w Bundeslidze i został najlepszym strzelcem wśród obcokrajowców, wysłałem sms-a z gratulacjami. Robert przysłał mi natomiast wiadomość po transferze do Milanu. Mamy więc kontakt. I to dobry, z wzajemnym szacunkiem, koleżeński. Z Arkiem również gadamy czasem na WatsAppie. Rywalizacja między nami ma charakter wyłącznie sportowy.

Zazdrości pan czegoś Lewandowskiemu?
Krzysztof PIĄTEK: – Właściwie to wszystkiego i wszystko bym z jego gry wyjął dla siebie. Jeśli chodzi o napastników to jest w TOP 3 na świecie. Wspaniale gra tyłem do bramki, ma świetne wykończenie, jest silny. To stuprocentowy profesjonalista. Jest niesamowitym, absolutnie kompletnym napastnikiem.

Gdzie zatem sytuuje pan siebie, skoro niektórzy sugerują, że to pan powinien grać w pierwszym składzie reprezentacji, a Robert usiąść na ławce.
Krzysztof PIĄTEK: – Nie oszukujmy się, dużo mi jeszcze brakuje do Roberta. Wiem, że mogę dojść do takiego poziomu, ale żeby tak się stało, wiele pracy przede mną. Przede wszystkim Lewandowski jest o wiele bardziej doświadczony. Aby porównywać się z Robertem, muszę w pierwszej kolejności poprawić grę tyłem do bramki. On robi to wspaniale, nigdy nie traci piłki. A mnie się to jeszcze zdarza. „Lewy” znacznie lepiej ode mnie spisuje się też między formacjami. Mamy oczywiście sporo podobnych cech, a także zachowań na boisku. Nigdy zresztą nie ukrywałem, że kiedy byłem młodszy, podpatrywałem jego grę. I do dziś staram się podobnie poruszać na boisku.

Dużo mówimy o porównaniach z „Lewym”. A czy od Milika czuje się pan lepszym napastnikiem? Sądzi pan, że w hierarchii selekcjonera jest wyżej od Arka?
Krzysztof PIĄTEK: – Mam taką zasadę, że skupiam się wyłącznie na sobie. Od ustalania hierarchii i wystawiania ocen są inni. Mogę natomiast powiedzieć, że przez siedem miesięcy we Włoszech naprawdę bardzo poprawiłem się w kwestiach taktycznych, fizycznie także lepiej wyglądam. Na pewno jednak z Polski wyjeżdżałem gotowy do gry w Serie A, w kraju miałem bardzo dobrych trenerów. W sumie to zaskoczyłem nawet sam siebie. Pół roku po występach w Cracovii przeszedłem do Milanu i nie czuję różnicy poziomów. A niektórych kolegów klubowych nawet przerastam. To powinno dawać nadzieję chłopakom grającym w polskiej lidze. W ekstraklasie też można zbudować pewność siebie.

Jak można wytłumaczyć fakt, że nasza kadra mając tak dobrych piłkarzy – nie tylko napastników – przez pół roku nie wygrała meczu?
Krzysztof PIĄTEK: – Nie jestem na tyle doświadczonym zawodnikiem, żeby móc odpowiedzieć na to pytanie. To tak naprawdę po mundialu mamy nową reprezentację. Z nowym sztabem szkoleniowym, kilkoma młodymi zawodnikami. Może po prostu potrzebowaliśmy czasu, żeby wszystko właściwie poukładać? Jestem jednak przekonany, że na eliminacje Euro 2020 będziemy już gotowi. I wszystko będzie grało jak w zegarku.

 

Na zdjęciu: Krzysztof Piątek miał już okazję, aby w spotkaniu reprezentacji Polski zaprezentować swoją charakterystyczną cieszynkę. Teraz ma apetyt na kolejne gole.