Pieczęć na awansie

Raków po raz drugi pokonał Spartaka Trnavę i awansował do kolejnej ostatniej rundy eliminacji Ligi Konferencji.


Marek Papszun dokonał kilku zmian w składzie w porównaniu do poprzedniej rywalizacji ze Spartakiem. Miejsce kontuzjowanego Bena Ledermana zajął Walerian Gwilia. Ponadto w ofensywie pojawił się Władysław Koczergin kosztem Mateusza Wdowiaka. Michal Gaszparik nie pozostał mu dłużny. Na murawie zameldował się choćby Matej Curma, który zastąpił Sebastiana Kosę. W pierwszej „jedenastce” zabrakło także Yusufa Bamidale, jednego z najlepszych strzelców Trnavy. Zamiast niego pojawił się w niej Kelvin Boateng.

Trudno wyjść z okopów

Zmiany pomogły gościom z Trnavy. Słowacki zespół w pierwszych minutach prezentował się lepiej. Napastnicy stosowali wysoki pressing, co utrudniało częstochowianom rozgrywanie piłki. W defensywie z kolei podwajali, a nawet potrajali krycie w środkowej strefie boiska. Raków miał problemy ze złapaniem odpowiedniego rytmu gry. Mimo to częstochowianie jako pierwsi przeprowadzili groźną akcję bramkową. W dobrej sytuacji znalazł się Fran Tudor, jednak uderzył niecelnie.

Spartak jednak jako pierwszy oddał celny strzał. Trzeba było na niego czekać blisko 30 minut, co tylko pokazuje jak skuteczne i zamknięte w defensywie były oba zespoły.. Milan Ristovski stanął naprzeciw Kacpra Trelowskiego, który odbił uderzenie napastnika gości. Tym samym naprawił swój błąd. Jego złe wybicie dało szansę Spartakowi na objęcie prowadzenia. Na szczęście dla gospodarzy zespół z Trnavy zmarnował okazję, która mogłaby mieć duży wpływ na losy dwumeczu.

Trzeba jednak szczerze przyznać, że emocji czy sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo. Obie strony grały bardzo rozsądnie w defensywie i neutralizowały zagrożenie pod swoimi bramkami. Jest to o tyle zaskakujące, że zespół ze Słowacji w pierwszym meczu stracił dwa gole i musiał nadrabiać zaległości. Taki sposób gry był z korzyścią dla gospodarzy. W końcu wynik poprzedniej rywalizacji premiował Raków.

Wszystko zgodnie z planem

Trnava drugą połowę zaczęła z przytupem. Kolejną dobrą sytuację miał Ristovski. Tym razem nie trafił nawet w bramkę. Był to kolejny sygnał ostrzegawczy dla gospodarzy, którzy w pierwszej połowie nie oddali nawet celnego strzału. Na takowy musieli czekać do 62 minuty, gdy Ivan Lopez uderzył z rzutu wolnego, jednak Dominik Takacz odbił piłkę zmierzającą w „okienko” jego bramki.

Kilka chwil później Raków w końcu dopiął swego i wyszedł na prowadzenie. Świetną akcję przeprowadził Vladislavs Gutkovskis. Łotysz świetnie obrócił się z piłką i dograł ją do Lopeza. Hiszpan obsłużył Władysława Koczergina który pokonał Takacza. Dla ukraińskiego pomocnika było to trzecie trafienie w europejskich pucharach. W ten sposób Raków zamknął wszelkie emocje. Spartak stracił nadzieję na pozytywne zakończenie.

Częstochowianie z kolei, już z większym spokojem budowali akcje ofensywne. Dodatkowo, przy korzystnym wyniku, szkoleniowiec gospodarzy dał szansę rezerwowym, w tym Bartoszowi Nowakowi. Dla byłego zawodnika Górnika był to debiut w barwach wicemistrza Polski. Nie miał jednak wpływu na wynik, gdyż ten do końca meczu już się nie zmienił Częstochowianie zgodnie z planem wygrali ze Spartakiem, po raz dziewiąty zachowali czyste konto w Lidze Konferencji i mogli z czystym sumieniem przygotowywać się do niedzielnego meczu w lidze i pierwszego spotkania w decydującej rundzie eliminacji w europejskich pucharach.


Raków Częstochowa – Spartak Trnava 1:0 (0:0)

1:0 – Koczergin, 68 min (asysta Lopez)

Sędziował Allard Lindhout (Holandia]. Widzów 5434. Żółte kartki: Gutkovskis – Miković. Tumma, Savvidis.
RAKÓW: Trelowski – Svarnas, Rundić, Arsenić – Tudor, Gwilia (87. Czyż), Papanikolaou, Kun (87. Sorescu) – Koczergin (81. Nowak), Gutkovskis (75. Musiolik), Lopez (75. Wdowiak). Trener Marek PAPSZUN

SPARTAK: Takacz – Czurma (46. Bamidale), Ststina, Tumma – Miković (46. Kosztrna), Sztefanik, Savvidis, Bukata (67. Paur), Daniel (72. Ivan) – Ristovski (79. Oseni), Boateng. Trener Michal GASZPARIK


Na zdjęciu: Władysław Koczergin przypieczętował awans Rakowa do kolejnej rundy eliminacji Ligi Konferencji.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus