Pieniądze w błoto

Kilka miesięcy temu – wspólnie z „Rzeczpospolitą” – przygotowaliśmy kolejny raport dotyczący wsparcia naszych klubów z ekstraklasy przez samorządy.


Zajmująca to i ciekawa lektura szczególnie teraz, w końcówce ligowego sezonu. Publikowany pod koniec października raport nie budził takich emocji jak teraz. Z zebranych danych wynika, że z 57 mln złotych publicznych pieniędzy przeznaczonych na ekstraklasowe kluby (rzecz dotyczyła jeszcze 2021 roku) najwięcej – jak zresztą i w poprzednich latach – wpłynęło na konto Śląska i Lechii. Wrocławianie otrzymali wtedy 13 mln złotych, tak samo jak rok wcześniej. Nie będąca jak Śląsk miejskim kubem Lechia też nie mogła narzekać na brak wsparcia, 9,8 miliona złotych w 2020 roku, a 10 mln w 2021.

Oba kluby były na czele listy tych, którzy otrzymują najwięcej z miejskiej kasy. Samorządy nie szczędziły tam i nie szczędzą wsparcia. Efekt? Rzut oka na ligową tabelę na trzy tygodnie przed końcem rozgrywek mówi wszystko. Jedenastka z Pomorza jedną nogą obok Miedzi jest już w I lidze. Gra na jej zapleczu czeka też najprawdopodobniej Śląsk, choć ten dalej walczy.

W 2012 roku klub cieszył się z drugiego w historii mistrzostwa Polski, wybudowano tam na Euro 2012 piękny stadion. Miasto było i jest bardzo bogate. Tak bogate, że opłaca teraz trzech trenerów. Oprócz zwolnionego Ivana Djurdjevicia także Piotra Tworka oraz Jacka Magierę, który przywrócony został do łask po kilkunastu miesiącach. Miał być jeszcze czwarty szkoleniowiec czyli Ryszard Tarasiewicz, ale postawiono na wariant zabrzański, a więc przywrócenie trenera do łask będącego już na kontrakcie. Ot taka ostatnio nasza futbolowa specyfika.

Były prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz opowiada teraz, jak to zamierzał sprywatyzować klub, ale nic z tego nie wyszło. Słowa nic nie kosztują, a Śląsk się stacza i najprawdopodobniej zaliczy swój już piąty spadek z ekstraklasy w historii. Poprzednie miały miejsce w 1969 roku, w 1993, 1997 oraz raz w tym wieku, w 2002 roku. Teraz wrocławianie muszą odrabiać straty. Czy się uda? Nie będzie to proste zadanie.

Jeżeli już jesteśmy przy publicznych pieniądzach i miejskim wsparciu, to nie sposób też nie napisać kilku zdań o Górniku. Zabrzanom udało się urwać spod stryczka, ale co będzie w kolejnym sezonie czy sezonach? Planu w Zabrzu na przyszłość nie ma, a pisaliśmy o tym niedawno przy okazji rozmów na temat transferu Lukasa Podolskiego. Działania górniczego klubu to takie bujanie się od ściany do ściany sezon w sezon.

Tu też jak na początku tekstu parę liczb. Kiedy miasto przejmowało Górnika w 2011 roku, to zadłużenie Górnika wynosiło 32 miliony złotych. Teraz to aż 143 mln złotych. Tak wynika z publikowanych raportów finansowych. Gdzie to wszystko zmierza trudno powiedzieć, ale na pewno nie w dobrą stronę. Fakt, na pewnym etapie to miejskie wsparcie bardzo się we Wrocławiu czy Zabrzu przydało, ale dalej jest szklany sufit, a błędy czy zaniechania przy szukania dodatkowego kapitału skutkują takimi, a nie innymi wynikami.

Dziś mocno pod kreską są Lechia i Śląsk, za jakiś czas w tej grupie będą inni. Wynikom sportowym nie pomaga złe zarządzanie i brak pomysłu na to, jak taki zawodowy klub z prawdziwego zdarzenia powinien funkcjonować.


Fot. Rafał Rusek/PressFocus