Piłka na biegunach

GKS Tychy po zwycięstwie z ostatnim zespołem w tabeli I ligi zmierzy się z liderem.


W czwartek GKS Tychy rozegrał wyjazdowy mecz z zajmującymi ostatnie miejsce w tabeli I ligi Wigrami Suwałki, a w niedzielę na swoim stadionie zmierzy się z liderującym Podbeskidziem Bielsko-Biała. Zarówno pod względem sportowym, jak i geograficznym możemy powiedzieć, że to dwa bieguny.

– Całonocny powrót, trening, odpoczynek w domach – to był nasz piątkowy plan – powiedział trener tyszan Tomasz Horwat po udanym debiucie w roli I-ligowego szkoleniowca.

– Na sobotę przewidzieliśmy przedmeczowy rozruch, a w niedzielę mamy kolejne spotkanie. Czas nas goni, ale najważniejsze, że po meczu w Suwałkach wreszcie mogliśmy się cieszyć ze zwycięstwa. Wywieźliśmy 3 punkty, na które czekaliśmy od dawna. W szczególności pochwały należą się zawodnikom, bo zostawili kawał zdrowia na boisku.

Mecze są teraz co trzy dni, a do tego dochodzi daleka podróż, więc tym bardziej słowa uznania dla chłopaków. Realizowali założenia taktyczne, które im nakreśliliśmy, więc tym bardziej cieszy to zwycięstwo. Myślę, że było zasłużone i mogliśmy wracać do domu zadowoleni. Frajdę sprawiliśmy także kibicom, którzy na to zwycięstwo długo czekali.

Bliżej do czołówki

Po pierwszej od 9 listopada wygranej sytuacja GKS-u w tabeli I ligi wygląda tak, że do strefy barażowej traci 3 punkty, a nad strefą spadkową ma 7 punktów przewagi plus bonus w postaci lepszego bilansu w bezpośrednich meczach z Odrą Opole. Bliżej jest więc do czołówki, ale na drodze stają bielszczanie, którzy we wtorek grali u siebie.

– Już musimy myśleć o następnym spotkaniu – stwierdził Sebastian Steblecki, zdobywca zwycięskiej bramki w meczu z Wigrami. – Przyjeżdża do nas lider, czyli bardzo wymagająca drużyna. W ciągu trzech dni mamy więc w terminarzu drużyny z dwóch przeciwległych biegunów, czyli bardzo ciężkie mecze. Jeden już za nami, a następny też się szykuje ciężki. Dlatego ważne jest to, że wygraliśmy.

Dla każdego zawodowego sportowca lub drużyny jest to trudny moment, jak się wpada w dołek i przez kilka kolejek nie udaje się zdobyć 3 punktów. Tym bardziej, że mieliśmy i mamy świadomość jaką mamy piłkarską jakość. Szkoda byłoby zaprzepaścić wcześniejsze wyniki i pozbawić się szansy grania o coś więcej niż tylko pozostanie w lidze, bo nasi kibice tego oczekują.

3756 miejsc czeka

W niedzielę na tyskich trybunach będzie czekało 3756 miejsc. – Czekamy na ostateczną decyzję, ale zrobiliśmy wszystko, żeby kibice mogli znowu być z nami – wyjaśnił [Leszek Bartnicki], prezes GKS-u Tychy.

– Pierwszeństwo mają karnetowicze. Oczywiście obowiązywać będą obostrzenia sanitarne i na pewno nie zostaną otwarte punkty gastronomiczne, ale pracy było sporo. Przygotowaliśmy na przykład płotki wygradzające, dozowniki z płynem odkażającym, oznaczone zostały krzesełka, na których można będzie siadać. Muszę pochwalić wszystkich w klubie za zaangażowanie, a drużynę za to, że w Suwałkach… była drużyną.


Czytaj jeszcze: Koniec fatalnej serii


Od sztabu szkoleniowego po ostatniego rezerwowego wszyscy walczyli o zwycięstwo. To był największy plus. A kolejny – to „zero z tyłu”, dopiero trzecie w tym sezonie. Najważniejsze jednak, że przełamaliśmy serię spotkań bez zwycięstwa i może uda się rozpocząć nową serię, tym razem spotkań bez porażki.

Nie narzekam na terminarz, ale zastanawiam się, czy po meczu w gorącą czwartkową noc będziemy w stanie dobrze wyglądać na tle rywala, który grał mecz u siebie we wtorek?


Na zdjęciu: Gol Sebastiana Stebleckiego w Suwałkach był na wagę zwycięstwa i trzech punktów.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus