O historyczny awans

Piłkarska reprezentacja Mołdawii jeszcze nigdy w historii nie zagrała w dużym międzynarodowym turnieju. Teraz to może się zmienić.


Przed rozpoczęciem eliminacyjnych gier Euro 2024 drużyna trójkolorowych była w granicach 170 miejsca w rankingu FIFA i przez wszystkich była skazywana na porażkę. Już marcowy remis z Czechami u siebie był ostrzeżeniem dla rywali. Potem przyszła czerwcowa wygrana w Kiszyniowie z Polską i cztery punkty w jesiennych wyjazdowych grach, za wygraną z Wyspami Owczymi we wrześniu i remis w Warszawie.

Z PSG do reprezentacji

Dziewięć punktów na koncie i dwie gry do końca sprawiają, że zespół prowadzony przez Siergieja Kleszczenkę wszystko ma w swoich nogach.

– Jaki był plan na mecz z Polską? Być mocnym w defensywie i być nastawionym się na szybkie kontry. Chcieliśmy jak najdłużej utrzymać korzystny dla nas wynik, a w razie możliwości samemu starać się atakować. To się udało, bo objęliśmy prowadzenie. Potem przy 1:1 staraliśmy się dotrwać do końca – tłumaczy nam Virgiliu Postolachi, jeden z najlepszych zawodników Mołdawii w niedzielnym starciu na Stadionie Narodowym. To ciekawa postać reprezentacji, która jest jedną z rewelacji eliminacyjnych rozgrywek do mistrzostw Europy. Piłkarskiego abecadła 23-letni obecnie ofensywny gracz uczył się w samym Paris Saint-Germain. Ma obywatelstwo francuskie, rumuńskie i mołdawskie. Był przymierzany do gry w kadrze Rumunii, ale nie zgodziła się na to FIFA. Ostatecznie w marcu 2021 roku zadebiutował w reprezentacji Mołdawii. Na koncie ma obecnie 15 występów i jest, obok Iona Nicolaescu, jednym z lepszych zawodników w drużynie narodowej swojego kraju.

– Tak to niespodzianka, że możemy się zakwalifikować na mistrzostwa Europy, ale nie myślimy aż tak do przodu, koncentrujemy się na każdym kolejnym eliminacyjnym spotkaniu. Nie myślimy o tym co wydarzy się dalekosiężnie. W każdy mecz trzeba włożyć sto procent swoich możliwości, a co się wydarzy, to już zobaczymy. Jeśli Bóg będzie z nami, to zakwalifikujemy się do dużego turnieju, do Euro – mówi.


Czytaj także:


Do przerwy drużyna z Macedonii grała bardzo agresywnie. Pokazywały to statystyki po pierwszej części. Nasz rywal na koncie miał 10 fauli i już cztery żółte kartki, z tą pokazaną przez portugalskiego sędziego Artura Diasa piłkarzowi, który piłkarskiego abecadła uczył się w PSG, a obecnie gra w klubie Ligue 2 Grenoble Foot 38. Biało-czerwoni? Do przerwy na koncie mieli… dwa przewinienia. Już choćby to pokazuje z jakim nastawieniem obie drużyny wyszły w niedzielę na boisko Narodowego.

– Jeśli chcesz grać i pokazać się w takim meczu, jak ten o punkty, to nie ma innej możliwości, żeby nie być agresywnym, żeby nie mieć odpowiedniego nastawienia. Druga strona musi czuć, że gra z przeciwnikiem, który łatwo się nie podda, a który też gra o zwycięstwo. Stąd takie nasze nastawienie w tym spotkaniu – podkreśla Postolachi.

Dalej są w grze

Pytany o słabą grę Polaków mówi.

– Absolutnie tak tego nie odbieram. Grali naprawdę dobrze. OK, może najlepiej nie zaczęli, ale potem z każdą minutą, szczególnie po przerwie, grali lepiej niż my i lepiej finiszowali. Mocno się starali. Gratulacje dla nich za dobrą z nami grę. Dla nas ten remis to wielki wynik, świetna sprawa zremisować z Polską na jej terenie. Teraz trzeba to podtrzymać w kolejnych grach – zaznacza.

Przed rewelacyjną Mołdawią dwa mecze, z Albanią 17 listopada w Kiszyniowie, a trzy dni później z Czechami w Ołomuńcu.

– Na finiszu tych eliminacji jesteśmy w grze, liczymy się w walce o awans. Wiele zależy od nas. Kolejne punkty, jak w meczu z Polską, mogą nas przybliżyć do celu. Może uda się któryś z tych meczów wygrać. Nie wiemy jak się to wszystko potoczy. Trzeba czekać na rozwój wypadków i dalej być tak silnym i skoncentrowanym, jak w meczu z Polską. W zespole panuje świetna atmosfera, jesteśmy jak jedna rodzina. Walczymy dla Mołdawii, koncentrujemy się na każdym kolejnym spotkaniu – mówi Postolachi i dodaje pytany o selekcjonera Kleszczenkę.

– Świetny trener, z którym doskonale się współpracuje. Idziemy z nim jak na wojnę, jest jasny w przekazie, staramy się realizować to co nakreślił i pomagać sobie. Wszystko dobrze funkcjonuje – podkreśla reprezentant Mołdawii.


Na zdjęciu: Tak w meczu w Warszawie walczył Virgiliu Postolachi (nr 17).
Fot. Adam Starszyński/Pressfocus.pl