Komentarz „Sportu”. Najsłabsza grupa

W niedzielę 9 października zeszłego roku odbyło się losowanie eliminacji Euro 2024. To było prawie rok temu. Jako zespół losowany z pierwszego koszyka trafiliśmy do grupy E, gdzie naszymi rywalami zostali Czesi, Albańczycy, Mołdawianie i jedenastka Wysp Owczych.


Wielu, żeby nie powiedzieć wszyscy eksperci i kibice określili tą grupę jako najsłabszą ze wszystkich. Już było radowanie się, że awansujemy na piątą kolejną dużą piłkarską imprezę. Po tamtym losowaniu w Festhalle we Frankfurcie były reprezentant Polski, a teraz piłkarski ekspert Tomasz Hajto mówił, że obojętnie jaki trener poprowadzi reprezentację w tych eliminacjach, to będzie miał komfort pracy. Konia z rzędem temu, kto by wtedy przewidział, że zęby na wszystkim połamie nie kto inny, jak Fernando Santos. Wiele wskazuje na to, że będzie to też jeden z najbardziej doświadczonych polskich szkoleniowców, jakim jest nasz obecny selekcjoner Michał Probierz.

Bez powodów do dumy

Jasne, dopiero co objął kadrę, w czwartek przełamał złą passę trenerów kadry w debiutach i wygrał z Wyspami Owczymi, będąc pierwszym, który to uczynił od czasów Janusza Wójcika w 1997. Jednak już z Mołdawią nie poszło tak dobrze. Zaledwie remis z reprezentacją, która w rankingu FIFA wyprzedza ledwie cztery europejskie reprezentacje, bo Maltę, Gibraltar, Lichtenstein i San Marino nie jest powodem do chluby, ani dla niego, a przede wszystkim dla samych zawodników, którzy mówią o wstydzie, kompromitacji i to tym, że sami do końca nie wiedzą dlaczego jest, jak jest…

To nie jest zespół, tylko grupa graczy, która przyjeżdża na zgrupowanie i ma rozegrać mecz czy mecze. Problem tkwi nie w kolejnych zatrudnianych przez PZPN trenerach, a samych zawodnikach. Nie mają dość charakteru, żeby sami we własnym gronie wszystko ogarnąć, wyjść na boisko i zapieprzać. Tak jak przykładowo niedoceniana Mołdawia, reprezentacja numer 159 ze światowego rankingu. Do przerwy w meczu w Warszawie miała na swoim koncie miała 10 fauli i cztery żółte kartki. Przy dwóch przewinieniach naszych zawodników.

Łatwo dajemy się zdominować

Nie mówię żeby faulować, bo nie na tym polega gra w piłkę nożną. Jednak jeśli we współczesnym futbolu nie zostawisz na boisku wszystkiego, nie pokażesz charakteru, to zapomnij o wynikach. „Big Phil” czyli Luiz Felipe Scolari, trener mistrzów świata z 2002 Brazylijczyków i mimo prawie 75 lat dalej aktywny, bo szkolący graczy Atletico Mineiro, uknuł swego czasu teorię, że wygrywa ta drużyna, która popełni na boisku więcej fauli. Potem, w dobie „tiki taki”, nudnego grania podaniami, to się mocno zdewaluowało, ale czy do końca? Nie powiedziałbym.

Jak pokazują te eliminacyjne gry, w teorii ze słabszymi od nas, to łatwo dajemy się zdominować, a wszystko wskazuje na to, że eliminacje zakończymy mając gorszy bezpośredni bilans od wszystkich w naszej grupie z wyjątkiem Wysp Owczych! To sportowa i wizerunkowa katastrofa dla naszych „Orłów”, choć słowa Orzeł jest tutaj pisane mocno na wyrost.


Czytaj także:


Miał być awans w cuglach, miało być miło, łatwo i przyjemnie, a jest fatalnie. Niczego nie uczymy się z przeszłości. Kiedy w grudniu 2017 w Moskwie rozlosowano grupy finałów MŚ, a my mieliśmy grać z Senegalem, Japonią i Kolumbią, to też była radość, że jest łatwa grupa, a losowani z pierwszego koszyka skończyliśmy na dnie. Teraz jest niestety podobnie…


Na zdjęciu: To miała być łatwa grupa dla reprezentacji Polski…

Fot. Adam Starszyński/PressFocus