Nie ma o czym mówić…

Sytuacja po meczu Polska – Mołdawia. Remis ograniczył nasze szanse na bezpośredni awans na Euro do minimum. Raczej trzeba się będzie przebijać na turniej przez wiosenne baraże.


Chyba nawet w najczarniejszych scenariuszach eliminacji Euro 2024 nikt nie zakładał, że w 2 meczach przeciwko Mołdawii, która w rankingu FIFA przed rozpoczęciem kampanii plasowała się w okolicach 170. miejsca, reprezentacja Polski zdobędzie zaledwie punkt.

Kampania nieudana

Dodając do tego porażki wyjazdowe z Czechami i Albanią – bez względu na to, co wydarzy się w listopadzie – tę kampanię eliminacyjną już można uznać za nieudaną. Trzeba jednak wskazać, co za miesiąc musi się wydarzyć, by Polska jednak awansowała na turniej w Niemczech bezpośrednio. Strata punktów w niedzielny wieczór spowodowała, że nic nie zależy już tylko od biało-czerwonych, a istotne będą wyniki pozostałych spotkań.

17 listopada zagramy z Czechami, ale wcześniej – w Kiszyniowie – rozpocznie się starcie Mołdawii z Albania. Jeżeli gospodarze wygrają, to Polska straci definitywnie szanse na awans, bez względu na wynik meczu z Czechami. Jeśli jednak wygra Albania lub padnie remis, to następnie zwycięstwo – i tylko zwycięstwo – w Warszawie pozwoli zachować szansę na awans. 3 dni później Czesi podejmą Albańczyków w Ołomuńcu i w tym meczu potrzebować będziemy remisu.

Wiedzieliśmy o nich wszystko

Trzeba przyznać, że powyższy scenariusz nie brzmi przekonująco i mało kto wierzy w takie rozwiązanie. Nawet ci najbardziej zainteresowani, z Michałem Probierzem na czele. – W momencie, gdy obejmowałem reprezentację wiedziałem, jakie będę trudności. Znałem sytuację w tabeli. Przed meczem z Mołdawią wszystko mieliśmy w swoich rękach. Ale teraz już nie ma co o tym mówić – powiedział selekcjoner naszego zespołu, który słusznie zauważył, że eliminacje nie zostały przegrane w niedzielny wieczór.

Były jednak do podratowania, czego zrobić się nie udało. Koszmarna I połowa w wykonaniu naszego zespołu zaważyła na losach spotkania i ograniczyła możliwość bezpośredniego awansu na Euro 2024 do minimum. – W piłce decydują bramki. Nie wykorzystaliśmy sytuacji i to jest nasz problem. Uczulaliśmy zawodników na to, w jaki sposób straciliśmy bramkę. Na pewno szkoda, bo mieliśmy taki moment niepewności. Widać było, że zawodnicy od początku meczu trochę nerwowo weszli w to spotkanie i trochę zbyt nerwowo chcieli tworzyć te sytuacje.


Czytaj także:


– Wiedzieliśmy wszystko o Mołdawii i to się potwierdziło. Tym bardziej szkoda tak wielu niewykorzystanych sytuacji. Mieliśmy na początku dwie okazje zanim straciliśmy gola, ale widać było, że bardzo agresywnie podszedł do nas zespół rywali – to raz jeszcze trener Probierz, który nerwowość w poczynaniach zespołu przed przerwą zrzucił na karb młodości.

– Tak to czasem bywa, że jak jeden zespół trochę odmłodzony, jest dużo kibiców, i zabrakło trochę spokoju. Mówiłem, że zmiany mogą zadecydować, więc tym bardziej szkoda ze nie udało się wykorzystać akcji Grosickiego i Kamińskiego – zauważył opiekun naszej drużyny narodowej. – Jest to bolesne doświadczenie, ale taka jest piłka. Trzeba stanąć za tym zespołem. Do końca walczyliśmy o zwycięstwo i po prostu zabrakło „kropki nad i”. Mieliśmy momenty bardzo dobrej gry. Potrafiliśmy wymieniać podania na jeden kontakt – dodał selekcjoner.

60 procent punktów z autsajderem

Rozczarowanie i złość, to emocje, które najlepiej oddają po starciu z Mołdawią nastroje zarówno w naszym obozie, jak i wśród kibiców. Paweł Wszołek, który w wyjściowej jedenastce zastąpił Matty’ego Cahsa i zagrał przyzwoity mecz, w bawełnę nie owijał. – Ten remis jest dla nas jak porażka – powiedział wahadłowy Legii Warszawa.

– Wiadomo, o co graliśmy. Liczyło się tylko zwycięstwo. Po słabej I połowie liczyliśmy na to, że uda się wygrać. Po przerwie wyszliśmy z lepszym nastawieniem. Generalnie jednak zawiedliśmy, choć na boisku zostawiliśmy serducho – dodał doświadczony piłkarz, który – podobnie, jak inni reprezentanci – nadal wierzy, że uda się pojechać na Euro.

– Chcemy pojechać na mistrzostwa, ale znowu komplikujemy sobie sytuację na własne życzenie. To jakaś masakra… Jednak dopóki mamy szanse pojechać, to będziemy wierzyć. Trzeba zrobić wszystko, aby wygrać, a później liczyć na korzystne dla nas wyniki. Nic nam nie pozostało – to opinia Piotra Zielińskiego, a Karol Świderski obiecał, że zespół zrobi wszystko, by pokonać Czechów. – Wtedy zobaczymy, co będzie dalej – powiedział napastnik, dzięki któremu w starciu z Mołdawią nie skompromitowaliśmy się już doszczętnie.

Fatalny wynik punktowy

Na mecz do końca eliminacji Polska ma 10 punktów wywalczonych w 7 spotkaniach. Rozkład zdobywania „oczek” w tych eliminacjach jest… druzgocący. 60 procent punktów wywalczyliśmy w meczach z Wyspami Owczymi. W pozostałych 5 starciach biało-czerwoni wygrali tylko raz i zdobyli raptem 4 „oczka”. To wynik fatalny i nie brakuje głosów, że na awans – po prostu – nie zasłużyliśmy.

Wszystko wskazuje na to, że do Euro przebijać nam się przyjdzie przez wiosenne baraże, na co zapracowała jeszcze drużyna Czesława Michniewicza, utrzymując się w Dywizji A Ligi Narodów. Wielu uważa, że taki regulamin jest kuriozalny, a nawet absurdalny. Ale to nie my go układaliśmy.


Na zdjęciu: Szans na wyjazd na Euro, najpewniej przez baraże, nie straciliśmy. Ale – cokolwiek wydarzy się w listopadzie i później na wiosnę – tych koszmarnych eliminacji długi nie zapomnimy.

Fot. Adam Starszyński/PressFocus