Mieszane wspomnienia transferowe, czyli niepewność z Półwyspu Iberyjskiego

Luquinhas jest ósmym piłkarzem, który w XXI. wieku przywędrował do Legii z ligi portugalskiej. Pierwszym był Zoran Mijanović przybyły do stolicy z Farense zimą 2003 roku. Serb był bramkarzem sprowadzonym na szybko, gdy okazało się, że w kadrze „Wojskowych” ostał się tak naprawdę jedynie młody Artur Boruc. Mijanović przychodził z dobrymi recenzjami, lecz na boisku pojawił się jedynie 4 razy i to tylko dlatego, że Boruc był kontuzjowany. Po pół roku zniknął z klubu i tyle go w Polsce widziano, a pewnie niejeden kibic Legii już zapomniał, że taki ktoś grał kiedykolwiek z „Elką” na koszulce.

Za gruby na Legię

Kilka lat później, w 2006 roku, warszawiacy postanowili szarpnąć się na obrońcę, którego CV wzbudzało respekt. Hugo Alcantara był Brazylijczykiem, który w momencie transferu miał na koncie ponad 100 meczów w najwyższej lidze portugalskiej oraz Puchar tego kraju na koncie. O jego zakontraktowanie walczył nawet Sporting, lecz on trafił do Legii, gdzie miał zrobić furorę. Zaczął świetnie, bo od gola w debiucie, lecz szybko stracił miejsce w składzie, spiął się z trenerem Dariuszem Wdowczykiem, podobno lubił imprezować. Miał także problemy z szybkością, grał nonszalancko i w klubie szybko go odstrzelono – a jak szło mu potem? Co najmniej nieźle, bo z rumuńskim Cluj występował, chociażby w Lidze Mistrzów…

Przy Łazienkowskiej nie trzeba chyba przypominać takiego zawodnika jak Hildeberto. Jest to przykład dość świeży, bo 21-latek pojawił się w Legii w 2017 roku. Sęk w tym, że przy pierwszej okazji oddano go na wypożyczenie do Anglii, gdzie… dość szybko wypchnięto go z powrotem do Warszawy. Hildeberto definitywnie odszedł w końcu do Vitori Setubal, a to wszystko w ciągu roku! Wielu kibiców zapewne pamięta problemy Portugalczyka, który był po prostu gruby. Wyraźnie rzutowało to na jego dyspozycję i jakość, której nie gwarantował.

Dotrzymał słowa i wrócił na Ludowy

Pozytywy bez rewelacji

W Legii od pół roku występuje także Salvador Agra. Benfica oddała go bez żalu, co jak na razie nie jest trudne do uzasadnienia. Skrzydłowy zagrał do tej pory tylko 5 razy i nic specjalnego nie pokazał, choć niewykluczone, że po przepracowaniu okresu przygotowawczego zacznie spisywać się lepiej. Również zimą przybył na Łazienkowską Iuri Medeiros i choć on prezentował się wyraźnie lepiej, to Legia nie zdecydowała się na jego wykup ze Sportingu. Mieli swoje powody i najwyraźniej stwierdzili, że nie opłaca się wiązać z 24-latkiem na dłużej.

Z Portugalii przychodziły jednak także pozytywy, jak chociażby występujący na lewej stronie Edson Luiz da Silva, który po trzech latach w Warszawie odchodził ze łzami w oczach. Skrzydłowy Manu był może niech chaotyczny, ale swoją dynamiką potrafił rozruszać ekstraklasowe skrzydła, przez 1,5 roku miał udział przy kilkunastu bramkach. Początki miał trudne, był krytykowany, ale chyba trochę na wyrost.

A jak będzie z Luquinhasem? Na razie jest to znak zapytania, ale patrząc na historię, należałoby pozostać nieco sceptycznym…

 

Na zdjęciu: Choć Iuri Medeiros wyróżniał się w ekstraklasie techniką, to w Polsce nie pokazał niczego wybitnego.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem