Komentarz „Sportu”. Świadectwo (nie)dojrzałości

Nie mam bladego pojęcia, czy w końcówce meczu z „Białą gwiazdą” piłkarze GKS-u Katowice myśleli o niebieskich migdałach, ale na pewno zabrakło im koncentracji i… wyobraźni.


A fakt, że decydującego gola strzelił im głową zawodnik – bez obrazy – mierzący metr w kapeluszu, wystawia im jak najgorsze świadectwo. Nie mam żadnych wątpliwości, że po tej lekcji frajerstwa GieKSa będzie obiektem, drwin, kpin i niewyszukanych żartów, ale po prostu sobie na to zasłużyła. Być może porażka w Krakowie po zawodnikach drużyny z Bukowej spłynie jak woda po kaczce. Jednak ale mnie – na ich miejscu – nie byłoby do śmiechu. Już bowiem bardzo dawno temu przekonałem się, że porażka nie jest lekiem uspokajającym. Trener Rafał Górak po ostatnim gwizdku sędziego miał prawo trząść się jak w ataku malarii.

Z każdym kolejnym meczem notowania Podbeskidzia Bielsko-Biała spadają na łeb, na szyję. Jeżeli prezes „górali” Bogdan Kłys myślał, że kłopoty jego drużyny znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w momencie zatrudnienia nowego szkoleniowca, to bardzo szybko został wyprowadzony w błędu. Popisy jego podwładnych, zwanych piłkarzami, przypominają spacer na ostrzu brzytwy. Ostatni popis bielszczan w meczu Chrobrym to czyściec, ale odwiedzany tylko w upiornych wizjach agonii. Panowie – pobudka! Autobus z napisem „1 liga” nie będzie na was czekał wiecznie.


Na zdjęciu: Trener GKS-u Katowice Rafał Górak ma powody do zmartwienia.

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus