Piotr Plewnia: Możemy sobie spojrzeć w oczy

 

Z jakimi odczuciami zakończyliście pierwszoligową jesień?
Piotr PLEWNIA: – Patrząc przez pryzmat ostatnich kilku meczów, można mówić o pozytywach. Dystans do drużyn walczących o utrzymanie w pewnym momencie był duży, a został przez nas zniwelowany. Bywało, że traciliśmy już osiem czy dziesięć punktów, ale niczego nie zmieniało to w naszym podejściu. Wiedzieliśmy, że tak nikła zdobycz, która wtedy nas określała, nie jest adekwatna do potencjału.

Oczywiście – nie mówiliśmy, że jesteśmy nie wiadomo jak mocni, ale tych punktów było po prostu za mało. Nie zwieszaliśmy głów, choć nie będę też mówił, że nie patrzyliśmy w tabelę. Patrzyliśmy, ale ze świadomością, że dopóki nie złapiemy serii 3-4 meczów bez porażki, to strata i tak będzie wciąż podobna. Ta seria zdarzyła się na koniec jesieni i to od razu przełożyło się na nastroje, w jakich będziemy zimować. Sytuacja jest dziś otwarta, wyszliśmy z bardzo trudnego położenia, ale ono wciąż jest trudne. Wciąż grozi nam spadek.

Gdy klub rozstał się z Mariuszem Rumakiem, to panu jako II trenerowi powierzono do końca roku drużynę, która miała problemy ze zdobywaniem punktów i bramek, przez wielu będąc skazana na spadek. Jak tu nie utonąć?
Piotr PLEWNIA: – Woda rzeczywiście była głęboka. Ale czego tu się bać? Gdy decyzją zarządu przejąłem zespół, sytuacja była niewesoła. Trzeba było zarządzać tym kryzysem. Traktowałem to jako kolejne życiowe doświadczenie i wyzwanie, któremu podołaliśmy wspólnie – bo przecież nie ja sam. Wierzę, że to doświadczenie w przyszłości zaprocentuje.

Byliśmy świadomi, że to może nam wyjść, ale równie dobrze i nie wyjść. Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy i dziś możemy sobie spokojnie spojrzeć w oczy. Daliśmy sobie dużą szansę na utrzymanie w pierwszej lidze. Z posterunku schodzę z podniesionym czołem. Mogło być lepiej, ale i dużo gorzej. Teraz wracam w swoje pielesze, czyli do roli członka sztabu, II trenera. Zrobię wszystko, by Odra się utrzymała. Im wyższy będzie tu poziom, w tym większym stopniu będę się tu mógł rozwijać.

Niektórzy zwracają uwagę, że poprawa wyników zbiegła się z październikowym zakontraktowaniem napastnika Arkadiusza Piecha.
Piotr PLEWNIA: – To prawda, choć de facto nie wiedzieliśmy, czego się po Arku spodziewać. On chyba sam do końca nie wiedział, na co go będzie stać, jako że przez kilka miesięcy trenował indywidualnie. Dołączył do nas, wniósł świeżość, dojrzałość.

Ja akurat staram się wchodzić do szatni jak najrzadziej, bo uważam ją za prywatną sferę zawodników, ale dało się odczuć, że jego doświadczenie, podpowiedzi, dają drużynie więcej pewności; podobnie jak jego gra, zaangażowanie. Z pewnością pozyskanie Arka było jednym z czynników, które wpłynęły na to, że poszliśmy do góry.

Dobiega końca projektowanie nowego stadionu, Odra została już przejęta przez miejską spółkę. Jest pan przekonany, że przed piłką w Opolu ciekawa przyszłość?
Piotr PLEWNIA: – Oczywiście, że tak, choć trzeba będzie jeszcze kilka lat na to wszystko poczekać. Odra cały czas robi kroki do przodu. Czasem w tej wędrówce odrobinę się cofnie, ale to, co się dzieje, pokazuje, że w Opolu przy piłce dzieje się wiele dobrego. Oczekiwania rosną, perspektywy są optymistyczne, ale trzeba nam wszystkim cierpliwości. Niech nikt nie myśli, że zaraz będzie tu eldorado i nowy Manchester United. Na początek utrzymajmy się w pierwszej lidze…