Piotr Zieliński: Nie mamy nic do stracenia

Rozmowa z Piotrem Zielińskim, pomocnikiem reprezentacji Polski.


Jak wyglądało oczekiwanie na wieści z meczu Meksyku i wiadomość, czy zagramy w 1/8 finału?

Piotr ZIELIŃSKI: – Ktoś patrzył na wynik. Zdaje się, że minutę po tym, jak skończyliśmy swój mecz, Arabia Saudyjska jeszcze strzeliła gola. W końcówce spotkania z Argentyną ławka dawała nam znać, żeby nie stracić gola, żeby nie złapać jakiejś kartki, bo to mogło się w ostatecznym rozrachunku liczyć. W końcówce próbowaliśmy jeszcze ruszyć,, zaatakować, ale cieszymy się z tego, co się stał. Jesteśmy dumni z awansu.

Mimo porażki z Argentyną jest duża radość?

Piotr ZIELIŃSKI: – Zrobiliśmy coś historycznego, po latach zagramy przecież w fazie pucharowej mistrzostw świata. Nie było to może z naszej strony jakiś supermecz, ale cel został osiągnięty. Mam nadzieję, że Polacy są z nas dumni i że będą nas wspierać w niedzielę w meczu z Francją. Rano do kościoła, pomodlić się, a potem nas wspierać.

Prezentowany przez kadrę styl był zdeterminowany taktyką?

Piotr ZIELIŃSKI: – Gdybyśmy częściej mieli piłkę przy nodze w spotkaniu z Argentyńczykami, mogłoby być lepiej. Była jednak u nas taka nerwowość. Mam takie wrażenie, że w tym środowym meczu na boisku było więcej miejsca niż w starciu z Meksykiem. Nie graliśmy jednak dobrze, traciliśmy piłki, albo nie graliśmydo przodu. Tak to wyglądało, ale najważniejsze, że jesteśmy w turnieju. Na pewno mamy zawodników o dużych umiejętnościach, musimy od siebie wymagać lepszej gry, bo inaczej z Francją będzie ciężko.

Może jest w was trochę mundialowego strachu?

Piotr ZIELIŃSKI: – Bojaźń gdzieś tam jest, bo nie do końca gramy swoją piłkę, a dajemy pole rywalom. Potem trzeba wracać, sporo biegać, jak było to z Argentyńczykami. Nikt się w tym dobrze nie czuje. Cierpieliśmy, awansowaliśmy i przechodzimy do historii, a teraz myślimy już o kolejnym spotkaniu.

Miał pan w tym meczu wiele zadań defensywnych?

Piotr ZIELIŃSKI: – Nie było łatwo, każdy musi się zaadaptować. Rywal sobie przechodził jak chciał, grał piłką, zmieniał strony. Było ciężko, bo trzeba było gonić. Nie jest to łatwe takie bieganie, ale co zrobić. Każdy musi się poświęcić dla drużyny i zrobić dla niej jak najwięcej, kiedy tak piłka lata z jednej strony na drugą. Od nas też dużo zależy, ale trzeba powiedzieć, że Argentyńczycy zabrali nam „sprzęt”. Mnie akurat dobrze znają, wiedzą, jak gram w Napoli na półlewym czy środkowym pomocniku, a tym razem grałem bardziej defensywnie. Za moimi plecami biegał Acunia. Piłka zagrana nad głową – i już mieli swoją okazję z boku

Tuż po wznowieniu gry w drugiej połowie straciliśmy gola. Co się stało?

Piotr ZIELIŃSKI: – Coś takiego nie ma prawa bytu. Rozmawiamy w szatni, mówimy o koncentracji, a tu pierwsza akcja, pierwsza sytuacja i tracimy bramkę… Tak nie może być, że mija 40 sekund i dostajemy „dzwona” – jeszcze w taki sposób, w takich okolicznościach.

Jak się gra przeciwko Messiemu?

Piotr ZIELIŃSKI: – To jest geniusz. To taki piłkarz, że masakra. Przyjemność było grać przeciwko niemu, patrzeć, jak nas kiwa. Zawsze dobrze ustawiony, zawsze dobre przyjęcie. Można tylko czerpać z tego, co on robi. Z miejsca da taką piłkę, że partner wychodzi sam na sam. Widzi wszystko, podaje, strzela, rozrzuca.

Argentyna żegnająca Messiego jest w stanie zdobyć mistrzostwo świata?

Piotr ZIELIŃSKI: – Na pewno stać ją na to. Messi w gazie. Do tego ma w składzie kilku ciekawych młodych zawodników. Są mocni i mogą namieszać.

Jak ocenia pan stałe fragmenty gry w pana wykonaniu?

Piotr ZIELIŃSKI: – Pierwszy i trzeci dobry. Kamil Glik mógł przecież nawet zdobyć bramkę, zabrakło niewiele. Drugi był bez pomysłu, taki „don balon”.

Kilka dni do meczu z Francją wystarczą na regenerację? Pan akurat ma problemy z mięśniem dwugłowym.

Piotr ZIELIŃSKI: – Powinny wystarczyć. Na pewno nasz sztab medyczny doprowadzi nas do stuprocentowej sprawności – i w niedzielę będziemy zasuwać.

Jakie ma pan zdanie o tym rywalu?

Piotr ZIELIŃSKI: – Co tutaj mówić, to wielki przeciwnik, wciąż aktualny mistrz świata. Widziałem drugą połowę meczu Francji z Australią. Co powiedzieć… Bawili się piłką, bawili się grą. Brakuje im tutaj na turnieju trzech, czterech kluczowych graczy, ale to wciąż jedni z faworytów do mistrzostwa. Nie będzie z nimi łatwo.

Jak w takim układzie podejść do spotkania z mistrzem świata?

Piotr ZIELIŃSKI: – Z takim, że to dla nas taki bonus, taka nagroda za to wszystko. Nie mamy nic do stracenia, trzeba się cieszyć tym meczem. Na pewno też trzeba będzie więcej wymagać od siebie, żeby tworzyć coś z przodu, kreować sytuacje, grać z większą pasją, radością i polotem. Tak musimy podejść do tego spotkania, bo potrafimy grać w piłkę. Nie możemy tylko stać z tyłu. Z Francją może być więcej miejsca niż z Argentyną.

Kogo w tym francuskim zespole pan najbardziej ceni?

Piotr ZIELIŃSKI: – To wielki zespół. Mbappe robi różnicę, ale nie tylko on. W lidze gram przeciwko tak znakomitemu zawodnikowi jak Rabiot. Do tego jest Giroud, który jak dla mnie też jest megapiłkarzem. Wielkie wrażenie zrobił na mnie, grając w Milanie. Theo Hernandez jest motorem napędowym na lewej stronie. Trzeba będzie uważać, bo ta ich lewa strona to jest ogień, ale też spróbować zadziałać tak, by Francuzi w meczu z nami też trochę pocierpieli.

Rozmawiał i notował w Doha Michał Zichlarz