PlusLiga. Długo oczekiwany powrót

Kluby z Kędzierzyna-Koźla, Warszawy, Bełchatowa, Rzeszowa i Jastrzębia Zdroju to główni kandydaci do złota. Mimo pandemii w lecie doszło do wielu hitowych transferów.


Pięć miesięcy musieli czekać kibice na powrót ligowej siatkówki. Ostatnie spotkanie rozegrano 11 marca, a następnego dnia zmagania sezonu 2019/20 zawieszono, by je następnie przedwcześnie zakończyć. Medali nie przyznano. Odwołano również turniej finałowy Pucharu Polski.

Choć nowy sezon rusza o czasie cień koronawirusa wciąż się unosi. Przypadki zakażenia Covid-19 miały miejsce w Treflu Gdańsk i Aluronie CMC Warcie Zawiercie. – Procedury związane z koronawirusem zostały rozesłane już jakiś czas temu. Myślę, że najważniejsza będzie strefa „zero”. Chodzi o to, żeby była przestrzegana i żeby żadne postronne osoby nie wchodziły na boisko. Dodatkowo będę za każdym razem apelował, żeby zawodnicy przestrzegali sportowej kwarantanny, żeby nie szukali wieczorami przygód w restauracjach, bo przez najbliższe pół roku musimy być naprawdę bardzo ostrożni – przyznał Paweł Zagumny, prezes Polskiej Ligi Siatkówki.

Ruch w interesie

Koronawirus nie zamroził rynku transferowego, choć takie obawy były. Ruch w interesie był nawet większy niż w poprzednich latach. Kryzys dotknął za to kluby z Ameryki Południowej i na dołączenie do polskich drużyn zdecydowało się kilku Brazylijczyków. Aż trzech pozyskał 11. w poprzednim sezonie MKS Będzin, przy czym z jednym z nich – Fabio Rodriguesem – już rozwiązano kontrakt. W barwach PGE Skry zaś żadnego meczu nie zdążył rozegrać amerykański rozgrywający Jennings Franciskovic, który nie dotarł w ogóle do Polski z powodów osobistych.

Do największych hitów zaliczyć można natomiast pozyskanie przez bełchatowian Taylora Sandera. Amerykanin to ścisła światowa czołówka. Jego forma jest jednak wielką niewiadomą. Przyjmujący cały poprzedni sezon nie grał, bo leczył uraz barku. Teraz ma być liderem bełchatowian, których szeregi z kolei po 17 latach opuścił Mariusz Wlazły. To z kolei największy transfer wewnętrzny. Atakujący wybrał ofertę Trefla Gdańsk, w którym będzie pracował pod okiem byłego kolegi z reprezentacji i klubu, Michała Winiarskiego. Na zmianę barw klubowych zdecydowali się też inni reprezentanci Polski, np. Jakub Kochanowski trafił do ZAKSY, Artur Szalpuk do VERVY czy Mateusz Bieniek do PGE Skry.

Wielka piątka

Mimo wielu zmian w klubach na papierze hierarchia wygląda tak samo. Jak w poprzednich latach w grze o medale powinny liczyć się Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, PGE Skra, Jastrzębski Węgiel, VERVA Warszawa i Asseco Resovia. W tym ostatnim klubie jak co roku doszło do rewolucji. Wyniki sparingów wskazują, że tym razem działania szefów mogą jednak przynieść pożądany skutek. Powrót reprezentacyjnego rozgrywającego Fabiana Drzyzgi, przyjście Słoweńca Klemena Cebulji, Nicolasa Szerszenia czy Estończyka Roberta Tahta czy Karola Butryna gwarantują odpowiedni poziom. A pieczę nad nimi sprawuje Alberto Guliani. Włoch to prawdziwy fachowiec. Udowodnił to pracując z reprezentacją Słowenii, którą wprowadził do europejskiej czołówki.

Sporo zmian zaszło też w Jastrzębskim Węglu. Są nowi trener, przyjmujący i atakujący. Drużynę poprowadzi Luke Reynolds, ostatnio asystent Slobodana Kovaca, któremu w lecie wygasł półroczny kontrakt. Australijczyk pracował w Jastrzębiu w sezonie 2016/17, potem został pierwszym trenerem mistrza Niemiec Berlin Recycling Volleys. Rozstał się z tym zespołem w lutym 2018, a do śląskiego klubu wrócił latem 2019 i dołączył do sztabu szkoleniowego.


Czytaj jeszcze: Kłopot z przyjęciem

Sporą stratą jest odejście Dawida Konarskiego. Reprezentacyjny atakujący sposobił się do wyjazdu za granicę, ale ostatecznie wylądował w Radomiu. Zastąpił go Marokańczyk Mohamed Al Hachdadi, poprzednio grający w brazylijskim Funvic Taubate. Okres przygotowawczy i sparingi pokazały, że mamy jeszcze dużo do zrobienia. Miejmy nadzieję, że w ligę wejdziemy na wyższych obrotach i zaczniemy pokazywać pełnię potencjału. Wierzę jednak, że strefa medalowa PlusLigi jest w naszym zasięgu – ocenił Adam Gorol, prezes Jastrzębskiego Węgla.

Chcą być „czarnym koniem”

Ambicje włączenia się do walki o medale mają też drużyny z Zawiercia, Gdańska i Radomia. I mają odpowiedni potencjał. – Nie widać przed nami ograniczeń – podkreślił Kryspin Baran, prezes Aluronu CMC Warty. W klubie po nieudanym poprzednim sezonie zdecydowano się na rewolucję kadrową i to mimo straty jednego z tytularnych sponsorów, firmy Virtu – Wiedzieliśmy o tym od początku roku, w związku z tym uwzględnialiśmy to przy wszelkich działaniach. Wszyscy pozostali sponsorzy zwiększyli swoje zaangażowanie. Jasno komunikowaliśmy, na co nas stać i z przeprowadzonych transferów jesteśmy bardzo zadowoleni – powiedział Baran. Działacze pożegnali aż 10 zawodników. Nowych jest m.in. dwóch zagranicznych rozgrywających, Argentyńczyk Maximiliano Cavanna i Macedończyk Giorgji Gjorgiew, pojawili się też w Zawierciu przyjmujący kadry USA Garrett Muagututia oraz reprezentacyjny brazylijski środkowy Flavio Gualberto. Trenerem został natomiast Czarnogórzec Igor Kolaković, który z powodzeniem pracował z reprezentacji Serbii i ostatnio Iranu.

O sile Czarnych mają stanowić Dawid Konarski oraz brazylijski przyjmujący Lucas Loh. Ten drugi jednak krótko przed inauguracją sezonu doznał kontuzji. Z kolei w Treflu obok Wlazłego zagra też inny mistrz świata z 2014 roku, Mateusz Mika.

Materiały przygotowali: Michał Kalinowski, Michał Micor, Włodzimierz Sowiński


Na zdjęciu: W sparingach górą była ZAKSA – w ataku Łukasz Kaczmarek – ale w lidze „Jurajscy rycerze” mają potencjał by złamać jej monopol.

Fot. Rafał Rusek/pressfocus