PlusLiga. GKS w poszukiwaniu zwycięskiej ścieżki

 

W sumie zaledwie – czy aż – 6 punktów? Wszystko zależy od punktu widzenia, ale – naszym zdaniem – dwóch porażek po tie-breaku można było uniknąć (w Gdańsku oraz Lubinie) i wówczas sytuacja w tabeli, a i pewnie humory, byłyby lepsze.

Dwie najbliższe potyczki jawią się dla GKS-u jako „być albo nie być”. Sobotni mecz w Bydgoszczy (godz. 17.30) oraz środowy na własnym parkiecie z MKS-em Będzin trzeba wygrać, by podreperować konto punktowe przed grą z możnymi ligi. Jeszcze do niedawna wydawało się, że faworytem w tych konfrontacjach będzie GKS. Jednak po ostatnich „dokonaniach” w Radomiu już nie jesteśmy tego tacy pewni.

Czarni to stabilny zespół, ale można było bardziej powalczyć. W kluczowych momentach gospodarze byli zdecydowanie lepsi. Oczywiście można szukać różnych usprawiedliwień

– Jan Nowakowski nie mógł wystąpić, bo zmogła grypa żołądkowa, niezbyt dobrze czuł się też drugi ze środkowych, Miłosz Zniszczoł. Niemniej widać było po liderach zespołu pierwsze oznaki zmęczenia. Jakub Jarosz został zmieniony przy stanie 12:16 w I secie, potem pojawiał się tylko na pojedyncze akcje. Trudno mieć pretensje do jego zmiennika Wiktora Musiała, dla którego to był pierwszy mecz w dłuższym wymiarze czasowym. Z kolei przyjmujący Rafał Szymura miał już w tym sezonie zdecydowanie lepsze spotkania.

By myśleć o punktach w Bydgoszczy, cały zespół musi zaprezentować się na równym poziomie, zaś ton grze musi nadawać duet Jarosz – Szymura, bo z taką myślą był sprowadzany do Katowic. Jednak oznaki zmęczenia znów mogą dać o sobie, bo tyle godzin na parkiecie to raczej rzadkość, na dodatek w okresie przygotowawczym katowiczanie rozegrali 16 meczów kontrolnych!

Z zespołem z Bydgoszczy GKS dotychczas spotykał się 6 razy, bilans jest remisowy 3-3, w setach 12-13. Siatkarze z Katowic poszukują zwycięskiej ścieżki i z tą myślą wyjechali nad Brdę.